Gray Man - recenzja nowego filmu Netfliksa

i

Autor: materiały prasowe Netflix "Gray Man" - recenzja nowego filmu Netfliksa

Gwiazdorska obsada to nie wszystko? RECENZJA filmu "Gray Man" od Netfliksa

2022-07-20 1:08

"Gray Man" to zrealizowana za miliony dolarów adaptacja powieści Marka Greaneya, która z założenia miała być "netfliksowym hitem tego lata". Czy gigant streamingowy wreszcie udowodnił, że na polu filmowym potrafi radzić sobie równie dobrze, co serialowym? Zapraszam do przedpremierowej (i bezspoilerowej) recenzji.

"Gray Man" miał wszystko, czego tylko potrzebował, by wstać się wyśmienitym filmem akcji - wielomilionowy budżet, obsadę pękającą w szwach od gwiazd zarówno wielkiego, jak i małego ekranu, a u sterów ludzi, którzy dali przecież światu jedne z najlepszych blockbustery ostatnich lat. Patrząc jednak na efekt końcowy (i ostatnie dokonania braci Russo), zaczynam dochodzić do wniosku, że "Infinity War" i "Endgame" były... wypadkiem przy pracy. "Gray Man" nie ma w sobie bowiem nic z polotu i finezji wspomnianych filmów. Ma za to koszmarny scenariusz, papierowe postaci i pretekstową fabułę. 

"Gray Man" - recenzja nowego filmu Netfliksa

"Gray Man" nakreśla nam losy niejakiego Szóstki - najskuteczniejszego, a przy tym zupełnie anonimowego agenta CIA, który odkrywa mroczne sekrety swoich mocodawców i podejmuje się desperackiej ucieczki, chcąc ratować życie. Jego śladem podąża pozbawiony jakichkolwiek skrupułów psychopata, niegdyś współpracujący z agencją, dziś spełniający się jako zabójca na zlecenie. Jako kino szpiegowskie "Gray Man" polega z kretesem. Suspensu tu tyle, co logiki w "Szybkich i wściekłych", a każda okazja, by zaskoczyć widza i wprowadzić film na choćby umiarkowanie interesujące tory, zostaje z miejsca zmarnowana. Bracia Russo za punkt honoru obrali sobie bowiem tłumaczenie nam wszystkiego tak szybko, jak to tylko możliwe i to bez jakichkolwiek dwuznaczności i niedopowiedzeń. Najlepiej kilka razy, tak dla pewności, że dotarło. Idealnym tego przykładem jest Donald Fitzroy - antagonista, który obwieszcza, że jest zły, bezwzględny i za nic ma jakiekolwiek zasady, ilekroć tylko pojawia się na ekranie. 

Znacznie lepiej "Gray Man" wypada jako proste i niezobowiązujące kino akcji. Sekwencje walk, pościgów i strzelanin są zrealizowane na naprawdę wysokim poziomie (z wyjątkiem sceny w samolocie, która jest nieśmiesznym żartem pod absolutnie każdym względem) i widać tu zarówno budżet, jak i kreatywność twórców. Wszyscy fani popkulturowych nawiązań uśmiechną się wielokrotnie - bracia Russo puszczają bowiem przysłowiowe oczko zarówno do fanów Marvela, jak i "Narcos", filmów o Bondzie, czy nawet... "Dirty Dancing". Humor bywa czerstwy, ale w ostatecznym rozrachunku stanowi chyba największą siłę "Graya Mana". Tuż obok Chrisa Evansa, który szarżuje w roli czarnego charakteru, bawiąc się przy tym wyśmienicie. Gdyby tylko nie pętały go sidła koszmarnego scenariusza, mógłby nam tu zaserwować jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze. Po drugiej stronie barykady mamy za to Ryana Goslinga, który sprawia wrażenie, jakby znalazł się na planie z przypadku i chciał go możliwie jak najszybciej opuścić. Ana de Armas robi, co może, by wykrzesać ze swojej bohaterki choćby odrobinę ikry, ale postać, którą jej przydzielono, jest tak nijaka, że w ostatecznym rozrachunku... zwyczajnie zbędna. Wisienką na torcie jest zaś Billy Bob Thornton, który zaprezentował nam tu występ tak karykaturalny, że w jednej ze scen otarł się wręcz o kunszt Tommy'ego Wiseau w "The Room". Ukłony!

Gray Man - recenzja nowego filmu Netfliksa

i

Autor: materiały prasowe Netflix "Gray Man" - recenzja nowego filmu Netfliksa

"Gray Man" - kolejny niewypał Netfliksa

Reasumując, "Gray Man" to film, który miał szansę stać się wielkim hitem i stanowić przyjemny powiew świeżości w dotychczasowym portfolio Netfliksa. Tymczasem jest miałkim, pozbawionym werwy i jakichkolwiek ambicji akcyjniakiem, który sprawdzi się co najwyżej jako niezobowiązująca letnia rozrywka dla odmóżdżenia. Szkoda, bo potencjał był ogromny, a i warunki "nienajgorsze". Cóż, drogi Netfliksie, maybe next time.

Ocena: 4/10

Najdziwniejsze rekordy filmowe, w które trudno uwierzyć | To Się Kręci #3