Pierwsze kontrowersje związane z nową Śnieżką pojawiły się już przy ogłoszeniu obsady, a konkretniej – odtwórczyni głównej roli. W słynną księżniczkę o, jak wskazuje samo imię, śnieżnobiałej skórze wcieli się bowiem gwiazda “West Side Story” Rachel Zegler, która ma polsko-kolumbijskie korzenie, a jej skóra zdecydowanie śnieżnobiała nie jest. Naczelni przeciwnicy nadmiernej poprawności politycznej wyrazili wówczas swoją dezaprobatę, ale dość szybko ucichli. Potem jednak Disney zrzucił kolejną “bombę”.
Internet obiegły bowiem zdjęcia siedmiu krasnoludków, a właściwie to siedmiorga i wcale nie krasnoludków. Uznano bowiem, że czas odejść od krzywdzących stereotypów i teraz kompanami Śnieżki będą po prostu mężczyźni o różnym pochodzeniu etnicznym i jedna kobieta. Jedynym aktorem z karłowatością, którego ujrzymy na ekranie, będzie Martin Klebba. Taki ruch nie spodobał się niskorosłemu kaskaderowi Jasonowi Acuñie, który podniósł, że decyzje tego typu odbierają miejsca pracy niskim aktorom.
To jednak było zaledwie preludium. Prawdziwą burzę wywołały bowiem wypowiedzi odtwórczyni głównej roli, która zajęła już chyba miejsce Hailey Bieber jako najbardziej znienawidzonej osoby na TikToku.
Rachel Zegler nienawidzi Śnieżki? Czyli co jest nie tak z remakiem Disneya
Promując swój film Rachel Zegler obwieściła, że jako dziecko nie była fanką klasycznej “Królewny Śnieżki”, gdyż ją… przerażała. Wróciła do tej animacji dopiero, gdy związała się z aktorskim remakiem. Później było tylko lepiej. W jednym z wywiadów aktorka postanowiła przypomnieć światu, że nie żyjemy w 1937 roku (no shit, Sherlock) i jej interpretacja Śnieżki będzie zupełnie inna (czy to zatem wciąż Śnieżka?).
Nie zostanie uratowana przez księcia i nie będzie marzyć o prawdziwej miłości. Marzy o zostaniu przywódczynią, którą wie, że może być – obwieściła.
W postępowości nie ma oczywiście nic złego, a kreowanie silnych i niezależnych kobiecych bohaterek to coś, czego kino potrzebuje. Ale wszystko ma swoje granice. Abstrahując już od faktu, że oryginalna “…Śnieżka” była czymś znacznie głębszym niż tanie romansidło o damie w opałach (co usilnie próbuje wcisnąć nam Rachel Zegler), to czy odzierając tę opowieść z integralnych elementów – aparycja tytułowej bohaterki, krasnoludki i motyw ocalenia przez ukochanego księcia – scenarzyści nie stworzyli przypadkiem zupełnie nowej bajki? I jeśli tak (a tak właśnie się stało), to dlaczego całość sygnowana jest tytułem kultowej animacji, z którą koniec końców niewiele ma wspólnego?
Ponadto ton wypowiedzi aktorki sugeruje, że z oryginalną “… Śnieżką” było coś nie tak, gdyż marzyła o wielkiej miłości i została uratowana przez księcia. Ta nowa z kolei będzie cool babką, bo zapomni o takich “trywializmach” i skupi się na karierze. W którym momencie doszliśmy do etapu, gdzie kobiety pragnące miłości i zajmujące się domem są żałosne? Dlaczego ratunek ze strony mężczyzny z miejsca miałby oznaczać słabość? Absolutyzm staje się powoli plagą naszych czasów, a coraz większa grupa filmowców (i jak widać aktorów i aktorek) nie rozumie, na czym z założenia polega feminizm. Bo na pewno nie na obrażaniu osób o poglądach i potrzebach nie wpisujących się w kulturę “woke”.
To, że moje marzenia różnią się od twoich nie oznacza, że są mniej istotne – rzekła mądrze Meg March, bohaterka “Małych kobietek”, które jak na ironię zekranizowała autorka scenariusza do nowej “Śnieżki”, Greta Gerwig.
Nie ma zatem nic złego w kreowaniu silnych i niezależnych bohaterek, które nie marzą o księciu z bajki, tylko na litość boską niech osoby, których słuchają miliony dziewczynek na całym świecie, nie głoszą twierdzeń jakoby przeciwne podejście było czymś gorszym, żałosnym i nieakceptowalnym. Nie tędy droga.
Polecany artykuł:
Rachel Zegler i nowa “Śnieżka” w ogniu krytyki. Głos zabrał nawet syn reżysera kultowej animacji
Jak już wspominałam, Rachel Zegler zyskała (nie)sławę na TikToku, gdzie aż roi się od nieprzychylnych komentarzy dotyczących jej mało taktownych słów. Użytkowniczka posługująca się pseudonimem CosyWithAngie, której filmik obejrzało już ponad 10 milionów ludzi, określiła podejście aktorki mianem pseudofeminizmu.
Krytykowanie księżniczek Disneya nie jest feministyczne. Nie każda kobieta jest liderką. Nie każda kobieta chce być liderką. Nie każda kobieta chce lub pragnie władzy. I to jest w porządku.
O komentarz poproszony został również syn Davida Handa, reżysera “Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków” z 1937 roku. 91-latek nie przebierał w słowach mówiąc o absolutnym braku szacunku dla dokonań zarówno jego ojca, jak i Walta Disneya.
To całkowicie inna koncepcja i po prostu się z nią nie zgadzam, i wiem, że mój tata i Walt (Disney – przyp. red.) również bardzo by się nie zgadzali. (…) Nie powinni przepisywać klasyków pod własne wyobrażenia. Zmieniają historie, zmieniają proces myślowy bohaterów do tego stopnia, że to przestaje mieć cokolwiek wspólnego z oryginałem. Wymyślają nowe rzeczy, które są “woke”, a mi to w ogóle nie pasuje. Szczerze mówiąc to to, co zrobili z niektórymi klasykami, uważam za obraźliwe. Nie ma tu szacunku dla tego, co zrobił Disney i co zrobił mój tata… Myślę, że razem z Waltem przewracają się w grobach – skwitował bez ogródek.
Na koniec zwrócił się też z wymowną prośbą do włodarzy Disneya: Weźcie się za coś innego. Stwórzcie nowe postacie, ale nie niszczcie tego, co jest klasykiem i po prostu pięknym dziełem. Amen.
“Śnieżka” – kiedy premiera filmu?
Scenariusz do nowej “Śnieżki” opracowały Greta Gerwig (“Małe kobietki”, “Barbie”) i Erin Cressida Wilson (“Dziewczyna z pociągu”), a za kamerą stanął twórca “500 dni miłości”, Marc Webb. W rolę Złej Królowej wcieliła się tym razem, znana z filmów o Wonder Woman, Gal Gadot. Premierę zaplanowano na 22 marca 2024 roku.