Anna Wendzikowska oznajmiła niedawno, iż właśnie zakończyła współpracę z Dzień Dobry TVN, gdzie zajmowała się przygotowywaniem wywiadów z gwiazdami kina. Teraz postanowiła wyznać jakie były prawdziwe powody odejścia ze stacji.
Przez cztery ostatnie miesiące próbowałam tego nie napisać, zostawić, dać spokój, iść dalej. Ale nie potrafię już milczeć. Mówiono mi, ostrzegano: nie mów o tym, nikt nie zrozumie, będzie hejt, a ty będziesz „niezatrudnialna”, stracisz kontrakty.. trudno. Już się nie boję. A jeśli ktoś mnie nie zatrudni, bo stanęłam w prawdzie, to ja i tak nie chcę takiej pracy - czytamy w poście Ani na Instagramie.
Anna Wendzikowska opowiedziała o kulisach pracy w stacji TVN i depresji, doprowadziła ją do myśli o odebraniu sobie życia
To, co powiedziała Anna Wendzikowska wywołało lawinę komentarzy, a dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska zdradziła również, jak wyglądały kulisy jej pracy w mediach.
Anna Wendzikowska przez 15 lat była zatrudniona przez stację TVN. Po odejście postanowiła przerwać milczenie i wyznać, jak była traktowana przez przełożonych, choć bała się, że zostanie wyśmiana.
Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby „gwiazda z telewizji", a ja byłam traktowana jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie. Tak naprawdę byłam w swoim schemacie niewidzialności, niedocenienia i ciągłego udowadniania swojej wartości - napisała Ania.
Ania Wendzikowska zajmowała się przeprowadzaniem wywiadów z gwiazdami światowego kina, a także przygotowywaniem materiałów do emisji. Przy samotnym wychowywaniu dwóch córek, ogrom pracy ją przerastał, jednak mimo próśb nie otrzymała pomocy. Słyszała, że "nikt tu nie ma specjalnych praw".
Jeśli mój materiał nie był gotowy na 48h przed emisją, z nagranym tłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a ja nie ile dostawałam pieniędzy. Dla porównania inni reporterzy kończyli swoje materiały w ostatniej chwili, czasami późno w nocy, tuż przed porannym programem - wyznała.
Z początki, Ania winiła siebie, czuła się niewystarczająca i nieudolna. Czuła, że musi starać się bardzie, aby nie stracić pracy. Opowiedziała, jak na trzy tygodnie przed porodem została wysłana do Los Angeles na galę rozdania Oskarów. Bała się, że urodzi w samolocie. Kiedy urodziła, również nie było łatwo, do pracy wróciła sześć tygodni po porodzie.
Jak strasznie wieszaliście za to na mnie psy. Nie wiedzieliście, jak bardzo bałam się, że ciąża będzie idealnym pretekstem, żeby się mnie pozbyć... a ja potrzebowałam tej pracy, a przynajmniej wtedy, w burzy hormonów, tak właśnie myślałam. Bo byłam sama i miałam dwójkę dzieci na utrzymaniu - czytamy dalej.
Z czasem Ania zaakceptowała takie traktowanie, jednak jej zdrowie psychiczne zaczęło podupadać. Dziennikarka zmagała się z depresją i miewała myśli samobójcze.
Pamiętam, jak się zastanawiałam, czy skok z piątego piętra, na którym mieszkałam załatwi sprawę, czy trzeba jednak wejść wyżej - napisała.
Anna Wendzikowska otworzyła się na temat mobbingu w pracy, a Karolina Korwin-Piotrowska opowiedziała o swoich przykrych doświadczeniach zawodowych
Kiedy, któregoś dnia na Facebooku zobaczyła post o kolejnej sytuacji mobbingu w organizacji medialnej i przeczytała komentarz swojej koleżanki z redakcji: "ciekawe, kiedy ktoś odważy się powiedzieć prawdę o tym, co się dzieje w tej TV, która co roku zostaje pracodawcą roku", postanowiła zebrać się na odwagę, aby opowiedzieć swoją historię. Po opublikowaniu postu, skontaktowała się z Karoliną Korwin-Piotrowską, aby zapytać, czy to było dobre posunięcie.
Karolina Korwin Piotrowska nie odmówiła koleżance pomocy, a także wystosowała w mediach społecznościowych post, w którym grzmi na media i uczula wszystkich na sprawy związane z przemocowym traktowaniem pracowników.
Powiedziałam jej, ze musi to przemyśleć, ale to może być rzecz przełomowa. Ważna szalenie nie tylko dla ludzi mediów. Ważna dla wszystkich, bo Ania była na tzw. pierwszej linii medialnego frontu, gdzie dochodziło do rzeczy karygodnych, nieludzkich, urągających wszelkim zawodowym standardom, o których wszyscy wiedzieli, ale nikt nic głośno nie mówił. To jest nie tylko kwestia TVN. Wszystkie korporacyjne media, prasa, radio, telewizja, internet, powinny spojrzeć w lustro - napisała Karolina Korwin-Piotrowska.
Dziennikarka opowiedziała, jak o sytuacjach, w których drżała o pracę, jednak strach przed jej utratą nie pozwalał jej zadbać o swoje prawa.
Pracowałam z 40 stopniowa gorączką; kiedy raz zemdlałam, ocucono mnie, siedziałam kwadransik i szlus z powrotem na plan. Kiedy po wielu godzinach pracy poprosiłam o kawę z ekspresu, zrobiła się „afera” a ja wezwana byłam na dywanik. Potem o tym, ze stacja ma cie w dupsku dowiadujesz się z braku przelewu na konto - dodała.