Przedstawiamy najciekawsze metamorfozy polskiego kina, które zapisały się na kartach historii. Niektórzy aktorzy dla roli poświęcili naprawdę wiele. Na ekranach nieustannie możemy oglądać imponujące wcielenia, które zapierają dech w piersiach. Aktorzy nie raz drastycznie chudli lub tyli, by jak najbardziej dopasować się do roli. Jedną z kreacji, obok których nie można przejść obojętnie jest Magdalena Cielecka jako terminalnie chora kobieta. Aby zagrać tę postać, musiała przejść ogromną metamorfozę. Skróciła włosy i znacznie schudła. Gwiazda miesiącami przestrzegała ścisłej diety, żeby wyglądać́ wiarygodnie, jak kobieta w terminalnym stadium choroby. Krytycy wysoko ocenili kreację aktorki. Po premierze na Festiwalu w Gdyni pisali: „Cielecka w wybitnej roli” (wyborcza.pl)”, a widzowie wybrali „Lęk” zwycięzcą Plebiscytu Publiczności 39. Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Przy budowaniu roli w „Lęku” aktorka mogła liczyć na ogromne wsparcie twórców filmu.
Zapewniliśmy Magdzie dietetyka, schudła tyle, ile mogła bez uszczerbku na zdrowiu. Bez tego nie udałoby się nam uzyskać efektu, nad którym pracowała z nią wspaniała szwajcarska charakteryzatorka Martine Felber, współpracowniczka Krzysztofa Kieślowskiego przy „Czerwonym” – przyznał reżyser filmu, Sławomir Fabicki.
To nie jest projekt, przy którym można wpaść na plan, zrobić swoje i iść do domu. „Lęk” był wyzwaniem nie tylko intelektualnym i emocjonalnym, ale również̇ fizycznym. Nie wyobrażałam sobie, żebym grała osobę terminalnie chorą z włosami do pasa, zdrowo wyglądającym ciałem i witalną. Trzy miesiące przed rozpoczęciem zdjęć rozpoczęłam restrykcyjną dietę pod opieką specjalisty. Nie jestem osobą, która bywa na dietach i był to dla mnie rodzaj wyrzeczenia. Ale ta utrata wagi i sił, która za tym poszła, bardzo dużo mi dała przy budowaniu roli, pozwoliła zbliżyć się do postaci, poczuć ją. Wtedy mogłam zacząć próbować sobie wyobrażać taki stan. To był fundament, od którego mogłam wyjść do głębszych poziomów – mówiła o pracy nad graną przez siebie postacią Magdalena Cielecka.
Najciekawsze metamorfozy polskiego kina - Magdalena Boczarska
Charakteryzacją Magdalena Boczarskiej zajął się niekwestionowany mistrz w tym fachu Waldemar Pokromski. W „Różyczce 2”, którą będziemy mogli oglądać w kinach od 20 października, aktorka wcieliła się w podwójną rolę – Kamili Sakowicz oraz jej córki Joanny Warczewskiej. Metamorfoza przed dniem zdjęciowym trwała nawet sześć godzin.
Nie wystarczy aktorki postarzyć, chodzi o to, by znaleźć dla jej postaci odpowiedni wizerunek – tłumaczył Pokromski.
Na wyglądzie Kamili Sakowicz odciskają się życiowe doświadczenia, ciężar tajemnicy i niespełnienia, jakie bohaterka przez lata czuła. Pewne elementy mogłem oczywiście zostawić. Mówi się przecież, że ktoś ma oczy po matce. Inne, jak kształt nosa czy owal twarzy, zmieniłem, żeby uciec od zbytniego podobieństwa między Joanną a Kamilą. Dodaliśmy Magdalenie Boczarskiej oprócz zmarszczek więcej ciała – zauważył.
Najciekawsze metamorfozy polskiego kina - Mateusz Damięcki
Mateusz Damięcki jako gangster również stworzył niebywałą kreację. „Furioza" Cypriana T. Olenckiego trafiła do polskich kin w październiku 2021 roku. To mieszanka gangstersko-policyjnego kina akcji, opowieści o sztukach walki i dramatu rodzinnego. Mateusz Damięcki do roli bezkompromisowego gangstera Goldena przeszedł ogromną metamorfozę. I podjął się tego, mimo iż wcześniej nie chodził na mecze piłkarskie.
Do roli przygotowywałem się, chodząc na siłownię. Trwało to pięć miesięcy preprodukcji plus cały okres robienia filmu. Ćwiczyłem z dwoma trenerami (…). Dzień witałem w jednej siłowni, a żegnałem w drugiej. 60 dni przed wejściem na plan zdjęciowy „Furiozy” miałem dwa treningi dziennie. Do tego zrobiłem około pół miliona skoków na skakance. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to nie ja chodzę na siłownię „zrobić Goldena", tylko on tam chodzi, by budować formę i na ustawce nie oberwać – tłumaczył w rozmowie dla Onet Film.
Musiałem też ogolić głowę na łyso. To golenie wynikało z tego, że wymyśliłem sobie, iż pewnego razu mój bohater dostał tak mocno w łeb, że od tego momentu przeszedł wewnętrzną przemianę, a ogolenie głowy stało się symbolicznym aktem tej przemiany – dodał.
Najciekawsze metamorfozy polskiego kina - Tomasz Kot
Tomasz Kot jako profesor Religa przeszedł samego siebie. Do roli w filmie „Bogowie" z 2014 roku Tomasz Kot zapuścił włosy i przytył kilkanaście kilogramów. Do tego musiał podpatrzeć i dodać do swojego repertuaru charakterystyczne grymasy, ruchy i sposób mówienia wybitnego kardiochirurga Zbigniewa Religi.
Z sylwetką początkowo miałem problem. Religa był lekko pochylony, ale naśladując go, łatwo było popaść w karykaturę. Zwłaszcza że na planie czasami pracuje się 26 godzin non stop i dodatkowo przytłacza człowieka zmęczenie. Bałem się, że może to wyjść groteskowo. Długo ćwiczyłem przed lustrem ten rodzaj lekkiego przygarbienia, który widziałem na zdjęciach – przyznał Kot w rozmowie z natemat.pl.
Najciekawsze metamorfozy polskiego kina - Michał Koterski
Michał Koterski jako I sekretarz KC PZPR. W wywiadach aktor często podkreślał, że przygotowania do głównej roli w tym filmie biograficznym z 2022 roku były dla niego… przyjemne. Michał Koterski mógł pozwolić sobie na pofolgowanie w diecie. By odwzorować postać Edwarda Gierka, musiał sporo przytyć.
W dwa i pół miesiąca przytyłem do filmu 20 kg. W pewnym momencie ważyłem 104 kg. Po zakończeniu zdjęć bałem się, że nie wrócę już do dawnej formy – stwierdził w rozmowie z natemat.pl. Ostatecznie aktorowi udało zrzucić zbędne kilogramy dzięki diecie i ćwiczeniom.
Najciekawsze metamorfozy polskiego kina - Dawid Ogrodnik
Dawid Ogrodnik jako Jan Kaczkowski. Aktor wcielił się w księdza Jana Kaczkowskiego w filmie „Johnny”. Główny bohater był założycielem i dyrektorem Puckiego Hospicjum. O sprawach ostatecznych mówił z mądrością i humorem. Zmarł w 2016 roku w wieku 38 lat po walce z chorobą nowotworową. Dawid Ogrodnik do roli musiał przejść ogromną przemianę na potrzeby produkcji. Do roli przygotowywał się w hospicjum w Pucku.
Część tych przygotowań już była stricte związana z pracą nad głosem Jana, żeby go uwiarygodnić, żeby mówić w podobny sposób. Musiałem sobie to nasłuchać i potem zaprojektować głowę, żeby reagować jak Jan. I na przykład, gdy dostaję jakieś pytanie, to żeby mieć taką wiedzę i móc nią tak żonglować, żebym w kwestiach improwizacyjnych przekazywał treści i intencje, które miał ten człowiek – powiedział „Faktowi" aktor.
Ogrodnik nauczył się też gestów ks. Kaczkowskiego, jego mimiki, sposobu mówienia i nawet kuśtykał tak jak duchowny.
To utykanie na prawą stronę spowodowało, że mi się biodro przestawiło i tę różnicę niestety czuję, więc muszę je zrehabilitować teraz porządnie i szukam ortopedy – dodał dla „Faktu” aktor.