Pamiętacie Czułego z “Warszawianki”, w którego brawurowo wcielił się Borys Szyc? Ten wykolejony 40-latek, który zrodził się w głowie Jakuba Żulczyka (tym razem w formie scenariusza, nie powieści), narobił swojego czasu sporo szumu i zaskarbił sobie serca wielu widzów. Marcin Kania tego nie zrobi. To nie jest bohater, którego pokochacie i któremu kibicować będziecie ze szczerego serca, co by się nie działo. Czułego i Kanię łączą wyłącznie Żulczyk oraz zamiłowanie do alkoholu i autodestrukcji. Pierwszy z nich potrafił nas ująć swoim vibem “cool” wykolejeńca rodem z amerykańskich produkcji. Miał w sobie coś, co pozwalało nam, a wręcz zachęcało, do pokładania weń wiary mimo kolejnych upadków na twarz tudzież samo dno. Marcin Kania skazany jest na niełaskę już od pierwszych minut. Niełaskę w oczach naszych, własnych, a przede wszystkim swoich bliskich. A tak się akurat składa, że to właśnie najbliższych mu osób dotyczy cały ten galimatias.
“Informacja zwrotna” – recenzja nowego serialu Netfliksa
Marcin Kania to stary gwiazdor rocka i zagorzały alkoholik. Przygotujcie się zatem na wielokrotne wywody o tym, jak to ciężko jest w życiu nie pić. Nie jest on jednak stereotypowym miłośnikiem trunków wszelakich, jakimi zazwyczaj raczy nas popkultura – to naturalistyczny obraz człowieka upodlonego, zatraconego w swym uzależnieniu, który nie wzbudza w nas ani krztyny sympatii, a wyłącznie obrzydzenie. Zwłaszcza jeśli ktoś, a zakładam, że w naszym kraju takich osób nie brakuje, miał z tego typu elementem bliższą styczność. Poznajemy go w momencie, gdy cały świat wali mu się na głowę. Zaginął bowiem jego ukochany syn, a Kania, jak to Kania, ni cholery nie pamięta, co się tego wieczora wydarzyło. I w ten oto sposób wkraczamy do świata kryminału, w którym roi się od plot twistów, ślepych zaułków i wodzenia nas za nos. Ale w jakże pięknym stylu.
W tym miejscu wyjaśnijmy sobie dość istotną kwestię – należę do grona osób, które wolą wpierw obejrzeć ekranizację/adaptację, dopiero później sięgnąć po materiał źródłowy, co by się niepotrzebnie nie wku… denerwować (wiecie, jak to jest z tym przenoszeniem książek na ekran). Nie czytałam więc książki Jakuba Żulczyka i bardzo się z tego powodu cieszę, a powody są dwa. Pierwszy – serial jest ponoć jej łagodniejszą wersją, a już on poniewiera psychicznie, aż miło. Drugi – mogłam niczym młody pelikan łykać wszystkie fałszywe tropy, które podstawiają nam twórcy i w odpowiedni sposób odczuć impakt końcowego twistu. A, że jedyne, co wiem o książce (poza tym, że jest “mocna”) to to, że siedzimy tam w głowie głównego bohatera, to jestem w stanie docenić, jak twórcy umiejętnie i dość nieszablonowo przenieśli tę narrację na ekran. Szerszej oceny serialu jako adaptacji tu jednak nie uświadczycie.

i
Skoro formalności mamy już za sobą, przejdźmy do meritum. Zapewne chcielibyście wiedzieć, czy “Informacja zwrotna” jest serialem godnym obejrzenia. Owszem, jest. I nieważne, że pierwsze odcinki mogą wam nie do końca podejść (mi nie podeszły), a irracjonalne decyzje i zachowania bohaterów doprowadzać was będą do pasji szewskiej (mnie też doprowadzały). Wierzcie mi – to wszystko nabierze sensu, gdy obejrzycie całość. “Informacja zwrotna” to bowiem świetnie skonstruowany kryminał, w którym nic nie jest tym, czym nam się wydaje. To też brutalne wyciągnięcie z szafy demonów nękających wielu z nas i rozprawienie się z niejedną życiową traumą.
Nie jest to serial do niedzielnego obiadu, który można obejrzeć na odmóżdżenie się. To podróż do jądra ciemności, z którego nie ma już powrotu, a jego puenta dźwięczeć będzie wam w głowach jeszcze przez długi czas. Nie spodziewajcie się jednak posępnej formuły, przygnębiających, przefiltrowanych zdjęć, czy nadętych wywodów o trudach życia i przedramatyzowanej akcji. “Informacja zwrotna” to serial prosty w swej formie – nie spotkacie tu reżyserskich popisów, a produkcję dostosowaną do opowieści, którą snuje. Nie jesteśmy w Hollywood, ale też nie w absolutnym rynsztoku i za ten balans twórcom, przede wszystkim Leszkowi Dawidowi, należą się szczególne brawa (bo wielu by zapewne podkusiło).
“Informacja zwrotna” – Arkadiusz Jakubik gra tu niemal za dobrze
Jak już wspominałam, “Informacja zwrotna” opiera się w dużej mierze na odpowiednio zachowanym balansie. Sama produkcja, czy to fabułą czy formą jej zaprezentowania, nie popada w skrajności i – tym samym – banał. Podobnie jest z aktorstwem, a już zwłaszcza pierwszoplanowym, bo nie oszukujmy się – Arkadiusz Jakubik dźwiga ten serial na swoich barkach. Jako Marcin Kania jest wręcz niepokojąco przekonujący i wyrazisty, ale przy okazji, gdy trzeba, uczłowiecza swego bohatera, byśmy dostrzegli w nim coś więcej niż tylko buzujący w jego żyłach alkohol. Równowaga między zatraceniem, a człowieczeństwem, połączona z absolutnym zaangażowaniem w tak wymagającą rolę, daje piorunujący efekt i jeden z najlepszych aktorskich występów tego roku.

i
Nie zawodzi też drugi plan, a już zwłaszcza Jakub Sierenberg kreujący postać Piotrka, syna Marcina. Na ekranie widnieje on sporadycznie, niemal zawsze w towarzystwie grającego rolę życia Arkadiusza Jakubika, a jednak… ilekroć go widzimy, to on jest tu główną gwiazdą. Zagarnia ekran dla siebie, a ze swoich kilku minut bytności na nim wyciska sto, a nawet dwieście procent.
“Informacja zwrotna” polskim serialem roku?
Nie wiem, na ile “Informacja zwrotna” jest, czy też nie jest, serialem lepszym od “Infamii” i “Absolutnych debiutantów”, które są absolutną czołówką tegorocznego rodzimego podwórka. Z pewnością nie odstaje od nich poziomem, a trudność w ocenie porównawczej wynika przede wszystkim z tak olbrzymiego rozjazdu w formie i podejmowanej tematyce. Jednak bezsprzecznie jest jedną z najmocniejszych rzeczy, jakie w tym roku zobaczycie. Ten serial cuchnie spirytusem i mentalną zgnilizną, serwując nam brutalnie szczery portret alkoholika, który dla kolejnej pięćdziesiątki poświęcić jest w stanie dosłownie wszystko, nawet własną rodzinę i godność człowieka.