W dobie dziesiątek serwisów streamingowych, które każdego miesiąca prześcigają się w dostarczaniu nam nowego kontentu, nietrudno o dobry, wciągający serial. Te widowiskowe i zrealizowane z ogromnym rozmachem wciąż jednak zdarzają się stosunkowo rzadko i jeszcze rzadziej są naprawdę udane. Ostatnim małoekranowym kostiumowym widowiskiem, które mogliśmy podziwiać w zbiorowym zachwycie, były chyba złote czasy “Gry o tron” i to właśnie one są jednym z głównych skojarzeń, które nasuwają się podczas seansu nowego “Szōguna”. Ale od początku.
“Szōgun” – recenzja serialu na podstawie powieści Jamesa Clavella
Rzecz dzieje się w 1600 roku w feudalnej Japonii, nad którą zawisa widmo wojny domowej. Główny bohater, Lord Yoshii Toranaga, zostaje otoczony przez wrogów i musi wykombinować, jak zachować zarówno głowę, jak i honor. Mniej więcej w tym samym czasie przy brzegu odnaleziony zostaje tajemniczy europejski okręt, na którego pokładzie znajduje się niejaki John Blackthorne – angielski nawigator o niewyparzonej gębie i olbrzymich pokładach uroku osobistego. Losy tych dwóch panów nierozerwalnie się ze sobą splatają, a my wyruszamy z nimi w podróż pełną wybojów, intryg, piętrzących się plot twistów i… trupów.
“Szōgun” zawiera w sobie niemal wszystko, za co kiedyś miliony widzów pokochały wspomnianą wcześniej “Grę o tron” – jest tu rozmach, dobrze wykorzystany (i z pewnością gargantuiczny) budżet oraz pieczołowicie skonstruowana narracja, która pozwala nam połapać się w kilku wątkach na raz. Są fascynujący, niejednoznaczni bohaterowie, wyśmienite aktorstwo, błyskotliwe dialogi, rubaszny humor przeplatany z odpowiednią dozą patosu, spora dawka brutalności i wreszcie – piekielnie wciągająca intryga, która nie pozwala oderwać wzroku od ekranu (gwarantuję wam, że z niecierpliwością dziecka będziecie wyczekiwać kolejnych odcinków). No brakuje tylko smoków i Ramina Djawadiego, bo muzyka to chyba jedyny aspekt tego serialu, który nie zasługuje na peany.
Twórczy duet Rachel Kondo x Justin Marks doskonale dawkuje informacje i balansuje pomiędzy ekspozycją, a pchaniem fabuły do przodu. Tej pierwszej jest tu oczywiście całkiem sporo, w końcu operujemy w realiach świata nie tylko zamierzchłego, ale też tak bardzo nam odległego, zarówno geograficznie, jak i kulturowo. I to właśnie zderzenie kultur i wynikające z niego konflikty i nieporozumienia są bijącym sercem tej opowieści.
“Szōgun” jest humanistyczną rozprawą o honorze, powinności, tradycji i poszanowaniu drugiego człowieka. Traktuje też rzecz jasna o władzy, okrucieństwie i poświęceniu, co przekłada się na szalenie angażującą fabułę. Zakładam oczywiście pewien margines błędu, w końcu nie zaznałam jeszcze przyjemności obejrzenia dwóch finałowych odcinków, ale już po pierwszych ośmiu mogę zapewnić was, że mamy tu do czynienia z serialem wprost fenomenalnym, do którego będziemy wracać myślami jeszcze wielokrotnie, a już zwłaszcza przy końcoworocznych zestawieniach top of the top.
Pierwsze dwa odcinki “Szōguna” debiutują w ofercie Disney+ we wtorek 27 lutego, pozostałe ukazywać się będą co tydzień.
SPRAWDŹ TEŻ: Najciekawsze serialowe premiery 2024 roku. Na które nowości i powroty warto zwrócić szczególną uwagę?