“Oppenheimer”: RECENZJA. Czy warto obejrzeć nowy film Christophera Nolana? Oceniamy

i

Autor: Universal Pictures “Oppenheimer”: RECENZJA. Czy warto obejrzeć nowy film Christophera Nolana? Oceniamy

Recenzje

“Oppenheimer” podzieli widzów. Jedni go pokochają, inni zamarzą o wyjściu z kina (RECENZJA)

2023-07-22 15:23

Nadszedł wreszcie ten dzień, na który czekali kinomani z całego świata. 21 lipca to święto kina, na ekrany wkraczają bowiem aż dwa głośne, acz skrajnie różne filmy – “Oppenheimer” Christophera Nolana i “Barbie” Grety Gerwig. Czy pierwszy z nich spełnił pokładane w nim nadzieje i złotymi zgłoskami zapisze się w dziejach wielkiego ekranu? Pod pewnymi względami tak.

J. Robert Oppenheimer był kimś więcej niż tylko ojcem bomby atomowej, abstrahując nawet od tego, jak bardzo na wyrost nadano mu rzeczony przydomek. To postać na wskroś tragiczna i kontrowersyjna, człowiek, którego największe osiągnięcie stało się jednocześnie największym dlań przekleństwem. Jego życiorys naznaczony jest serią wzlotów i upadków, wielkich osiągnięć i kardynalnych błędów. Niedostatecznie krystaliczny dla tych, którzy pragnęli go wielbić, i niewystarczająco zepsuty dla tych, którzy chcieli go pogrążyć – zmierzenie się z tak skomplikowaną i niejednoznaczną jednostką było więc zadaniem karkołomnym.

Czy gdybym miała faktyczny wybór, posadziłabym na stołku reżyserskim Christophera Nolana? W żadnym wypadku. Niejednokrotnie żaliłam się nawet, że chętniej ujrzałabym Oppenheimera w obiektywie Craiga Mazina, a nie gościa, który w Hollywood nie słynie z nadmiernej subtelności. A przecież mówimy tu o biografii człowieka naznaczonego dylematem moralnym, który nawet dziś, 78 lat po ataku na Hiroszimę i Nagasaki, budzi skrajnie sprzeczne emocje. Nolan podszedł jednak do tematu z niebywałą subtelnością i szacunkiem, i udowodnił mi wreszcie, że jako reżyser potrafi wzbić się w rejony geniuszu. Szkoda tylko, że scenarzystą jest już znacznie gorszym.  

Najdziwniejsze rekordy filmowe, w które trudno uwierzyć | To Się Kręci #3

“Oppenheimer” – recenzja nowego filmu Christophera Nolana

Miejmy już z głowy formalności – tak, podobał mi się “Oppenheimer”. Ale wiem, że nie spodoba się wszystkim. Jest bowiem filmem trudnym i to pod kilkoma względami. Po pierwsze, jest baaardzo długi. Metraż to aż trzy godziny i to nie wybuchów, walk z kosmitami i superbohaterskich akrobacji, a gadania. Przez większą część seansu obserwujemy, jak bohaterowie siedzą i gadają, stoją i gadają, lub chodzą i gadają. W pewnej chwili miałam wręcz wrażenie, że siedzę w sali kinowej od wczoraj, a – jak się później okazało – nie dotarliśmy nawet do trzeciego aktu. Nie uznaję tego za wadę, bo ani przez sekundę się nie nudziłam. Nie ma w tym filmie ani jednej zbędnej sceny (więc przygotujcie się przed seansem, bo nie ma okienka na wyjście do toalety). Wiem jednak, że dla wielu odbiorców tak długi i przegadany film może być bardzo ciężkostrawny.

Po drugie, przez ekran przewija się cały zastęp postaci, które pojawiają się na kilka minut, tudzież sekund, a następnie znikają, po to tylko by wrócić za jakąś godzinę, a my mamy pamiętać nie tylko ich personalia, ale także funkcję, którą pełnią, zawód, który wykonują i wreszcie ich rolę w życiu Oppiego i całej tej historii. Ekspozycja nie wyszła tu najlepiej, bowiem łatwo się w tym wszystkim pogubić, a w efekcie wypaść z rytmu i stracić zainteresowanie. Co więcej – cała końcowa sekwencja opiera się właśnie na tym, że przez cały seans winniśmy byli skupiać się na każdym szczególe, inaczej to zwyczajnie nie zadziała. Jako osoba znająca dość dobrze snutą tu historię i życiorys samego Oppenheimera, nie miałam większego problemu, by odnaleźć się w tym gąszczu, ale też nie przyszło mi to z łatwością. Zatem znów – mi osobiście ten aspekt nie wadzi, ale wchodząc w buty osoby niezaznajomionej z tematem, dostrzegam jego problematyczność.

“Oppenheimer”: RECENZJA. Czy warto obejrzeć nowy film Christophera Nolana? Oceniamy

i

Autor: Universal Pictures “Oppenheimer”: RECENZJA. Czy warto obejrzeć nowy film Christophera Nolana? Oceniamy

“Oppenheimer” to walka Christophera Nolana z samym sobą

Jednym z powodów, dla których Nolan nie był moim wymarzonym kandydatem do przeniesienia tej historii na ekran była jego skłonność do produkowania nadętych i przepełnionych nadmiernym patosem superprodukcji. Bałam się zatem, że “Oppenheimer” będzie zbyt widowiskowy i hollywoodzki. Nolan też widocznie się tego obawiał i walczył z samym sobą, by nie wpaść w tę pułapkę. Czy mu się udało? I tak, i nie. Dlatego też “Oppenheimer” to jeden z najbardziej nierównych filmów, jakie ostatnio widziałam – w jednej chwili ociera się o geniusz, by w następnej spaść w otchłań klisz i miernoty (co w sumie, jak na to spojrzeć, pasuje do osobowości tytułowego bohatera).

Reżyserko jest to absolutny majstersztyk i nieważne, czy Nolan dostanie za ten film Oscara (choć powinien) – wreszcie zdobył moje serce (jakbyście się jeszcze nie zorientowali, nie jestem fanką jego filmów). Do reżyserii jeszcze wrócę, ale teraz przejdźmy do soli w mym oku, którą jest scenariusz. Niektóre dialogi są tak błyskotliwe, że na drugi seans wybiorę się z notesikiem, by spisać je wszystkie i cieszyć nimi oko przez najbliższe miesiące. Inne zaś sprawiały, że na zmianę albo przewracałam oczami z zażenowania, albo – dosłownie – opadały mi ręce. Raz jęknęłam nawet pod nosem czy to jakiś żart. Nolan starał się, jak mógł, ale chwilami wyszło jak zawsze. Jakby w pewnych momentach po prostu nie mógł się powstrzymać i musiał wpleść tam te patetyczne i przedramatyzowane elementy, bo inaczej eksplodowałby niczym bomba wodorowa. Niemniej jednak doceniam starania, bo elementów bardzo dobrych tudzież fenomenalnych jest tu znacznie więcej, niż tych, o których istnieniu wolałabym zapomnieć.

“Oppenheimer”: RECENZJA. Czy warto obejrzeć nowy film Christophera Nolana? Oceniamy

i

Autor: Universal Pictures “Oppenheimer”: RECENZJA. Czy warto obejrzeć nowy film Christophera Nolana? Oceniamy

Test Trinity to scena, w którą Christopher Nolan przelał całą swoją miłość do kina

Najważniejszą sceną, tą która niejako definiuje “Oppenheimera” jako film, jest oczywiście sekwencja dotycząca Trinity, czyli pierwszego naziemnego testu broni atomowej. Nolan wszem i wobec głosił, że zrealizował to bez użycia efektów komputerowych, które są przecież coraz większą zmorą współczesnego kina mainstreamowego. I jakkolwiek megalomańsko by te jego wypowiedzi nie brzmiały, ma się chłop czym chwalić. Test Trinity to bowiem TA scena. Ta, którą wspominać będziemy po latach, która śnić nam się będzie po nocach i o której – jak słusznie zauważyła moja znajoma (Marta, pozdrawiam cieplutko) – będą uczyć na filmówkach. To jest Kino moi drodzy, to przez duże K. Wiem, że te pochwały mogą brzmieć górnolotnie, ale gwarantuję wam – jest to jedno z tych kinowych doświadczeń, które wgniata was w fotel i sprawia, że zastygacie w niemym zachwycie, a ręce drżą wam jak oszalałe. A tak przynajmniej było w moim przypadku.

Na szczególną pochwałę, zwłaszcza pod względem reżyserskim, zasługują jeszcze dwie sceny – rozmowa Oppenheimera z prezydentem Trumanem oraz jego przemowa po zbombardowaniu Hiroszimy i Nagasaki. Obie są prawdziwym popisem Nolana, choć druga to kolejny przypadek, w którym Chris nie wie, kiedy powiedzieć stop i zapędza się nieco za daleko. Na szczęście nie psuje to jednak emocjonalnego wydźwięku sceny, której kaliber zobrazować mogą chyba tylko łzy cieknące po twarzach widzów (rozglądałam się po sali, nie tylko ja płakałam). A przekaz samej sekwencji zamknąć można w parafrazie słynnego memicznego tekstu: Powiedz mi, z jak ogromnym dylematem moralnym mamy tu do czynienia, nie mówiąc mi, z jak ogromnym dylematem moralnym mamy tu do czynienia. Czasem nie trzeba wkładać w usta bohaterów podniosłych wywodów, by nakreślić kontekst. Wystarczy dobry reżyser i równie dobry aktor.

“Oppenheimer”: RECENZJA. Czy warto obejrzeć nowy film Christophera Nolana? Oceniamy

i

Autor: Universal Pictures “Oppenheimer”: RECENZJA. Czy warto obejrzeć nowy film Christophera Nolana? Oceniamy

“Oppenheimer” to aktorski popis i życiówka RDJ-a

Jako biografia “Oppenheimer” jest dziełem absolutnym. Christopher Nolan patrzy na swojego bohatera z empatią i zrozumieniem. W żadnym stopniu nie próbuje go osądzać ani usprawiedliwiać. Kreśli nam jego życiorys ze wszystkimi wzlotami i upadkami, zaletami i przywarami. W jednej scenie Oppie nas bawi, w drugiej drażni. W jednym momencie zachwyca swym geniuszem, by w kolejnym porazić głupotą. Wkład Nolana to jednak tylko połowa sukcesu, drugą jest absolutnie fenomenalny Cillian Murphy, który scalił się z tą postacią i każdym słowem i gestem wyrażał więcej, niż niejeden kolega po fachu dziesięcioma linijkami dialogowymi. Na ekranie błyszczą też Emily Blunt, która ze swojej niewielkiej rólki wycisnęła sto procent, i cudowny Matt Damon. Ilekroć jednak pojawia się Robert Downey Jr., ekran należy do niego. Bezwstydnie zawłaszcza go i bawi się swoją rolą z niebywałą charyzmą i wyczuciem – wie, kiedy szarżować, a kiedy dać po hamulcach. Niniejszym odszczekują zatem bluźniercze słowa, które padły niegdyś z moich ust, jakoby RDJ był aktorem przereklamowanym. Czasem naprawdę lubię się mylić.

“Oppenheimer” – czy warto wybrać się do kina?

i

Autor: Universal Pictures “Oppenheimer” – czy warto wybrać się do kina?

Nie byłabym sobą, gdybym w tym miejscu nie wspomniała o moim ukochanym Garym Oldmanie, który robił to już wielokrotnie, ilekroć grał gdzieś małą rólkę, ale niezmiennie fascynuje mnie, jak ten facet wchodzi na kilka sekund, zamiata, po czym wychodzi, a ja zostaję ze szczęką na podłodze i zachwytem w sercu. Wspaniały człowiek i wielki aktor.

Szkoda tylko, że nie każdy talent został w “Oppenheimerze” wykorzystany. Florance Pugh nie nagrała się za wiele i choć tyczy się to wielu pierwszoligowych aktorów przewijających się przez ekran (jak wspomniany Oldman, czy Kenneth Branagh i Rami Malek), zmarginalizowanie jej postaci; ważnej w życiorysie Oppenheimera; boli szczególnie. Zwłaszcza, że nikt w porę nie wyjaśnił Nolanowi, że kochanka głównego bohatera NIE MUSI być naga w każdej scenie, w której się pojawia.

“Oppenheimer” – czy warto wybrać się do kina?

Kończąc mój wywód obwieszczam, że “Oppenheimer” to film bardzo dobry, choć nierówny i, dla mnie, najlepszy film Christophera Nolana, a także, jak do tej pory, najlepsza produkcja 2023 roku. Nawet jeśli nie lubicie długich i przegadanych filmów, dla samych kreacji aktorskich, reżyserskich popisów i testu Trinity warto wybrać się do kina. Na odchodne dorzucę jeszcze tylko, że muzyka to istny majstersztyk i jeśli wybieracie się w ten weekend też na “Barbie”, to “Oppiego” zostawcie sobie na deser. Odwrotna kolejność raczej nie jest wskazana.

Sonda
Który film obejrzysz jako pierwszy?