“Ród smoka” jako nietypowa adaptacja, czyli o książce słów kilka
Już wstęp do “Ognia i krwi” daje nam do zrozumienia, z jakim typem książki mamy do czynienia. Czytamy tam bowiem:
“Ogień i krew: Historia królów Westeros z Dynastii Targaryenów” (…) zrelacjonowana przez arcymaestera Gyldayna z Cytadeli Starego Miasta (tu przepisana przez George’a R.R. Martina).
Jest to zatem powieść pisana in-universe, przyjmująca formułę podręcznika od historii, w której mamy do czynienia z niewiarygodnym narratorem – rzeczony maester usiadł bowiem do spisania dziejów smoczego rodu na długie lata po Tańcu Smoków. Nie był zatem bezpośrednim świadkiem opisywanych wydarzeń i opierał się na trzech różnych źródłach informacji. Źródła te często się ze sobą nie zgadzały, a nawet przeczyły sobie wzajemnie i w efekcie chwilami otrzymywaliśmy kilka różnych wersji tego samego wydarzenia. Niektóre z nich, a przynajmniej sam fakt ich wystąpienia, są jednak niepodważalne – wspomniane różnice dotyczyły zazwyczaj kontekstu i zdarzeń pobocznych.
To oczywiście sprawia, że “Ród smoka” z założenia nie mógł być ekranizacją. Ryan Condal (showrunner) zyskał zaś olbrzymią swobodę – mógł wybrać, na której relacji opierać się będzie na każdym etapie tworzenia fabuły, a nawet wymyślić własną wersję. W końcu wszystkie trzy źródła nie mogą mieć racji, ale wszystkie mogą się mylić.
Tu pojawia się oczywiście pytanie, jak mamy traktować “Ród smoka” – jak prawdę objawioną, gdzie książka to niewiarygodna i nierzetelna kronika, a Ryan Condal pokazuje nam teraz jak było naprawdę? A może to wyłącznie jego interpretacja, kolejne potencjalne źródło informacji dla odbiorcy, które nie jest w pełni wiążące i kanoniczne? Tego nie wiemy, więc niech każdy z was wybierze tę opcję, która bardziej mu pasuje. Teraz zaś przejdźmy do meritum.
SPRAWDŹ TEŻ: “Ród Smoka” — wyjaśniamy drzewo genealogicznego Targaryenów
“Ród smoka” – serial, a książka. Objaśniamy najważniejsze różnice
Po seansie pierwszego sezonu “Rodu smoka” można rzucić stwierdzeniem, że książka sobie, a serial sobie. Ryan Condal wprowadził bowiem wiele zmian – mniejszych i większych – co poskutkowało tym, że historia Tańca Smoków dość mocno (żeby nie powiedzieć drastycznie) zmieniła swój wydźwięk. Nie będę się tu oczywiście bawić w punktowanie każdej najmniejszej zmiany, bo zanudziłabym was na śmierć (radzę po prostu przeczytać książkę), ale skupię się na tych najbardziej znaczących odstępstwach. Oto one:
Wielka Rada roku 101 o.P.
W scenie otwierającej “Ród smoka” dowiadujemy się, że król Jaehaerys I Targaryen, w obawie, że problem sukcesji doprowadzi do wojny, zwołał w Harrenhal Wielką Radę, podczas której lordowie Westeros mieli zdecydować, kto zasiądzie po nim na Żelaznym Tronie – jego wnuczka Rhaenys, czy wnuk Viserys. Wybrano wówczas Viserysa i sprawa była zamknięta. W książce było to jednak nieco bardziej skomplikowane.
Rhaenys była jedyną córką najstarszego syna Jaehaerysa, Aemona (który wówczas już nie żył), Viserys zaś starszym z męskich potomków drugiego syna, Baelona (ten też już nie żył). Zgodnie z prawem andalskim (czyli tym, które obowiązuje lordów Westeros) to Rhaenys winna była zostać następczynią. Jaehaerys powołał się jednak na zwyczaj i tradycję, które wskazywały, że rodziny królewskiej (a tym samym kwestii sukcesji) nie obowiązuje rzeczone prawo i pierwsi w kolejce do tronu są zawsze mężczyźni.
Lordowie Siedmiu Królestw widocznie podzielali jego pogląd, bowiem Rhaenys została szybko wykluczona ze względu na płeć, i ostateczny wybór sprowadzał się do Viserysa i… syna Rhaenys, Leanora (tego, który poślubił później Rhaenyrę). Miażdżącą większością głosów wygrał Viserys, głównie przez fakt, iż dziedziczył on przez męskiego potomka (Baelona), zaś Laenor dziedziczyłby przez kobietę (Rhaenys). Konkluzja była zatem taka, że mężczyzna, niezależnie od wieku i stopnia pokrewieństwa, zawsze ma pierwszeństwo przed kobietą i jej męskimi potomkami (ergo: dopóki żyje jakikolwiek męski przedstawiciel rodu Targaryenów, kobieta nigdy nie zasiądzie na tronie). I tutaj co istotne – narrator informuje nas, że w oczach wielu decyzja Wielkiej Rady uchodziła za precedens, który od tej pory miał stanowić wyznacznik linii sukcesji.
Ryan Condall znacząco zatem uprościł całe to wydarzenie, ignorując tym samym wątek polityczno-prawny, który stanowił rdzeń przyszłego konfliktu. Zamiast tego w “Rodzie smoka” skupił się niemal wyłącznie na rodzinnych niesnaskach głównych bohaterów, przez co opowieść stała się… płytsza. Brakuje w niej pogłębienia motywacji poszczególnych postaci (do czego zresztą jeszcze przejdziemy), które nie opierały się wyłącznie na osobistych animozjach, a do tego niemal całkowicie usunął problematykę prawa dziedziczenia – w “Ogniu i krwi” nie da się jednoznacznie i bez żadnych wątpliwości określić, kto był prawowitym dziedzicem Viserysa – Rhaenyra, czy Aegon (z jednej strony mamy bowiem decyzję króla, z drugiej zaś precedens uznawany przez większość społeczeństwa + prawo zwyczajowe). A na tym polegał w gruncie rzeczy cały fun.
Relacja Rhaenyry i Alicent
W serialu księżniczka Rhaenyra i lady Alicent są w podobnym wieku i przyjaźnią się od dziecka. Rozdziela je wpierw ślub tej drugiej z ojcem tej pierwszej, a następnie zazdrość Alicent o swobodę, frywolność i uprzywilejowanie, jakimi cieszyła się córka króla. W książce zaś nie ma mowy o żadnej przyjaźni, a Alicent jest starsza od Rhaenyry o 9 lat – w chwili, gdy Rhae zostaje uznana za dziedziczkę, a panna Hightower wychodzi za Viserysa (etap pierwszych dwóch odcinków serialu), Rhaernya ma 9 lat, a Alicent 18 (Viserys z kolei 28). Początkowo łączy je dość ciepła relacja macocha-pasierbica, a wszystko zmienia się wraz z narodzinami Aegona. Alicent, podobnie jak jej ojciec, upiera się, że prawowitym dziedzicem Żelaznego Tronu jest jej syn. Gdy Viserys odmawia zmiany swojej decyzji, Alicent zaczyna antagonizować Rhaenyrę i dochodzi do konfliktu, który zrodził podział na stronnictwa Zielonych i Czarnych.
Te zmiany znacząco wpływają na odbiór postaci Alicent – w serialu jest sfrustrowanym, zazdrosnym babskiem z syndromem dewotki, w książce zaś motywuje ją (błędnie pojmowane) dobro syna. Książkowa Alicent chciała posadzić Aegona na tronie, bo to mu się jej zdaniem należało i tym samym usiłowała wynagrodzić mu jawną dyskryminację ze strony ojca. Cechowała ją też większa sprawczość, ale Ryan Condall tworząc “Ród smoka” ewidentnie usiłował ją na siłę wybielić, co przyniosło w gruncie rzeczy odwrotny skutek – książkowa Alicent to dobrze skonstruowany czarny charakter z przekonującymi motywacjami i naprawdę da się ją lubić (na zasadzie love-hate relationship), serialowa zaś może i wzbudza lekkie współczucie, ale głównie jednak irytację (przynajmniej u większości widzów) i sama w sumie nie wie, co usiłuje osiągnąć.
Pomyłka Alicent i motywacje Aegona
W scenie zwieńczającej 8. odcinek “Rodu smoka” Alicent towarzyszy Viserysowi w sypialni i błędnie interpretuje jego słowa – wydaje jej się, że mąż zmienił zdanie i chce by to Aegon przejął po nim rządy. W książce taka scena nie występuje, a Alicent doskonale wie, że sadzając syna na tronie, działa wbrew woli króla. To ona przewodzi Zielonej Radzie, nie bawi się w bronienie Rhaenyry (zwłaszcza, że od lat planowała pozbawić ją tronu) i wprawdzie nie chce zabić księżniczki, ale liczy, że ta wyświadczy im przysługę i umrze przy porodzie.
To przekłada się na motywacje samego Aegona, który – tak jak w serialu – początkowo odmawia sięgnięcia po władzę. Nie używa jednak argumentu per “nie chcę odpowiedzialności, nie nadaję się do tego”. Chce po prostu uszanować wolę ojca, podkreśla, że to Rhaenyra jest następczynią, bo to ją wybrał Viserys, i stwierdza nawet, że jakim bratem by był, gdyby spróbował ograbić własną siostrę z należnego jej dziedzictwa. W serialu zmienia zdanie, gdy matka przekonuje go, że ojciec zmienił swoją wolę – w książce zgadza się na koronację dopiero po tym, jak sir Criston Cole nakreśla mu jakże fatalistyczną wizję rządów Rhaenyry – krótko rzecz ujmując wmawia mu, że przyrodnia siostra zamorduje nie tylko jego, ale też jego braci, synów, matkę i dziadka. W końcu Aegon i reszta męskiego potomstwa Alicent zawsze stanowiliby dla Rhae zagrożenie (znów wątek polityczno-prawny). To znacząco wpływa na odbiór postaci Aegona, który w pierwowzorze miał jednak jakieś zalążki przyzwoitości i sięgnął po tron, by chronić swoich najbliższych. W serialu sprowadzono go zaś do roli jednowymiarowego złoczyńcy (i dodano scenę gwałtu na służce, która nie występuje w książce).
Postawa Daemona i Rhaenyry w finałowym odcinku 1. sezonu
Z uwagi na to, że w książce nie pojawia się motyw przepowiedni Aegona Zdobywcy o ataku umarłych, Rhaenyra nie rozważa przyjęcia warunków Zielonych, tak jak ma to miejsce w serialu. Nie zachowuje wstrzemięźliwości i wprost oświadcza, że dostanie albo Żelazny Tron, albo głowę Aegona. Daemon zaś zachowuje zimną krew, w przeciwieństwie do tego, co pokazano w “Rodzie smoka”. Serialowy Książę Łotrzyk chce walić w Zielonych na oślep i oświadcza, że mają przecież w zanadrzu aż 13 smoków, podczas gdy ich przeciwnicy zaledwie 4. Wścieka się i wydziera na Rhaenyrę, że ta nie chce działać pochopnie.
Tymczasem w książce to lord Corlys i księżniczka Rhaenys wspominają o smoczej przewadze Czarnych, a Daemon i Rhaenyra sprowadzają ich na ziemię tłumacząc, że 3 z tych 13 smoków są dzikie, kolejne 3 nie mają jeźdźców, a na kilku pozostałych latają dzieci. Książkowy Daemon jest zatem bardziej opanowany, przebiegły i zwyczajnie inteligentny, podczas gdy serialowy wychodzi na bezmyślnego furiata.
“Wypadek” Aemonda z Vhagar i śmierć Lucerysa Velaryona
W finale 1. sezonu serialu Aemond Targaryen ściga swego siostrzeńca na smoku, by go nastraszyć, a gdy sytuacja wymyka się spod kontroli, usiłuje powstrzymać swą smoczycę przed atakiem. Po tym, jak Vhagar rozszarpuje księcia Lucerysa i jego smoka Arraxa, Jednooki syn Alicent jest wyraźnie przerażony. Tymczasem w książce sytuacja jest jednoznaczna i znacząco… inna. Aemond celowo wsiada na swojego smoka i goni Lucerysa, by go zamordować.
Na wzmiankę zasługuje też fakt, że w młodości Aemond wcale nie był gnębiony przez synów Rhaenyry (jak ma to miejsce w “Rodzie smoka”), a wręcz odwrotnie, i podczas awantury o przejęcie Vhagar (7. odcinek) to on jest agresorem atakującym swoich siostrzeńców, nie odwrotnie. Książkowy Aemond jest zatem bardziej jednowymiarowym i złowieszczym złoczyńcą, który przypomina nieco Joffreya na smoku. Ryan Condall dodał mu zaś nieco warstw i człowieczeństwa.
Do dość istotnych zmian należą też: brak księcia Daerona Targaryena, czyli najmłodszego z synów Alicent i Viserysa, oraz upozorowanie śmierci sir Laenora, który w książce naprawdę został zamordowany. Na obecną chwilę nie sposób jednak określić, jak te zmiany wpłyną na fabułę, zwłaszcza, że George R.R. Martin zapewnił, że Daeron się jeszcze pojawi. Z wnioskami dot. tych dwóch przypadków musimy się zatem wstrzymać do debiutu 2. sezonu “Rodu smoka”.
“Ród smoka” – kiedy 2. sezon ujrzy światło dzienne?
Na obecną chwilę wiemy jedynie, że “Ród smoka” powróci z nowymi odcinkami (których tym razem będzie tylko 8) latem 2024 roku. Dokładna data premiery nie została jeszcze ogłoszona.