Po tym przydługim wstępie uspokajam – „Sukcesja” dowozi aż miło. Premierowy odcinek 4. sezonu zawiera w sobie wszystko, co najlepsze w opowieści o skrajnie toksycznej i obrzydliwie uprzywilejowanej familii Royów. Próg wejścia był wysoki, bo a) jest grą wstępną do zwieńczenia całości, b) twórcy mierzą się tu z kontynuacją dzieła wybitnego, jakim był finał poprzedniej odsłony. Gra wstępna jest tu zresztą nadzwyczaj trafnym określeniem – „Listen Here, Lady” uwodzi nas bowiem błyskotliwym scenariuszem, wartką akcją i wyraźną obietnicą, że najlepsze dopiero przed nami.
„Sukcesja” – recenzja premierowego odcinka 4. sezonu
Jeśli, podobnie jak ja, obawialiście się, że twist fabularny z poprzedniego odcinka straci na impakcie, bo Royowie znów jakoś się dogadają, nie mogliście być w większym błędzie. Tym razem Logan posunął się o jeden krok za daleko i przymierze zawarte przez Kendalla, Shiv i Romana zaczęło zbierać żniwo. Cała trójka jest zdeterminowana, by z przytupem rozpocząć własną działalność i zmieść firmę ojca z powierzchni ziemi. Czeka nas zatem wojna ostateczna.
Na scenę wraca Nan Pierce, o której względy walczą dwa zwaśnione odłamy rodu Royów. Siobhan bryluje jako mózg operacji, zaś Roman ewidentnie dojrzał do wyjścia z kieszeni ojca i bardziej od zatańczenia na grobie patriarchy, marzy mu się rozwinięcie skrzydeł i zbudowanie czegoś, co napawałoby go dumą. Sam Logan cierpi tymczasem w milczeniu, gdyż, choć nigdy tego nie przyzna, boleśnie tęskni za swym potomstwem. W końcu w gąszczu lizusów tylko Kendall był zdolny do otwartego mieszania go z błotem, zaś „Romulus” zawsze służył niewybrednym żartem dla rozładowania stresującej sytuacji. W jednej z kluczowych scen maluje nam się tu zatem obraz iście szekspirowskiej tragedii i już nie mogę się doczekać, dokąd scenarzyści poprowadzą bohaterów w przyszłości.
Na szczególną uwagę zasługuje również wątek Shiv i jej konającego małżeństwa. Po latach szydery i jawnych znieważeń, Tom wreszcie powiedział basta i stanął w opozycji do lekceważącej go małżonki. Scena ich konfrontacji to bodaj najbardziej intymny i ujmujący moment w całym serialu, odsłaniający ludzkie oblicze dotąd niemal skrajnie nieludzkich i antypatycznych postaci.
Reasumując, premiera 4. sezonu to 100% „Sukcesji” w „Sukcesji” i zapowiedź wyśmienitego zwieńczenia tej błyskotliwej i tragikomicznej opowieści. Serial HBO po raz kolejny dowodzi, że jest jedną z najlepszych i najambitniejszych produkcji odcinkowych, jakie widział świat. Oby do finału.