"Wiedźmin: Rodowód krwi" to pierwszy aktorski spin-off, a zarazem prequel, netfliksowego "Wiedźmina". Akcja serialu osadzona została na 1200 lat przed wydarzeniami z oryginału i miała znacząco poszerzyć ekranowe uniwersum. Ostatecznie wyszło jednak... słabo. Oceny mówią bowiem same za siebie.
Polecany artykuł:
"Wiedźmin: Rodowód krwi" najgorszym serialem w historii Netfliksa
Serial, którego twórcą jest Declan De Barra (a nad którym czuwała również showrunnerka serialu matki) zaskarbił sobie tytuł najniżej ocenianego serialu w dziejach platformy Netflix. W chwili powstawania niniejszego artykułu "Wiedźmin: Rodowód krwi" uzyskał jedynie 33% świeżości od krytyków i zaledwie 10% od widzów w serwisie Rotten Tomatoes (dla porównania - "W celi", który również został zmieszany z błotem przez krytyków, zadowolił chociaż widzów, którzy przyznali mu noty opiewające na 88%). Niewiele lepiej sytuacja prezentuje się na naszym polskim Filmwebie, gdzie prequel serialowego "Wieśka" ma obecnie ocenę 3,3 (widzowie) i 3,4 (krytycy).
Za co "Wiedźmin: Rodowód krwi" zbiera cięgi? Wśród głosów krytyki dominuje (oczywiście) brak zgodności z książkami Sapkowskiego, niepotrzebne mieszanie w lore uniwersum, miałka fabuła, drętwe aktorstwo, zbędne wulgaryzmy ocierające się wręcz o prymitywizm, oraz (znów - oczywiście) brak Henry'ego Cavilla.
"Wiedźmin: Rodowód krwi" - o czym jest serial?
"Wiedźmin: Rodowód krwi" przedstawia nam historia rozgrywającą się w świecie elfów 1200 lat przed wydarzeniami z serialu "Wiedźmin". Opowiada zapomnianą historię grupy wygnańców stających do walki z niezwyciężoną potęgą, która odebrała im wszystko. W wyniku ich pomsty powstaje prawzór wiedźminów. Wszystko to dzieje się podczas Koniunkcji Sfer - zdarzenia, które połączyło świat potworów, ludzi i elfów w jedną całość.