Cztery dni festiwalowych emocji za nami. Jeżeli wypełniliście ten czas seansami filmowymi, z pewnością macie już na swoich listach filmy, które zrobiły na was duże wrażenie. W moim harmonogramie znalazło się wiele tytułów startujących w konkursie dla pierwszych i drugich pełnometrażowych filmów fabularnych w dorobku ich reżyserów. Choć do najbardziej prestiżowych plebiscytów w ramach WFF należy bez wątpienia konkurs międzynarodowy, to moją uwagę od zawsze przyciągały debiuty i filmy drugie. Jest w nich wyjątkowa szczerość, świeżość i bezpretensjonalność.
Tegoroczną sekcję 1-2 polecam waszej uwadze szczególnie, bo bo czterodniowym maratonie nie trafiłam jeszcze na obraz, który by mnie rozczarował. Wśród wielu dobrych i bardzo dobrych propozycji znalazła się prawdziwa perełka, którą dla mnie jest już murowanym zwycięzcą. Jeżeli nie widzieliście jeszcze "Ostatnich romantyków" w reż. Davida Péreza Sañudo, przed wami jeszcze dwa festiwalowe pokazy tego tytułu.
Zobacz rozmowę z twórcami "Ostatnich romantyków"
"Ostatni romantycy". Dlaczego to opowieść o każdym z nas?
Irune ma ok. 40 lat, pracę w fabryce papieru i mieszkanie po zmarłych rodzicach w niewielkiej miejscowości nieopodal Madrytu. Ma też ogromny talent plastyczny - jej specjalnością są kwiaty i figurki origami. Po śmierci matki Irune jest jednak bardzo samotna i nieszczęśliwa, a rutynowy tryb życia jeszcze pogłębia jej depresyjny stan. Tym, co rozświetla jej ponure, jednostajne dni, są sąsiedzi, którym może sprawiać drobne radości, a także tajemniczy Miguel Maria z Madrytu, konsultant z infolinii kolejowej, do którego Irune dzwoni pod pretekstem sprawdzenia rozkładu pociągów i zdradza mu swoje życiowe sekrety. Choć kobieta nie jest szczęśliwa w obecnym stanie, to jej neurotyczna natura bardzo boi się jakichkolwiek zmian ani rewolucji.
Jednak rewolucje wiszą w powietrzu, a zmiany są tylko kwestią czasu, co wyraźnie czuć w atmosferze. Kilka przełomowych zdarzeń, które zaburzają poczucie bezpieczeństwa Irune, okazuje się dla niej szansą na nowe życie.
Ta nieporadna hipochondryczka na początku nieco irytuje, jednak jej szczerość i dobro szybko chwyta widza za serce. Kibicowałam Irune niemal od pierwszych chwil, z niepokojem czekając na niepewny finał. Zadowolił mnie w stu procentach, dlatego teraz bardzo kibicuję filmowi i jego twórcom. Chcecie poznać tę niezwykłą historię, w której romantyczna miłość rozkwita na gruzach i pogorzeliskach?
Przed nami jeszcze dwa pokazy "Ostatnich romantyków" w Kinotece:
- czwartek, 17 października o 13:45
- piątek, 18 października o 18:45