Spis treści
- "Napad": o czym opowiada film?
- "Napad" kolejnym polskim hitem w Netflixie
- "Napad": druga część powstanie?
"Napad": o czym opowiada film?
Początek lat 90-tych, wydalony ze służby funkcjonariusz policji, grany przez Olafa Lubaszenkę, otrzymuje szansę na odzyskanie swojego dawnego życia w zamian za rozwiązanie sprawy brutalnego napadu na jeden z warszawskich banków. Wspólnie z młodą policjantką przydzieloną do sprawy, detektyw musi działać szybko – zainteresowanie mediów napadem nie jest na rękę nowej władzy. Śledztwo prowadzi do grupy trzech przyjaciół, którym przewodzi zdesperowany młody ochroniarz, w którego rolę wciela się Jędrzej Hycnar.
"Napad" kolejnym polskim hitem w Netflixie
"Napad" to już drugi głośny film, który Michał Gazda nakręcił dla Netflixa – w ubiegłym roku uraczył nas świetnie przyjętym "Znachorem". I tym razem współpraca reżysera z królem streamingu okazała się strzałem w dziesiątkę. W ciągu pierwszego tygodnia od premiery "Napad" trafił na listy dziesięciu najchętniej oglądanych produkcji w Netflixie w aż kilkunastu krajach, w tym w Polsce, Ukrainie, Słowacji, Chile i Argentynie, gdzie okupuje pierwsze miejsce.
CZYTAJ TEŻ: Jędrzej Hycnar z "Napadu" rozkochał widzów na świecie! Zagraniczne media zaglądają mu do łóżka
"Napad": druga część powstanie?
Przy okazji premiery "Napadu" miałam okazję zamienić kilka słów z odtwórcami głównych ról. Wiktoria Gorodeckaja i Olaf Lubaszenko opowiedzieli mi o relacji łączącej ich bohaterów, pracy na planie oraz tym, co wyróżnia film Michała Gazdy na tle innych polskich produkcji osadzonych w latach 90. Jako osoba dostrzegająca tu potencjał na kasową serię filmową, nie omieszkałam zapytać aktorów, co sądzą o nakręceniu ewentualnej kontynuacji. Wiktoria Gorodeckaja, filmowa "Kieszonka", rzekła krótko, że oni zawsze są chętni. Olaf Lubaszenko zaśmiał się wówczas na wspomnienie z planu zdjęciowego, gdy oboje żartobliwie powtarzali, iż "co, jak co, ale przynajmniej jedno wiemy – dalszego ciągu nie będzie z tej historii". Przyznał jednak – pół żartem, pół serio – że owszem, jest potencjał… na całe filmowe uniwersum (te są przecież obecnie tak popularne).
Myślę, że w takich sprawach najmilsze są niespodzianki, ale bardzo dobrze, że Pani to powiedziała. Mam nadzieję, że Pani tego nie wytnie i że to gdzieś przedostanie się jako fluid do przestrzeni, i może kogoś trafi, zacznie żyć i zobaczymy spin-0ff, sequel, prequel i całe uniwersum związane z filmem "Napad".
Zanim to jednak nastąpi (Netflix, liczymy na was) Olaf Lubaszenko pragnie, by film trafił do szerokiego grona odbiorców zarówno dosłownie, jak i w przenośni – niech się dobrze ogląda i zmusza widzów do refleksji, bo taki jest jedno nadrzędny cel.
A mówiąc poważnie to jest to poważny film i przede wszystkim, póki co, zanim tych kolejnych pięć lub sześć filmów nie powstanie, to chciałbym, żeby ten jeden, który już powstał, zdobył serca widzów. Dostarczył im refleksji, emocji i materiału do rozmów.
Cóż, popularność jaką cieszy się "Napad" sugeruje, że to życzenie dość szybko się spełniło.