Maria Oleksiewicz w zasadzie od początku szóstej edycji "Sanatorium miłości" zaskarbiła sobie sympatię widzów i kuracjuszy swoją bezpośredniością, otwartością i pewnością siebie. W ostatnim epizodzie charyzmatyczna i wesoła Maria została okrzyknięta "kuracjuszką odcinka". Niewielu wie, że Maria jest także niezwykle przedsiębiorczą bizneswoman, która stoi na czele firmy, której produkty są znane w całym kraju.
Marii świetnie wiedzie się w biznesie, jednak w miłości brakuje jej szczęścia
Maria pochodzi z zamożnej rodziny, z powodzeniem również sama prowadzi biznes. Do szczęścia brakuje jej jedynie ukochanej osoby, z którą mogłaby dzielić radości i smutki życia codziennego. Wierzy jednak, że na miłość nigdy nie jest za późno i można ją znaleźć w każdym wieku. To właśnie z tego powodu kobieta zgłosiła się do programu. Jednak nie szuka partnera na siłę, co widać również w emitowanych do tej pory odcinkach "Sanatorium miłości". Od mężczyzny oczekuje tego, że będzie, podobnie jak ona, konkretny i otwarty w komunikacji.
Jak wyznała, od dawna prowadzi z powodzeniem kilka biznesów, stąd jej racjonalne i rzeczowe podejście do życia.
Charakterologicznie jestem szefową — całe życie miałam firmy: wytwórnię wędlin, masarnię, pensjonat, restaurację i hotel w Zakopanem. Ojciec zmarł, jak miałam 19 lat, więc przejęłam po nim pałeczkę i musiałam być motorem. Moje nazwisko to marka, tak, jak Blikle czy Grycan. Wszyscy znają naszą kaszankę. Nawet w "Sanatorium" trzech kamerzystów wołało na mnie: "kaszanka". Odpowiadałam im: wy musicie mnie znać od dawna, chłopaki - wyznała w programie przedsiębiorcza seniorka.