Kino religijne przez dekady funkcjonowało na obrzeżach mainstreamu – przeznaczone głównie dla wierzących, nacechowane patosem, emfazą i podniosłym tonem. Nawet najgłośniejsze produkcje, takie jak kultowa "Pasja" Mela Gibsona, choć zrealizowane z rozmachem, niosły ze sobą ciężar duchowego przesłania, który skutecznie odstraszał tych, którzy szukali raczej historii niż rekolekcji. Oglądając filmy o Jezusie czy biblijnych prorokach, trudno było zapomnieć, że to przede wszystkim przekaz religijny, dopiero później dramat.
Na tym tle "The Chosen" jawi się jako rzadki wyjątek – serial, który nie rezygnując z duchowego rdzenia, na pierwszym planie stawia człowieka i relacje. Opowiada historię Jezusa i jego uczniów w sposób, który można śledzić z ciekawością nawet bez religijnego kontekstu. To wciągający dramat historyczny, psychologicznie wiarygodny i narracyjnie precyzyjny. Sezon piąty tylko tę opinię wzmacnia.
Napięcie w świętym mieście
Już w pierwszych minutach trafiamy do Jerozolimy, gdzie Jezus przybywa jak król – witany przez tłumy z gałązkami palmowymi i pełen skupienia. Nie ma tu jednak miejsca na triumf – za chwilę zacznie się prawdziwy dramat.
W dniu żydowskiego Święta Paschy przed świątynią panuje ruch i gwar. Jezus zauważa, że dom Jego Ojca został przekształcony w targowisko. W jednej z najmocniejszych scen sezonu przewraca stoły handlarzy i zrywa ze schematem cichego nauczyciela. To on uderza pierwszy – nie w tłum, ale w skorumpowany system kapłański.
Reakcja władz religijnych jest natychmiastowa. Arcykapłani – szczególnie Kajfasz – zaczynają planować, jak pozbyć się niewygodnego proroka. Atmosfera gęstnieje z każdą minutą, a widz czuje, że ten spór nie zakończy się kompromisem. W tle dojrzewa spisek, który nie tylko zagrozi pozycji Jezusa, ale ostatecznie doprowadzi do jego śmierci.
Uczniowie na rozdrożu
W piątym sezonie na pierwszy plan wychodzą też uczniowie – i to nie w idealizowanej wersji. Piotr, Jakub, Jan, Mateusz – każdy z nich mierzy się z własnymi frustracjami, niezrozumieniem dla działań Jezusa, a czasem wręcz z rozczarowaniem jego decyzjami. Szczególnie wyraziście zarysowany jest wątek Piotra, który nie potrafi pogodzić się z zachowaniem Mistrza wobec narastającego zagrożenia. Nie szuka już tylko wiary – chce działania. Z kolei obecność Judasza w grupie staje się coraz bardziej wyczuwalna – nie mówi wiele, ale kamera wie, kiedy go pokazać. To tykająca bomba, którą widz zna lepiej niż bohaterowie.
W relacjach między uczniami pojawia się napięcie, nieufność, czasem nawet zazdrość. Wspólnota, która w poprzednich sezonach wydawała się silna i zjednoczona, zaczyna się kruszyć. Twórcy nie idą w moralizatorstwo – pokazują raczej grupę ludzi, którzy mierzą się z czymś większym, niż potrafią zrozumieć. I właśnie dlatego ich historia tak angażuje.
Nowa Jerozolima, nowe zagrożenia
To już nie wędrowna wspólnota, ale niemal polityczny ruch, który budzi niepokój zarówno wśród rzymskich władz, jak i lokalnych przywódców religijnych. Miasto aż kipi od podejrzeń i ukrytych napięć. Nawet tłumy, które witają Jezusa, nie są jednoznacznie pozytywne – entuzjazm sąsiaduje tu z niezrozumieniem i lękiem. Święto Paschy staje się tłem do walki o władzę i wpływy – nie tylko duchowe, ale też społeczne i polityczne.
Sceny zbiorowe – jak poruszający tłum czy intensywne rozmowy na rynku – są doskonale nakręcone. Serial z sezonu na sezon coraz bardziej przypomina historyczne widowisko – ale nie traci kameralności. Kamera zbliża się do twarzy bohaterów, szuka emocji, nie efektów. Obok Jonathana Roumiego (Jezus) na ekranie błyszczą Shahar Isaac (Piotr), Elizabeth Tabish (Maria Magdalena), Paras Patel (Mateusz) czy Noah James (Andrzej) – każdy z nich wnosi do tej historii autentyczność i głębię.
"The Chosen" to jeden z tych rzadkich przypadków, gdy biblijna opowieść staje się czymś więcej niż ekranizacją Ewangelii. To pełnoprawny serial dramatyczny – dobrze napisany, świetnie zagrany i głęboko ludzki. Piąty sezon wciąga i angażuje od pierwszej minuty, a to najlepszy znak, że twórcy wykonali świetną robotę.
Śmiało można stwierdzić, że jest to serial dla każdego – bez względu na wyznanie czy poglądy. Bo w gruncie rzeczy dostajemy historię o tym, co najbliższe każdemu z nas: relacjach, nadziei i próbach zrozumienia własnego losu. Warto.

i