Po miesiącach oczekiwania wreszcie możemy cieszyć się nowym “Znachorem”, tym razem w obiektywie Michała Gazdy (“Wataha”, “Odwróceni”) i z Leszkiem Lichotą w tytułowej roli. Adaptacja Netfliksa różni się jednak zarówno od swoich poprzedników, jak i literackiego pierwowzoru, co już na etapie publikacji pierwszej zapowiedzi wywołało niemałe poruszenie – w końcu dla wielu Polaków “Znachor” stanowi najświętsze dobro narodowe. Czy aktorzy się tym jakoś szczególnie przejmowali? Rzekłabym, że Leszek Lichota wykazuje tu nader zdrowe podejście uspokajając malkontentów i naczelnych obrońców zgodności z pierwowzorem.
Śpieszę od razu uspokoić wszystkich, że zrobiliśmy kolejną, czyli trzecią już adaptację powieści “Znachor” i to wcale nie oznacza, że poprzednie dwie lądują w koszu, zamykamy je w sejfie i nikt nie ma do nich dostępu. Każdy może sobie obejrzeć, wybrać swoją ulubioną, porównać, zrobić z tym co zechce i wracać do tych, do których będzie miał ochotę. Ja cały czas powtarzam – to tylko kino, tylko film. Niczyje życie od tego nie zależy – skwitował w naszej rozmowie.
A czy odtwórca głównej roli odczuwał ciężar odpowiedzialności, związany z kreowaniem trzeciej wersji tak kultowej postaci? Zapytałam Leszka o jego przygotowania do roli – czy inspirował się kreacjami poprzedników, czy też odciął od nich, by stworzyć własnego Wilczura całkowicie od zera. Okazało się, że… w sumie to jedno i drugie.
Ja podszedłem do tego w ten sposób, że skoro robimy trzecią ekranizację powieści Dołęgi-Mostowicza, to jest to pewnego rodzaju kontynuacja jakiejś myśli, bądź dialog z poprzednimi i z pierwowzorem. Oczywiście przypomniałem sobie wersję z lat 80., obejrzałem też po raz pierwszy wersję z lat 30., zobaczyłem różnice w podejściu do tego, po czym wróciłem do powieści. Nasz scenariusz odbiega, na szczęście, od poprzednich ekranizacji. Jest taką jakby autonomiczną opowieścią o znachorze, więc gdzieś tam te echa zostały z tyłu głowy i tylko do tego mi były potrzebne, żeby o nich nie zapomnieć i nosić je w sobie, ale jednak główną bazą był nasz scenariusz – wyjaśnił.
CZYTAJ TAKŻE: Nowy “Znachor” to najlepszy “Znachor”. RECENZJA filmu Netfliksa
“Znachor” – Leszek Lichota i Anna Szymańczyk o nowej adaptacji polskiego klasyka
A czym nowy “Znachor” różni się od poprzedników? Z pewnością humorem, gdyż bywa szalenie zabawny. Nam zależało, żeby to nie była smutna, ciężka historia o kimś, kto chodzi i ulecza, tylko o człowieku, który ma swoje śmieszne momenty – przyznała Anna Szymańczyk, odtwórczyni roli Zochy, która, tak się składa, jest właśnie komediowym (i nie tylko!) sercem całego przedsięwzięcia. Aktorce przyszło wykreować postać stworzoną przez Netfliksa, która nie występuje ani w literackim pierwowzorze, ani w żadnej z poprzednich adaptacji. Zośka wzbogaca jednak tę opowieść i to nie tylko o kolejną fenomenalną kobiecą bohaterkę, ale także o nowe spojrzenie na postać znachora.
Ludowość w tym filmie nie jest masą, tylko jest indywidualną historią kobiety. Kobiety, która ma charakter, która ma zdecydowanie swój temperament, jest silna i jest władcza – to jest jedna strona. Druga strona jest taka, że ona też wpływa na znachora, pokazuje inny jego aspekt. Nie tylko jako lekarza, nie tylko jako człowieka, który chce nieść dobro. Nie tylko jako faceta, który jest ojcem, ale też jest mężczyzną. Myślę, że daje to szersze spektrum do myślenia nad tymi postaciami.
Zdaniem Leszka Lichoty Zośka uziemia jego bohatera, który od 15 lat tuła się po świecie, nie wiedząc, czego właściwie szuka, i wykazuje się tu olbrzymią odwagą – w końcu poznaje faceta na polu i po kilku minutach znajomości rzuca: a może sprawdź, czy tutaj nie znajdziesz spokoju. Anna podkreśla, że jej bohaterka zwyczajnie ufa własnej intuicji.
Zośka ma ogromną intuicję, którą się kieruje. Ona może nie wszystko analizuje i czasami działa impulsywnie, ale tutaj – ogromna jej odwaga. Wzięła faceta i mówi: “może Ty idziesz do mnie?”.
Odtwórca głównej roli, nasz nowy Rafał Wilczur, zauważył również, że twórcy podeszli do tej adaptacji z bardziej współczesnym nastawieniem, co widać przede wszystkim w postępowaniu bohaterów i bohaterek.
W naszej adaptacji jest cała plejada silnych kobiet. To jest znak czasów i też to, po co się robi kolejne adaptacje w kolejnych pokoleniach – żeby to nasze obecne postrzeganie świata gdzieś przerzucić do tamtych historii i zobaczyć (co by było – przyp. red.), gdyby ci bohaterowie mieli takie cechy, jak współczesne kobiety i faceci – podsumował Leszek Lichota.
Całą rozmowę, w której Leszek i Anna rozwodzą się na temat relacji łączącej znachora i Zośkę, a także ujawniają, kto odpowiada za elementy humorystyczne, znajdziecie w załączonym materiale wideo.
CZYTAJ TAKŻE: Czy potrzebowaliśmy nowego “Znachora”? Rozmawiamy z Marią Kowalską i Ignacym Lissem