Włoski reżyser Giuseppe Tornatore zapisał się w historii kina jako człowiek, który dał nam "Cinema Paradiso" - bodaj najpiękniejszy i najbardziej ceniony list miłosny do X muzy, jaki widział świat. Teraz podjął się jednak zadania na pozór karkołomnego. Jak bowiem opowiedzieć o geniuszu człowieka, który przemawiał do nas za sprawą swojej muzyki?
"Ennio" - recenzja filmu Giuseppe Tornatore
"Ennio" to niespełna 3-godzinny dokument nakreślający nam narodziny legendy. Ennio Morricone zapisał się złotymi zgłoskami w dziejach kina, jako człowiek, który zrewolucjonizował sposób postrzegania muzyki filmowej. Współpracował z najwybitniejszymi reżyserami naszych czasów, takimi jak Sergio Leone, Quentin Tarantino, Stanley Kubrick, czy Brian De Palma, i stał się prekursorem, który po dziś dzień inspiruje kolejne pokolenia kompozytorów. Giuseppe Tornatore niespiesznie snuje opowieść o jego młodzieńczych latach, początkach miłości do muzyki i życiowych wybojach, a także przeszkodach, jakie napotkał na swojej drodze do sławy. Reżyser skrupulatnie nakreśla nam pierwsze kroki Ennio w przemyśle filmowym, a następnie rozwój jego oszałamiającej kariery, która przyniosła mu wiele nagród (niektórych "nieco" spóźnionych), wieczną miłość fanów i odrzucenie przez środowisko kompozytorów muzyki poważnej, którzy jego zajęcie postrzegali niemal jako herezję. Cały czas przemawia jednak głosem samego Ennio, za sprawą czego film nabiera zupełnie nowego wymiaru emocjonalnego.
W trakcie seansu patrzymy, jak Ennio Morricone pnie się po kolejnych szczeblach kariery kompozytora filmowego i raz za razem zachwyca świat swoim nowatorskim podejściem i niekonwencjonalnym sznytem. Wszystko to w akompaniamencie jego najwybitniejszych utworów, przeplatanych z wypowiedziami ludzi, na których jego geniusz odcisnął niebagatelne piętno. Głos zabierają między innymi Quentin Tarantino, (archiwalnie) Sergio Leone i Stanley Kubrick, John Williams i Hans Zimmer, a nawet James Hetfield. Wszystko to składa się na piękną i niezwykle poruszającą laurkę dla maestro, bez którego nasze doświadczenia filmowe nie byłyby dziś takie same. Niezależnie od tego, czy interesujecie się muzyką filmową, czy też nie, "Ennio" uważam za seans obowiązkowy dla każdego. Miłośnicy rzeczonej tematyki znajdują tu mnóstwo dobra, zaś "nowicjusze" będą mieli okazję zrozumieć, jak olbrzymi wpływ na kinowe emocje wywiera właśnie muzyka. I jak wielki wpływ na jej oblicze miał właśnie Ennio Morricone.