Smutna prawda

Uczestnik "The Voice of Poland" wydał płytę i nagle zniknął. Teraz wyznał, że został oszukany. "Byłem taki naiwny i głupi"

Michał Sobierajski by finalistą drugiej edycji talent show Telewizji Polskiej "The Voice of Poland". Młody muzyk znakomicie radził sobie w programie i ostatecznie zajął trzecie miejsce. Dwa lata po skończeniu przygody z "The Voice" wydał swój debiutancki album, po czym słuch o nim zaginął. Teraz zdradził, co było przyczyną jego nieobecności na rynku muzycznym.

Michał Sobierajski od najmłodszych lat interesował się muzyką i dość szybko zaczął odnosić sukcesy, także na arenie międzynarodowej. W dzieciństwie rozpoczął naukę gry na fortepianie, później zaczął grać także na fortepianie jazzowym. Dzięki swoim ponadprzeciętnym umiejętnościom już jako piętnastolatek triumfował na międzynarodowym konkursie pianistycznym w Paryżu. Kiedy w 2013 roku zgłosił się do talent show "The Voice of Poland" bez problemu przeszedł przez etap przesłuchań w ciemno i dołączając do drużyny Justyny Steczkowskiej, znalazł się w wielkim finale, ostatecznie zajmując trzecie miejsce. Trenerzy wróżyli mu wielką karierę, a Baron i Tomson namawiali go do kontynuacji swojej muzycznej działalności.

To oni zasiadali w jury pierwszej edycji The Voice of Poland. Mało kto dziś o tym pamięta!

Michał Sobierajski mówi wprost: "Byłem taki naiwny"

Michał Sobierajski wziął sobie do serca rady znanych muzyków i w 2015 roku wydał swój debiutancki album "Przed snem", który jest jedynym krążkiem w dorobku artysty. Choć płyta cieszyła się sporym zainteresowaniem odbiorców, to w pewnym momencie piosenkarz jakby zapadł się pod ziemię. Jeden z internautów zapytał Sobierajskiego ostatnio na TikToku, co się z nim działo. Piosenkarz postanowił szczerze opowiedzieć swoją historię, która jak się okazuje jest bardzo smutna. Były uczestnik "The Voice of Poland" wyznał, że zaufał nieodpowiedniej osobie, która w żaden sposób nie zajęła się odpowiednią promocją wydanego przez niego albumu.

Nie jest to temat łatwy i przyjemny. W 2015 roku wydałem debiutancką płytę „Przed snem”. Niestety, mimo że płyta bardzo dobrze się sprzedawała, miała też ogromną promocję we wszystkich salonach Empik, to żadne piosenki za bardzo nie zaistniały nigdzie po prostu. Myślę, że nie jest to kwestia kiepskiej płyty, uważam, że to jest dobra płyta. […] Uważam, że z promocją coś poszło nie tak i też z moją taką naiwnością… Byłem taki naiwny i głupi, przez lata to sobie potem wyrzucałem. W momencie, kiedy nagrywałem płytę, po prostu zaufałem pewnej osobie, która była moją menadżerką, mimo że wszyscy dookoła mówili mi, że to nie jest odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku. Byłem taki naiwny i tak jej zaufałem, że pozwoliłem jej jakby sterować tym wszystkim, machiną związaną też z wydaniem płyty i potencjalną trasą koncertową - powiedział Sobierajski na TikToku.

Wokalista wyznał, że poczuł się oszukany przez menadżerkę. Nie zamierza jednak się poddawać i swoją twórczość chce promować w mediach społecznościowych.

Na początku ta osoba mnie wspierała i wszystko było ok, mogłem liczyć na nią. Gdy przyszło co do czego i nagrałem już płytę, to nagle po prostu przestała odbierać telefony. Jakby zapadła się pod ziemię. Tak naprawdę zostałem sam z wydaną płytą, zaplanowanymi występami, ale bez dalszych perspektyw. Nie wiedziałem, co mam dalej robić. Nie chcę już roztrząsać, co by było, gdyby, bo życie się toczy dalej. Ja już też wybaczyłem tej osobie. Gdybym ją spotkał na ulicy, pewnie bym zagadał, co słychać. Nie jest to łatwe, bo było mi bardzo przykro - powiedział na zakończenie były uczestnik "The Voice of Poland".

Michał Sobierajski nie zrezygnował do końca z muzyki. Dziś nie tylko pracuje jako nauczyciel śpiewu i gry na fortepianie, ale także komponuje nowe utwory. W mediach społecznościowych często zamieszcza także własne covery znanych utworów.