Mijający rok był naprawdę intensywnym czasem dla serialomaniaków. Wiele produkcji, które zaliczyły opóźnienia z powodu pandemii koronawirusa, wreszcie zawitało na ekranach, co sprawiło, że zostaliśmy dosłownie zalani kolejnymi premierami, i chwilami naprawdę trudno było za tym wszystkim nadążyć. 2022 rok to czas wielkich powrotów, wyczekiwanych debiutów, nieoczekiwanych hitów i bolesnych zawodów. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy ponownie zawitaliśmy w Westeros, Śródziemiu i Hawkins, śledziliśmy losy wszelkiej maści superbohaterów, odwiedziliśmy więzienne mury, dystopijne biurowce, a nawet Odległą Galaktykę (i to aż parokrotnie). Jedne premiery spełniły nasze oczekiwania, o innych wolelibyśmy zapomnieć. Które z seriali zasługują jednak na wszelkie laury?
Polecany artykuł:
Najlepsze seriale 2022 roku – subiektywna lista TOP10
Zanim przejdziemy do meritum zaznaczam wyraźnie, że niniejszy ranking (bo owszem, kolejność ma znaczenie) jest silnie subiektywny. Nie sugerowałam się tutaj żadnymi agregatorami ocen, czy powszechnymi opiniami krążącymi po sieci, a wyłącznie własną opinią. Pamiętajcie o tym, zanim zaczniecie się wściekać, że nie ma tu „Wednesday”, „Andora”, czy „Rozdzielenia”.
A teraz do rzeczy – oto mój osobisty ranking najlepszych seriali 2022 roku:
1. „The Boys” sezon 3 (do obejrzenia na Amazon Prime Video)
„The Boys” jest serialem, który niezmiennie mnie zachwyca i choć hucznie zapowiadany Herogasm okazał się nie być wcale tak skandaliczny, jak mogliśmy oczekiwać, trzecia odsłona walki Chłopaków z Supkami to wciąż creme de la crème gatunku superhero.
W tegorocznej serii twórcy ponownie wcisnęli gaz do dechy i przekraczali kolejne granice. Było brutalnie, bezpardonowo, obscenicznie, wulgarnie, a czasem zwyczajnie obrzydliwie. Był też czysty fun, Homelander jeszcze bardziej bezbłędny, niż dotąd, kapitalny Jensen Ackles w roli Soldier Boya i wreszcie on – plot twist będący tak ordynarną, a zarazem tak piękną zrzynką z „Gwiezdnych wojen”, że gęba się cieszy na samo wspomnienie. Nie zabrakło też oczywiście miejsca na środkowy palec w kierunku… właściwie to wszystkich, z widzami włącznie, a nawet sceny tak traumatyzującej, że klnę się na Siedmiu Bogów – nigdy więcej nie tknę owoców morza. Dzięki „The Boys” i do zobaczenia w czwartym sezonie.
2. „Better Call Saul” sezon 6 (do obejrzenia na Netfliksie)
Panie Goodman, to była czysta przyjemność. „Better Call Saul” jest rzadkim przykładem spin-offa doskonałego, który w oczach wielu – w tym również moich – przerósł oryginał na każdej możliwej płaszczyźnie. Zwieńczenie opowieści o najlepszym prawniku, jakiego widział srebrny ekran (nawet z tym nie handlujcie) okazało się nie tylko dopięte na ostatni guzik, ale też prawdziwie satysfakcjonujące. Gdyby tylko każdy serial z takim wdziękiem i godnością schodził ze sceny, życie serialomaniaka byłoby znacznie piękniejsze.
3. „The Bear” (do obejrzenia w Disney+)
Tegoroczne objawienie i jedna z najlepszych odcinkowych produkcji ostatnich lat. Czy serial o pracownikach knajpy z kanapkami może być wciągający i pełen napięcia? A jakże! Mówi się, że najlepszy kucharz ugotuje świetną potrawę nawet z niczego i twórcy „The Bear” widocznie mocno wzięli to sobie do serca. Z pozoru banalna fabuła została nam tu zaserwowana w tak fenomenalny sposób, że całość ogląda się jednym tchem, jednocześnie nie mogąc wyjść z podziwu nad tym, jak pięknie zostało to zrealizowane. Dzieła dopełniają niezwykle ludzkie, i równie irytujące co budzące sympatię, postacie. Czekam na drugi sezon, bo przy pierwszym bawiłam się wybornie.
4. „Biały Lotos” sezon 2 (do obejrzenia w HBO Max)
Przyznaję się bez bicia, że nie jestem fanką pierwszej odsłony „Białego Lotosu”, która była dla mnie pretensjonalna i zbyt dosłowna. Twórcy odrobili jednak pracę domową i wracając z drugim sezonem przeszli już samych siebie. Kadry są przepiękne, muzyka fenomenalna, gra aktorska pierwszorzędna, a postacie tak szczegółowo skonstruowane, że nawet nie wiem, kogo mogłabym tu szczególnie wyróżnić (dobra, żartowałam, oczywiście, że naszą złociutką Tanyę). Ponadto „Biały Lotos 2” ma to nieuchwytne coś, co wyróżnia go na tle innych produkcji i sprawia, że w trakcie seansu raz za razem wzdychałam z zachwytu.
5. „Czarny ptak” (do obejrzenia w Apple TV+)
Jeden z najlepszych seriali kryminalnych, jakie widziałam i produkcja, która wypełniła w moim sercu pustkę po nieodżałowanym „Mindhunterze”. „Czarny ptak” od Apple TV+ to, tak samo jak jego poprzednicy w niniejszym rankingu, świetnie skonstruowana fabuła, nieszablonowe postacie, genialny klimat i gra aktorka z najwyższej półki. Żałuję tylko, że serial przeszedł bez większego echa, bo zasługuje na znacznie większy rozgłos.
6. „Ród smoka” (do obejrzenia w HBO Max)
Jest i on – serial, na który czekałam z wypiekami na twarzy nawet wtedy, gdy zaczęłam odnosić wrażenie, że nikt już na niego nie czeka, nawet HBO. „Ród smoka” zmył niesmak, który pozostawił po sobie finał „Gry o tron” i przywrócił nam wiarę w uniwersum oparte na twórczości Martina. Opowieść o wojnie domowej Targaryenów może i nie jest serialem idealnym (do kilku aspektów mogłabym się tu srogo przyczepić), a do adaptacji doskonałej też mu daleko, ale to wciąż kawał porządnej i świetnie zrealizowanej produkcji, która rozmachem i złożonością fabuły przewyższa większość konkurentów.
Szczególnie zachwycają tu niejednoznaczne i wielowymiarowe postacie, z których większość wiele zyskała w drodze na ekran, a także kreacje aktorskie (z wspaniałą Olivią Cooke na czele) i dbałość o detale – w niemal każdej ze scen ukryte zostały niuanse i smaczki, które skrupulatnie budują nam świat przedstawiony. Jako fanka książek pragnę ze szczerego serca podziękować showrunnerom za to, co zrobili z postaciami Alicent i Aemonda, ale żeby nie było zbyt cukierkowo – Daemon jest do poprawki.
7. „Euforia” sezon 2 (do obejrzenia w HBO Max)
Trzy lata musieliśmy czekać na powrót Rue i ekipy, ale było warto. Drugi sezon „Euforii” był bez dwóch zdań jednym z najszerzej komentowanych seriali 2022 roku, wzbudzał wiele emocji (zarówno pozytywnych, jak i negatywnych), rozpalał Twittera i TikToka do czerwoności, i sprawiał, że widzowie dosłownie nie spali po nocach w oczekiwaniu na kolejne odcinki. Choć i tu nie obyło się bez kilku potknięć (wątek Kat to jakiś dramat), Sam Levinson pokazał, że ani mu się śniło stać na sukcesie pierwszej odsłony i dowiózł nam dzieło tak odmienne, a przy tym jeszcze bardziej urzekające wizualnie, że należą mu się brawa. Poza tym chyba wszyscy zgodnie przyznamy, że piąty odcinek to jakiś kosmos, a występy Zendayi i Sydney Sweeney to jedne z najlepszych, jakie w tym roku widzieliśmy.
8. „Będzie bolało” (do obejrzenia w CANAL+ Online)
Kolejny kapitalny tegoroczny serial, który przeszedł bez większego echa. Choć nie jestem fanką seriali medycznych, uwielbiam dzieła naturalistyczne, brutalnie szczere, a przy tym przepełnione czarnym niczym węgiel humorem. A tym właśnie jest „Będzie bolało”, czyli adaptacja głośnej książki Adama Kaya, w której ukazał on realia pracy w brytyjskiej służbie zdrowia.
„Zbrodnie po sąsiedzku” sezon 2 (do obejrzenia w Disney+)
W czasach, gdy kryminały wyrastają, jak grzyby po deszczu, coraz częściej trącąc wtórnością i schematycznością, wjeżdża on – serial tak świeży, lekki, zabawny i bezpretensjonalny, że uśmiech aż sam maluje się na twarzy. „Zbrodnie po sąsiedzku” to urocza oda do tego nieco już skostniałego gatunku, w której zamiast patosu rządzi dobra zabawa, postacie są przesympatyczne (nawet jeśli głupiutkie), a rozwiązanie zagadki może i naciągane, ale jakże satysfakcjonujące. Drugi sezon udowodnił, że formuły wystarczy na więcej, niż jeden dobry strzał i trzymam kciuki, żeby udało się i za trzecim razem.
10. „Stranger Things 4” (do obejrzenia na Netfliksie)
Przyznam szczerze, że z czwartym sezonem „Stranger Things” łączy mnie trochę love-hate relationship. Pierwszy rzut wszedł mi bowiem jak złoto i był jedną z najlepszych rzeczy jakie widziałam w tym roku. Twórcy odstawili kino familijne i na pełnej wjechały motywy z kina grozy lat 80., bohaterowie dojrzeli, Jedenastka zeszła na dalszy plan (wybaczcie, ale wybitnie jej nie znoszę), do głosu doszła Max ze swoim kapitalnym czwartym odcinkiem i Kate Bush w słuchawkach, a i znalazło się nawet miejsce dla licznych odniesień do najważniejszych społecznych wydarzeń tamtego okresu (satanic panic, wyścig nuklearny itp. itd.).
Wszystko było zatem pięknie, aż pojawiły się dwa ostatnie odcinki, które dość mocno ostudziły mój entuzjazm. Nie przyćmiły jednak swoich poprzedników i tak oto przygody dzieciaków z Hawkins zamykają moją listę 10 najlepszych seriali tego roku (ponarzekałam, bo gdyby utrzymali poziom, to byłoby podium).