Najlepsze seriale 2023 roku — subiektywny ranking TOP10
Ten rok zaczęliśmy z przytupem, bo od debiutu bodaj najbardziej wyczekiwanego serialu. “The Last of Us” zachwyciło (niemal) wszystkich, dowodząc, że jednak da się zrobić przyzwoitą adaptację gry wideo. Później było… różnie. Wszelkiej maści platformy streamingowe na zmianę irytowały nas, zawodziły i zadowalały. Pożegnaliśmy “Sukcesję”, “Barry’ego”, “Teda Lasso” i “Lokiego”, w wyniku cięć budżetowych straciliśmy m.in. “Cień i kość”, wróciliśmy do świata “The Bear”, “Wiedźmina” i “Bridgertonów”, a także powitaliśmy cały szereg nowych bohaterów, z których spora część na długo zapisze się w naszych sercach i pamięci.
Na oddzielną wzmiankę zasługuje polskie poletko, gdzie również działo się sporo i mimo kilku zawodów – jak nowy sezon “Belfra” – było zadziwiająco dobrze, a nawet… bardzo dobrze (czego dowód znajdziecie zresztą w poniższym rankingu). Zatem, bez dalszego przedłużania – oto totalnie subiektywna lista 10 najlepszych seriali 2023 roku:
10. “Ted Lasso”, sezon 3
Finałowy sezon “Teda Lasso” zgarnął mieszane recenzje i szybko został okrzyknięty tym najgorszym. Czy się z tym zgadzam? Nie do końca, choć nie potrafię zaprzeczyć, że bywały momenty, gdy potykał się o własne nogi, a niektóre wątki pozostawiały wiele do życzenia (patrzę na ciebie Zava). Niemniej jednak “Ted” odszedł w blasku chwały, gdyż do końca pozostał sobą – nieidealną, acz niezwykle wartościową produkcją, która zostawia w swoich widzach trwały, szalenie pozytywny ślad, i choćby z tego powodu zasłużył, by znaleźć się w tym zestawieniu. Wspaniały był to serial, nie zapomnę go nigdy.
A scena, w której kibice Manchester City skandują imię Jamiego Tartta to jedna z najbardziej poruszających chwil tego serialowego roku i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej.
9. “Infamia”
Co się tu będę rozwodzić, “Infamia” zaskoczyła chyba wszystkich, bo raczej mało kto spodziewał się, że netfliksowy coming of age o rapsującej Romce okaże się czymś tak wspaniałym. Niezmiennie jestem pod wrażeniem wrażliwości, z jaką twórcy podeszli do tematu, zaangażowania w przedstawianą historię, jej walorów technicznych i wprost fenomenalnej roli Zofii Jastrzębskiej. Gita to, obok Shiv Roy, moja ulubiona tegoroczna bohaterka.
8. “Barry”, sezon 4
W porównaniu do pozostałych tytułów z tej listy “Barry” przeszedł niemalże niezauważenie. A szkoda, bo finałowa odsłona tej czarnej jak węgiel komedii tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że to jedna z najlepszych produkcji, jakimi w ostatnich latach uraczyło nas HBO. Co więcej, formuła ostatnich odcinków to pokaz niezwykłej odwagi twórców, którzy nie tyle obronili swoją agresywną decyzję, co dowiedli, że była jedyną słuszną.
7. “Absolutni debiutanci”
Kolejny i (spoiler alert) nie ostatni polski serial w niniejszym rankingu. “Absolutni debiutanci” to produkcja, jakiej w naszym kraju jeszcze nie było – wrażliwa, zrealizowana z wyczuciem i niebywałą subtelnością opowieść o wchodzeniu w dorosłość, poszukiwaniu siebie i pogoni za marzeniami. Nina Lewandowska i Kamila Tarabura stworzyły tu coś ABSOLUTNIE wspaniałego, a dzieła dopełniła obsada, z Martyną Byczkowską na czele.
6. “The Bear”, sezon 2
Powoli wchodzimy na grząski grunt, bowiem “The Bear” to przecież serialowa petarda, która dla wielu z pewnością zasługuje na wyższe miejsce. Cóż, z takimi rankingami jest jak z rozdaniem Oscarów – nie liczy się tylko jakość, ale i konkurencja, a ta w tym roku była wyjątkowo zażarta.
Drugi sezon “The Bear” udowodnił, że sukces pierwszego nie był tylko wypadkiem przy pracy. Nowe odcinki mają w sobie wszystko to, za co pokochaliśmy poprzednika i jeszcze więcej – zbiorą terapię, piękne wizualia i montaż, wciągającą fabułę, ciekawych bohaterów, przechodzących na naszych oczach wiarygodne przemiany wewnętrzne i wreszcie – kapitalne występy gościnne. Krótko rzecz ujmując – znów było przepysznie.
5. “Awantura”
W swojej recenzji pisałam, że “Awantura” to najlepszy serial Netfliksa od czasu “Mindhuntera” i choć to stwierdzenie się już nieco zestarzało, wciąż uważam, że tak świetnie poprowadzonego i zagranego serialu to ze świecą szukać. Genialne kreacje aktorskie (Steven, trzymam kciuki za nagrody!), emocjonalny rollercoaster, piętrzące się plot twisty, zabawa z oczekiwaniami widza i brutalna wiwisekcja tego, co w nas, ludziach, najgorsze – no palce lizać.
4. “Loki”, sezon 2
Chyba największe zaskoczenie tego roku. Gdy Kinowe Uniwersum Marvela leży i kwiczy, na scenę wraca Loki, by udowodnić nam, że nawet w tym wyeksploatowanym, pełnym chaosu i nastawionym na odcinanie kuponów świecie trykociarzy wciąż jest miejsce na ambitne autorskie produkcje. Nie jestem fanką pierwszego sezonu, ale drugi niemal zmiótł mnie z planszy, bo to jeden z najlepiej napisanych, zagranych (Tom, I adore you) i wyreżyserowanych seriali tego roku i chyba najlepsze, co dało nam MCU (i piszę to z całą moją miłością do trylogii “Strażników” i “Infinity War”). Ta produkcja jest wprost przepiękna, a do tego wciągająca jak diabli i angażująca (nie tylko emocjonalnie) od pierwszej do ostatniej sekundy.
No i twórcy wreszcie udowodnili, że realizacja tego serialu miała więcej sensu i racji bytu niż “twój kot nie żyje, ale możesz go zatrzymać”. Bóg psot przechodzi tu bowiem ostateczną przemianę, o jakiej – jako jego naczelna fanka – po zakończeniu Infinity Sagi nawet nie śniłam. Chapeau bas.
3. “1670”
Uwielbiam ten serial całą sobą, choć gdyby ktoś mi jeszcze na początku roku powiedział, że coś takiego powstaje, parsknęłabym śmiechem. Wiem, że humor serwowany w “1670” nie każdemu podszedł, mnie jednak kupił całkowicie, a cytatami wręcz sypię z rękawa. Nie dostrzegam tu wad, widzę zaś cały szereg zalet, więc przygody mieszkańców Adamczychy wprost musiały znaleźć się na podium niniejszego zestawienia.
2. “The Last of Us”
Emocje porównywalne do tych, które towarzyszyły mi podczas seansu pierwszego odcinka “The Last of Us”, to chyba wyłącznie te ze złotych czasów “Gry o tron” i “The Walking Dead”. A później było już tylko lepiej, ze szczególnym naciskiem na dość odważny i wprost przepiękny odcinek trzeci. Gra (hehe) tu absolutnie wszystko, od szacunku dla materiału źródłowego, przez kreacje aktorskie i budowanie napięcia, po zdjęcia, klimat, reżyserię i wszelkiej maści technikalia. Oby drugi sezon był równie dobry, choć boję się go jak diabli.
1. “Sukcesja”, sezon 4
Ilekroć myślę o “Sukcesji”, przypominają mi się słowa Jana Pawła Adamczewskiego, że osiągnęliśmy najwyższy etap rozwoju i nic więcej się już nie zdarzy. I choć w to oczywiście nie wierzę, to na obecną chwilę doprawdy trudno mi sobie wyobrazić, by jakikolwiek serial zdołał przebić opowieść o obrzydliwie bogatych, do szpiku kości zepsutych i poturbowanych psychicznie Royach. Jest to bowiem dzieło absolutne i fenomenalne pod każdym względem, czego dopełnieniem jest właśnie finałowy sezon. Dostarczył nam on jeden z najlepiej zaserwowanych twistów fabularnych w dziejach telewizji (wesele Connora to już synonim Krwawych Godów), wybitne aktorstwo, kapitalny scenariusz oraz zaskakujące, gorzkie i… przeraźliwie smutne zakończenie. Świat nie widział dotąd równie dobrego serialu i raczej prędko nie zobaczy.
Nie byłabym oczywiście sobą, gdybym na koniec nie wspomniała o kilku produkcjach, które nie załapały się do rankingu, lecz w mojej ocenie zasługują na jakieś wyróżnienie. Tym samym, w ramach honorabe mentions pragnę uhonorować trzeci sezon “The Office PL”, “Informację zwrotną”, “Szczęściarza Hanka”, “Silos” oraz “Miłość i śmierć” z fenomenalną rolą Lizzie Olsen.