"Prosta sprawa" to serial, który z jednej strony budził moją ciekawość, a z drugiej miałem niemałe obawy. Bałem się, że Mateusz Damięcki nie ucieknie od kreacji Goldena, a ja zobaczę drugą "Furiozę" i nie zostanę specjalnie zaskoczony. Do tego, umówmy się, przenoszenie książek na ekran rodzimym twórcom wychodzi różnie, a polskiego dobrego serialu sensacyjnego to ze świecą szukać. No i sam nie wierzę, jak bardzo się zdziwiłem, gdy włączyłem przedpremierowo pierwsze trzy odcinki "Prostej sprawy". To nie tak, że ten serial nie ma wad i można go postawić obok ideału, ale... jest naprawdę dobrze!
"Prosta sprawa" wcale nie taka prosta. O co właściwie tutaj chodzi?
"Prosta sprawa" to historia pewnego bezimiennego bohatera, który może trochę przypominać słowiańskiego Johna Wicka, chociaż jednak bliżej mu do słynnego Reachera. To koleś, który ma w plecaku tyle, ile trzeba, aby przeżyć. Nie ufa technologii, a zamiast smartfona preferuje starą Nokię, która solidnie trzyma na baterii, a i można za jej pomocą złamać komuś nos. Bezimienny przyjeżdża do Jeleniej Góry, by tylko oddać dług swojemu przyjacielowi - Prostemu. Szybko się okazuje, że Prosty zaginął i szuka go nie tylko on, ale i lokalna mafia. Wiecie, Prosty za dużo o niej wie, za dużo widział, a poza tym ukradł im sporo pieniędzy, aby ratować swoje dziecko. No i tutaj zaczynają się sypać jak domino nieprzyjemne sytuacje, a główny bohater staje pomiędzy swoim ukrywającym się przyjacielem a nieobliczalnymi gangusami.
Polecany artykuł:
Obsada "Prostej sprawy" i bohaterowie zdają egzamin?
Na starcie trzeba przyznać, że obsada serialu jest naprawdę solidna. W małomównego twardziela o niejasnej przeszłości wciela się Mateusz Damięcki. Jego bohater niespodziewanie wplątuje się tam, gdzie nie powinien się wplątywać. Ostatecznie zawsze udaje mu się jednak wyjść bez szwanku (no dobra, może nie tak całkiem). Podoba mi się motyw, w którym prosi napotkanych gangusów "tylko o 10 minut", uspokajając groźne sytuacje i grzecznie wymykając się z miejsca zdarzenia. Kto nie posłucha, ten kończy z kulką w kolanie. To taki typ bohatera, który jest skłonny do szalonych rzeczy, ale i tak stara się raczej unieszkodliwiać niż zabijać. Można było się obawiać, że Damięcki przerysuje tę postać, że dostaniemy kolejnego szukającego zemsty świra, ale na szczęście tak się nie stało i dostaliśmy małomównego, tajemniczego, ale i ulepionego z ludzkich emocji protagonistę. Jeżeli nie przepadacie za aktorem, nigdy wam nie podszedł, to spróbujcie tutaj, bo wypada całkiem nieźle.
Na ekranie nie brakuje też Piotra Adamczyka. To właśnie on, w skórze Kazika, prowadzi podejrzany biznes na tyłach wrotkarni. To nieobliczalny cwaniak-mafiozo, któremu płonie grunt pod nogami (a właściwie pod stylowymi sandałami). Kazik to zupełne przeciwieństwo Bezimiennego, chociaż również nie brakuje mu pewnej aury tajemniczości i czuć, że jest jeszcze coś, o czym możemy o nim nie wiedzieć. Możecie mówić co chcecie, ale według mnie Adamczyk spisał się tutaj solidnie, a jego postać zapada w pamięć bardziej niż główny bohater. Sprytne ucho usłyszy w pewnym momencie nawet małe nawiązanie do jego papieskiej roli. Swoją drogą, takich smaczków u innych bohaterów nie brakuje.
Jeżeli chodzi o pozostałą obsadę, to cieszę się, że prawa ręka serialowego Kazika dostała więcej czasu na ekranie. Chodzi o niejakiego Czachę, który mógł tylko wykonywać polecenia i na tym zakończyć swoją rolę. Ostatecznie jego postać bardzo ciekawie rozbudowano, co fanom książki powinno się spodobać. Mateusz Kmiecik kradnie show i pasuje do swojej roli jak mało kto. Aż chce się go lepiej poznać! Po obejrzeniu trzech odcinków trudno mi opisać za to Prostego, bo nie pojawia się zbyt często na ekranie, chociaż to wokół niego toczy się cała historia. Według mnie, Mateusz Więcławek zagrał tę postać po prostu poprawnie. Trochę lepiej w tej kwestii jest za to u Magdaleny Wieczorek. Aktorka wciela się w ambitną dziennikarkę, której ciekawość wrzuca ją pomiędzy objęcia głównego bohatera a latające kule. Po pierwszych trzech odcinkach trudno jednak mówić o świetnie rozbudowanej i dobrze napisanej postaci. Jest potencjał, może się rozkręci. Na ekranie pojawia się jeszcze Maciej Musiał jako kolega Czachy, absolutnie genialna Iza Kuna, a nawet Krzysztof Zalewski jako gangster. Rola muzyka krótka, może i zapadająca w pamięć, ale bez rewelacji.
"Prosta sprawa" - warto obejrzeć serial Canal+? Opinia po trzech odcinkach
"Prosta sprawa" to kawał solidnego akcyjniaka. Reżyser Cyprian T. Olencki dowiózł, obsada w znaczniej większości też dowiozła, a jedyne obawy, jakie można mieć, to o historię, a dokładniej poprowadzenie dalej postaci Prostego i jego dramatu na tle tych wszystkich gangsterskich porachunków, które jednak przejmują pałeczkę i są na pierwszym planie. Sceny bójek zrealizowane na wysokim poziomie, a tempo akcji dynamiczne i nie pozwala przysnąć. Mówiąc szczerze, brakowało takiej produkcji na naszym rynku. Serial porywa, ciekawi, a postacie nie są takie oczywiste, jak mogłoby się zdawać. No i jakie widoki! Ekipy filmowe powinny częściej zapuszczać się w te jeleniogórskie rejony. Konkludując. Nareszcie oglądam polski serial, w którym potrafią się bić! Nie do wszystkich jednak trafi ten rodzaj kina. To produkcja raczej dla fanów wartkiej akcji i ciągłego napięcia. Nie ma co tutaj doszukiwać się sensu i czepiać szczegółów w każdej scenie. Chyba nie o to w tym chodzi. Jeżeli lubicie gangsterskie klimaty i dziennikarskie śledztwa, to jest szansa, że może wam się spodobać. Co więcej, czytelnikom powieści Wojciecha Chmielarza również!
Serial "Prosta sprawa" można oglądać od 17 maja 2024 roku w CANAL+ online. Poniżej udostępniamy oficjalną zapowiedź.