Zaskakujące doniesienia!

Tajemnica "Od przedszkola do Opola" wyszła na jaw po latach. Tego nikt się nie spodziewał!

Program "Od przedszkola do Opola" był jednym z najpopularniejszych formatów rozrywkowych, które pojawiły się w polskiej telewizji w latach 90. Choć od lat nie jest już emitowany na antenie publicznego nadawcy, widzowie nadal z sentymentem wspominają show. Prowadzącym był uwielbiany przez widzów Michał Juszczakiewicz. Po latach zdradził on jedną z najbardziej skrywanych tajemnic programu.

Program "Od przedszkola do Opola" zagościł na ekranach telewizyjnej Jedynki 19 lutego 1995 roku. Do studia popularnego show zapraszano znanych artystów polskiej sceny muzycznej, między innymi Maryla Rodowicz, Danuta Rinn, Krzysztof Krawczyk, Halina Frąckowiak czy legendarne zespoły Perfect, Tercet Egzotyczny i De Mono, a ich przeboje we własnych interpretacjach śpiewały dzieci w wieku przedszkolnym. Show z marszu stało się jednym z ulubionych formatów artystyczno-rozrywkowych. "Od przedszkola do Opola" przyciągało przed telewizory liczne grono odbiorców przez dwanaście lat. To właśnie w tym formacie pierwsze kroki na scenie stawiały doskonale dziś znane Sylwia Grzeszczak, Natalia Szroeder i Daria Zawiałow. Ostatni odcinek programu, ku wielkiemu rozczarowaniu widzów, wyemitowano na antenie TVP1 26 maja 2007 roku.

Zobacz także: Quiz. Która stacja emitowała ten program z lat 90.? Komplet punktów tylko dla prawdziwych telemaniaków

SYLWIA GRZESZCZAK o Motylach, lataniu i planach na album!

Michał Juszczakiewicz zdradził, jak działał słynny "krzykomierz" w "Od przedszkola do Opola"

Program od samego początku jego emisji prowadził niezawodny Michał Juszczakiewicz, który dopingował i wspierał małych wykonawców. Choć "Od przedszkola do Opola" miało charakter konkursu, to żaden z uczestników nie wyszedł ze studia z pustymi rękoma. Prowadzący w rozmowie z RMF FM zdradził, na jakie prezenty mogły wówczas liczyć występujące w programie dzieci.

To były zabawki od sponsorów, potężne misie-przytulanki, czasami jakieś drobne instrumenty muzyczne, walkmany - wyjawił Juszczakiewicz.

Ci, którzy choć raz oglądali program, znakomicie pamiętają "krzykomierz", który wskazywał, ilość oklasków, jakie zdobyli poszczególni wykonawcy. Michał Juszczakiewicz wyjawił, jak działał ten tajemniczy przyrząd. Z pewnością nie mieliście pojęcia, jak działał ten tajemniczy przyrząd!

To był żywy człowiek w środku! Doktor nauk o dźwięku z Politechniki Gdańskiej, który przychodził ze swoją tajemniczą walizeczką, w której miał decybelomierz. I ponieważ, chyba na początku, koszty były tak duże, że producent postanowił przyoszczędzić, więc nie stworzyliśmy urządzenia w środku, które automatycznie mierzy ten poziom dźwięku. Pośrednikiem między decybelomierzem a brawami na widowni był pan inżynier - powiedział legendarny prowadzący w tejże rozmowie.

Jak podkreślił, nie było mowy o przekłamaniach, ponieważ pomiar odbywał się za pomocą prawdziwego decybelomierza, więc nie było mowy o tym, aby wynik był niedokładny.

On tam cichutko wchodził do tej budki do środka, miał krzesełko, miał otworek, przez który wystawiał końcówkę decybelomierza i rozpoczynał mierzenie. Było opóźnienie, on nas informował po jakimś czasie, czasem po sekundzie czy po dwóch. Trzeba pamiętać, że to był jednak pomiar naukowy - wyznał Michał Juszczakiewicz.

Wiedzieliście o tym, że właśnie w taki sposób mierzono siłę oklasków w programie "Od przedszkola do Opola?