Reboot to inaczej restart filmu/serialu/franczyzy. W dziejach popkultury zdarzyło się już wiele przypadków, w których kultowe postacie powracały na ekrany w zupełnie nowych odsłonach i interpretacjach. Pierwszymi z brzegu przykładami są choćby Batman, Spider-Man, czy drużyna X-Men. I to właśnie twórca restartu tej ostatniej serii, Matthew Vaughn odpowiedzialny za “X-Men: First Class”, chętnie wziąłby się za odnowienie “Gwiezdnych wojen”. Pytanie tylko, po co?
“Gwiezdne wojny” – reboot Sagi Skywalkerów to dobry pomysł? Tak uważa Matthew Vaughn
Reżyser gościł ostatnio w podcaście Happy Sad Confused, gdzie w rozmowie z Joshem Horowitzem wyraził zainteresowanie rebootem “Gwiezdnych wojen”. Nie jest to w żadnym wypadku projekt rozpatrywany przez Lucasfilm, lecz filmowiec podkreślił, że gdyby tylko szefostwo studia było zainteresowane, chętnie podjąłby się tego szalonego zadania.
Szalone jest tu słowem kluczem, bowiem sam Vaughn przyznał, iż wie, że dla wielu może brzmieć jak obłąkany. Uważa jednak, że “Gwiezdne wojny” zamiast rozrastać się na kolejne produkcje jedynie luźno powiązane z główną sagą, winny skupić się na tym, co stanowi jej rdzeń – rodzinie Skywalkerów. Zdaniem reżysera Star Wars to właśnie Skywalkerowie i nikogo w gruncie rzeczy nie obchodzą inne postacie (proszę to powiedzieć miłośnikom Boby Fetta, Ahsoki czy Mando, których przecież, jak wiemy, jest niemało). W jego opinii Luke, Leia, Han i Vader powinni funkcjonować w popkulturze w nieco inny sposób, niż dotychczas.
Dlaczego te postacie są tak uświęcone, że od 1977 roku nie można opowiedzieć ich na nowo na potrzeby nowych widzów? – stwierdził.
Matthew Vaughn uważa zresztą, że aby trafić do nowego pokolenia widzów, “Gwiezdne wojny” powinny właśnie zostać zrestartowane. Jeśli chcesz przykuć uwagę nowego pokolenia, to zrób film dla niego – dodał.
“Gwiezdne wojny” – czy potrzebujemy nowych wersji Luke’a, Lei i Hana?
Co na to fani serii? Oczywiście nie są zadowoleni i trudno im się dziwić. Po pierwsze, “Gwiezdne wojny” to klasyczna i ponadczasowa opowieść, która starzeje się z prawdziwym wdziękiem (zwłaszcza oryginalna trylogia), a po drugie – w czasach nadmiaru wszelkiej maści sequeli, prequeli, remake’ów i rebootów, ostatnim czego potrzebujemy, jest nowa wersja franczyzy, która jest jak najbardziej aktualna i wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością. Luke, Leia i Han Solo wcale nie muszą pójść w ślady Batmana, Magneto czy Jamesa Bonda. Ale czy zarząd Lucasfilm podzieli ten pogląd? A może skusi się na eksperyment proponowany przez Matthew Vaughna? Czas pokaże, a jak wiemy, po wielkich hollywoodzkich studiach spodziewać się możemy wszystkiego. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzą olbrzymie zyski finansowe.