Warszawski Festiwal Filmowy wciąż trwa, ale mam już faworyta w konkursie debiutów. Czym zachwycili mnie „Ostatni romantycy”?

i

Autor: Unai Mateo

40. WARSZAWSKI FESTIWAL FILMOWY

Warszawski Festiwal Filmowy wciąż trwa, ale mam już faworyta w konkursie debiutów. Czym zachwycili mnie „Ostatni romantycy”?

Film, który ujmuje szczerością, rozgrzewa ciepłem, wywołuje uśmiech na twarzy i sprawia, że dzień staje się lepszy - a do tego startuje w konkursie 1-2, co oznacza, że jego twórca stawia dopiero pierwsze kroki w świecie kina. Mowa o "Ostatnich romantykach" - obradzie, który śmiało można zaliczyć do kategorii feel good movies. Oto "Amelia" naszych czasów. Ten obraz po prostu musi wygrać tegoroczną rywalizację.

Premiera filmu „Wesele”. Gwiazdy na czerwonym dywanie

Cztery dni festiwalowych emocji za nami. Jeżeli wypełniliście ten czas seansami filmowymi, z pewnością macie już na swoich listach filmy, które zrobiły na was duże wrażenie. W moim harmonogramie znalazło się wiele tytułów startujących w konkursie dla pierwszych i drugich pełnometrażowych filmów fabularnych w dorobku ich reżyserów. Choć do najbardziej prestiżowych plebiscytów w ramach WFF należy bez wątpienia konkurs międzynarodowy, to moją uwagę od zawsze przyciągały debiuty i filmy drugie. Jest w nich wyjątkowa szczerość, świeżość i bezpretensjonalność.

Tegoroczną sekcję 1-2 polecam waszej uwadze szczególnie, bo bo czterodniowym maratonie nie trafiłam jeszcze na obraz, który by mnie rozczarował. Wśród wielu dobrych i bardzo dobrych propozycji znalazła się prawdziwa perełka, którą dla mnie jest już murowanym zwycięzcą. Jeżeli nie widzieliście jeszcze "Ostatnich romantyków" w reż. Davida Péreza Sañudo, przed wami jeszcze dwa festiwalowe pokazy tego tytułu.

Zobacz rozmowę z twórcami "Ostatnich romantyków"

"Ostatni romantycy". Dlaczego to opowieść o każdym z nas? 

Irune ma ok. 40 lat, pracę w fabryce papieru i mieszkanie po zmarłych rodzicach w niewielkiej miejscowości nieopodal Madrytu. Ma też ogromny talent plastyczny - jej specjalnością są kwiaty i figurki origami. Po śmierci matki Irune jest jednak bardzo samotna i nieszczęśliwa, a rutynowy tryb życia jeszcze pogłębia jej depresyjny stan. Tym, co rozświetla jej ponure, jednostajne dni, są sąsiedzi, którym może sprawiać drobne radości, a także tajemniczy Miguel Maria z Madrytu, konsultant z infolinii kolejowej, do którego Irune dzwoni pod pretekstem sprawdzenia rozkładu pociągów i zdradza mu swoje życiowe sekrety. Choć kobieta nie jest szczęśliwa w obecnym stanie, to jej neurotyczna natura bardzo boi się jakichkolwiek zmian ani rewolucji.

Jednak rewolucje wiszą w powietrzu, a zmiany są tylko kwestią czasu, co wyraźnie czuć w atmosferze. Kilka przełomowych zdarzeń, które zaburzają poczucie bezpieczeństwa Irune, okazuje się dla niej szansą na nowe życie.

Ta nieporadna hipochondryczka na początku nieco irytuje, jednak jej szczerość i dobro szybko chwyta widza za serce. Kibicowałam Irune niemal od pierwszych chwil, z niepokojem czekając na niepewny finał. Zadowolił mnie w stu procentach, dlatego teraz bardzo kibicuję filmowi i jego twórcom. Chcecie poznać tę niezwykłą historię, w której romantyczna miłość rozkwita na gruzach i pogorzeliskach?

Przed nami jeszcze dwa pokazy "Ostatnich romantyków" w Kinotece: w czwartek, 17 października o 13:45 i w piątek, 18 października o 18:45.