Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym śpiewał Grzegorz Markowski i pan komendant w pierwszym odcinku “Rojsta Millenium”. To motto z pewnością przyświecało Janowi Holoubkowi, bo choć po seansie całego sezonu rozpocznie się zbiorowe błaganie o więcej, twórca z uporem maniaka powtarza, że to koniec i możemy się rozejść (ale nie na długo, bo już kręci dla nas kolejny serial).
“Rojst” po raz trzeci i ostatni
Bohaterowie “Rojsta” są na tyle sympatyczni, że odpalając trzeci sezon można poczuć się, jak na spotkaniu ze starymi znajomymi. Nie jest to wprawdzie reunion nader przyjemne, bo choć kierownik urządza huczną imprezę, znów padają trupy, a złowieszczy las na Grontach wypluwa z siebie kolejną ofiarę. A nawet dwie. Tym razem nie są to jednak świeże zwłoki, tylko takie, które swoje już tam przeleżały. I wiem, o czym z miejsca pomyślicie – ponownie wracamy do wątku nieszczęsnego obozu, który mieścił się tam po wojnie, ale nie zapędzajcie się zbytnio z pochopnymi wnioskami, gdyż sprawa jest znacznie bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać.
Wątek wspomnianych trupów przejmują tym razem archeolożka Joanna Drewicz (w tej roli Vanessa Alexander); która notabene nawiązała dość bliską relację z Piotrem Zarzyckim (Dawid Ogrodnik jakby ktoś jakimś cudem nie pamiętał); i pani asesor grana przez Mariannę Gierszewską. Jest też nowy prokurator, który choć nie jest takim zwyrodnialcem, jak jego poprzednik, to kręgosłupem moralnym i otwartością umysłu wybitnie nie grzeszy.
W tak zwanym międzyczasie Zarzycki i Jass zostają wciągnięci w kolejną kryminalną zagadkę, tym razem o zabarwieniu mocno osobistym, a Mika usiłuje domknąć ostatnią sprawę, zanim przejdzie na emeryturę. Jest też oczywiście Wanycz i jego ciągła tęsknota za Elsą, nowy gang trzęsący miastem i wspomniany wcześniej kierownik, który świętuje urodziny i tak się składa, że ma jeszcze w zanadrzu kilka tajemnic wartych zgłębienia. W efekcie funduje nam wycieczkę do lat 60., podczas której śledzimy jego młodzieńcze lata i początki w biznesie… około-rozrywkowym. A teraz, skoro ekspozycję mamy już za sobą, przejdźmy do oceny.
SPRAWDŹ TEŻ: “Rojst” – co musicie pamiętać z poprzednich sezonów? Brodka odświeży wam pamięć!
“Rojst Millenium” – recenzja finałowego sezonu
“Rojst” może poszczycić się członkostwem elitarnego klubu seriali, które im dalej w las (na szczęście nie ten na Grontach), tym stają się lepsze. Pierwsza odsłona miała bowiem swoje bolączki, druga stała o kilka klas wyżej, a trzecia to już… klasa sama w sobie. Intryga jest ciekawa i złożona bardziej, niż gwiazdozbiory, które tak namiętnie studiowała Jass, narracja spójna, scenariusz światowej klasy, a realizacja – jak zawsze – pierwszorzędna.
Na peany zasługuje też oczywiście obsada, z Magdaleną Różczką i Łukaszem Simlatem na czele. Poprzednio świeżaki, teraz już starzy “rojstowi” wyjadacze, spisują się znakomicie zarówno oddzielnie, jak i w duecie, doskonale czując swoich bohaterów. Bardzo pozytywnie wyróżniają się też Agnieszka Żulewska jako Nadia, której wątek wzbija się w “Millenium” na kolejny poziom dramatu; Michał Pawlik jako poczciwy, kradnący serca widzów sierżant Dzidzia, oraz debiutujący w “Rojście” Filip Pławiak w roli młodego kierownika, który sprostał karkołomnemu zadaniu zmierzenia się z kreacją Piotra Fronczewskiego. Jeśli do czegoś miałabym się przyczepić to chyba tylko do jego zmodyfikowanego komputerowo głosu, który brzmi dość… no cóż, komputerowo.
“Rojst Millenium” to godne zakończenie trylogii, którą możemy chwalić się całemu światu
Nie będę owijać w bawełnę – nie wszystkie wątki znajdują tu satysfakcjonujący finał. Nie mam jednak na myśli fabularnych wtop, a okrucieństwo Jana Holoubka, który nie mógł pozwolić, by wszyscy jego bohaterowie odjechali z uśmiechami na twarzach w stronę zachodzącego słońca. Nie jego to oczywiście wadą, ale uznałam to za fakt wart odnotowania, byście wiedzieli, z jakim nastawieniem zasiąść do “Rojsta Millenium”. Czeka was bowiem wciągający i pełen emocji seans, okraszony kilkoma przekleństwami rzuconymi pod nosem.
Reasumując, “Rojst Millenium” spina w zgrabną klamrę kryminalną trylogię, która z uwagi na swój poziom i uniwersalność, może być naszym niezwykle wartościowym towarem eksportowym. Niech zagranico wiedzą, że Polacy potrafią w dobre seriale.