"Daredevil" uchodził niegdyś nie tylko za jeden z najlepszych seriali Netfliksa, ale także opus magnum herosów ze srebrnego ekranu. Od tamtej chwili minęło oczywiście sporo czasu i światło dzienne ujrzały perełki pokroju "The Boys" i "WandaVision", lecz Matt Murdock ze swoją walką o sprawiedliwość w owładniętym bezprawiem Hell's Kitchen wciąż zajmuje wyjątkowe miejsce w sercach widzów.
Powrót Charliego Coxa do roli (mogliśmy go oglądać w najnowszym "Spider-Manie" i "She-Hulk") spotkał się zatem z olbrzymim entuzjazmem, i pociągnął za sobą zamówienie zupełnie nowego serialu. Czy zupełnie jest tu słowem kluczem? Cóż, i tak i nie.
Polecany artykuł:
"Daredevil" od Disneya będzie mniej krwawy, niż ten Netfliksa
W najnowszym wywiadzie Charlie Cox zdradził, że zdjęcia do 18-odcinkowego serialu "Daredevil: Born Again" ruszą w lutym 2023 roku i potrwają aż do grudnia. Aktor pochwalił decyzję studia na rozciągnięcie produkcji do tak długiego metrażu (co jest całkiem zabawne w kontekście tego, że w przypadku jego netfliksowego odpowiednika już 13 odcinków to było stanowczo za dużo). Uznał bowiem, że dzięki temu scenarzyści zachowają balans pomiędzy klimatami superhero, a prawniczymi.
Następnie wypowiedź aktora zeszła na dość niebezpieczne rejony, a mianowicie to, czego fani Diabła z Hell's Kitchen obawiali się najbardziej – dostosowanie treści do młodszych odbiorców. Największą siłą "Daredevila" od Netfliksa była właśnie jego brutalność, oraz posępna i mroczna atmosfera. Charlie Cox stwierdził jednak, że tworzenie drugi raz takiego samego serialu nie miałoby sensu, a sam wierzy, że twórcy "Born Again" wezmą od poprzednika wszystko, co najlepsze i dostosują do nowych realiów.
To musi być reinkarnacja, coś innego, w innym razie dlaczego mielibyśmy to robić? Ta postać działa najlepiej, gdy jest kierowana do nieco dojrzalszej widowni. Myślę, że serial Disney+ będzie mroczny, ale nie aż tak krwawy. Tym, którzy oczekują kontynuacji serii Netfliksa, powiedziałbym, że to już za nami – weźmy stamtąd rzeczy, który działały i rozszerzmy to. Czy damy radę dotrzeć do młodszych widzów bez utraty tego, co naprawdę się udało?
Odpowiadając na końcowe pytanie aktora – szczerze wątpię, i czytając komentarze w social mediach nabieram przekonania, że inni widzowie również. Na ile Myszka Miki zdoła nas jednak zaskoczyć dostarczając produkt z najwyższej pułki, przekonamy się w 2024 roku.