“Na samą myśl o tobie” to historia miłosna, w której to Solène (Anne Hathaway), 40-letnia samotna matka wdaje się w gorący romans z 24-letnim Hayesem Campbellem (Nicholas Galitzine), wokalistą najbardziej popularnego boysbandu na świecie — August Moon. Solène i Hayse niespodziewanie poznają się na festiwalu muzycznym Coachella. Między nimi od razu iskrzy i pojawia się niezaprzeczalna chemia. Jednak szczęście nie trwa długo… status Hayesa jako supergwiazdy jest ogromnym wyzwaniem dla ich związku. Solène szybko odkrywa, że życie w świetle reflektorów i sławy ukochanego może być bardziej wymagające, niż początkowo zakładała.
Film powstał na podstawie książki autorstwa Robinne Lee, która swojego czasu zrobiła niezłą furorę w sieci. Autorka zawsze podkreślała, że choć Harry Styles stanowił dla niej jedną z inspiracji, “Na samą myśl o tobie” jest przede wszystkim bardzo osobistą opowieścią o ponownym odkrywaniu swojej seksualności i atrakcyjności przez 40-latkę, w którą autorka przelała wiele z własnych doświadczeń.
Nie jesteś już tą atrakcyjną. Nie jesteś już czyjąś dziewczyną, ani nawet hot żoną. Jesteś mamuśką. To mnie doprawdy złamało. Byłam zwyczajnie wściekła i wiele z tego znalazło się właśnie w tej książce – powiedziała Robinne Lee w rozmowie z Vogue w 2020 roku.
SPRAWDŹ TEŻ: Anthony Hopkins nie zdejmuje nogi z gazu! Teraz zagra słynnego kompozytora
“Na samą myśl o Tobie” to rzeczywiście fanfik o Harrym Stylesie?
Po debiucie filmu “Na samą myśl o tobie” zaczęło być kojarzone z fanfiction o Harrym Stylesie pokroju serii “After”, co – zdaniem autorki – nie jest prawdą, tylko “clickbaitem” wykorzystywanym przez media.
W ogóle nie uważam tego za fanfiction. Harry był tylko jedną z osób, dzięki którym powstał Hayes Campbell. Myślę, że chodzi tu o jego popularność jako członka boysbandu i dlatego ludzie się tego tak uczepili. To niefortunne, bo jest obecnie wykorzystywane jako clickbait – stwierdziła Robinne Lee w wywiadzie dla EW.
W ogóle nie uważam tego za fanfiction. Harry był tylko jedną z osób, dzięki którym powstał Hayes Campbell. Myślę, że chodzi tu o jego popularność jako członka boysbandu i dlatego ludzie się tego tak uczepili. To niefortunne, bo jest obecnie wykorzystywane jako clickbait – stwierdziła Robinne Lee w wywiadzie dla EW.
Ale to Harry przyciąga ludzi. Ale on [filmowy Hayes – przyp. red.] nie jest Harrym i nie żyje jego życiem. Jest osobną, pełnoprawną osobą, która żyje w mojej głowie – skwitowała autorka.
SPRAWDŹ TEŻ: “Szybcy i wściekli” dojeżdżają do mety. Ostatni film z serii zobaczymy jednak wcześniej