Serial "Gaslit" porusza temat jednej z najsłynniejszych afer w świecie polityki. Chodzi oczywiście o aferę Watergate, której efektem było ustąpienie Richarda Nixona ze stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tak w telegraficznym skrócie, chodziło o szereg nielegalnych działań, które miały skompromitować jego przeciwników na scenie politycznej, a mu samemu zapewnić kolejną kadencję. I niewiele brakowało, a taka sytuacja miałaby miejsce. W nocy z 16 na 17 czerwca 1972 r. przyłapano na gorącym uczynku pięć osób, montujących podsłuch w siedzibie Partii Demokratycznej (która swoją drogą znajdowała się w biurowcu Watergate - stąd nazwa afery). Od tej wpadki zaczęły wychodzić na światło dzienne kolejne sprawy, które coraz mocniej pogrążały samego Nixona i jego administrację. Ogromną rolę odegrały w tym wszystkim też media, a w szczególności dziennikarze Washington Post - Bob Woodward i Carl Bernstein. To oni drążyli i badali podejrzane działania władz. Od tego momentu społeczeństwo uważniej przyglądało się politykom, a media coraz odważniej zaczęły prześwietlać ich działania. No, i skoro tło afery mamy już za sobą, to czas prześwietlić teraz serial z Julią Roberts i przyjrzeć się mu z bliska.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Maria Antonina nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Serial Canal+ powróci z 2. sezonem
Obsada "Gaslit" to czyste złoto!
Przyznam szczerze, że zanim włączyłem pierwszy odcinek, to przejrzałem kilka kadrów z serialu i obawiałem się kreacji Seana Penna, czy chociażby takiego Shea Whighama, który wcielił się w postać G. Gordona Liddy’ego. Shea miał super wąsy, a Sean był ukryty za potężną charakteryzacją, co zazwyczaj kończy się przerysowaniem i sprowadza do karykatury. Ostatecznie zostałem pozytywnie zaskoczony. Serio, według mnie nie ma wstydu, a aktorzy są w swoich kreacjach wiarygodni. I chociaż Penn i Whigham zagrali bardzo dobrze, to jednak największe gratulacje należą się dla Dana Stevensa (w serialu John Dean) i Julii Roberts (ekranowa partnerka Seana Penna, Martha Mitchell). Stevens może nie robi dobrego pierwszego wrażenia (zupełnie jak jego bohater), ale zaledwie po chwili powiedziałem sobie pod nosem “ej, dobry jest!”. Jeżeli chodzi o Julię Roberts, to… skradła show. Świetnie zagrała naiwną kobietę, która nie rezygnuje z prawdy i płaci za to wysoką cenę. To kolejna rola w jej CV, która pokazuje, że aktorka ciągle potrafi czarować i ma ten wdzięk, który trudno jest jej odebrać. Na dodatek ten smutek w oczach i uciekający wzrok. No zdecydowanie wyróżnia się na tle całej obsady.
Historia ciekawa, ze szczyptą humoru, ale…
No właśnie. Obsada to jedno, a jak jest z fabułą? Historia jest poprowadzona całkiem dobrze, chociaż… można się przyczepić do kilku scen. Mimo, że Sean Penn i Julia Robert w swoje postacie wcielili się świetnie, to trzeba powiedzieć sobie jasno, że ich wspólne sceny nie są najmocniejszą stroną serialu. Nie mówię, że są złe, ale czegoś mi tutaj czasem brakowało - szczególnie w napiętej walce między Johnem a Marthą. Podobnie jest z żartami. Są, niektóre nawet całkiem trafne, ale na pewno nie super wybitne i wyszukane (w większości). Mimo wszystko całość ogląda się lekko, nawet jak nie przepadacie za politycznymi tytułami. Szkoda tylko, że niektórych wątków nie pociągnięto bardziej - np. historii ochroniarza Franka Willsa. I chociaż znalazłoby się jeszcze kilka niedoskonałości, to "Gaslit" potrafi zatrzymać uwagę praktycznie przez wszystkie odcinki, nie nudzi się, co chwilę zaskakuje nowymi wątkami, a i na plus zasługują kostiumy oraz scenografia. Nawet silikon Seana Penna nie przeszkadza. Produkcja wyróżnia się na tle innych opartych na faktach. W tym przypadku twórcy nie bali się odważnych zabiegów i opowiedzieli historię wielopoziomowo w całkiem sprytny sposób, przeskakując między komedią, groteską i politycznymi przepychankami oraz dramatem małżeńskim w tle.
Czy warto obejrzeć "Gaslit"?
Czas odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie. Warto sięgnąć po ten tytuł, czy szkoda marnować czas? Fajne jest to, że twórcy pokazali to legendarne wydarzenie z perspektywy mniej istotnych postaci, które miały jednak wpływ na zsunięcie Richarda Nixona z fotela prezydenta. Nie mogę powiedzieć, że "Gaslit" jest dziełem wybitnym, bo ma kilka wad. Jednak te drobne niedoskonałości są przykryte wieloma zaletami, które pozytywnie wpływają na ostateczny odbiór. Moim zdaniem warto obejrzeć - nawet jak nie znacie dobrze przebiegu “Watergate”. Sam nie znałem wszystkich zakulisowych smaczków afery, ale po zapoznaniu się z serialem zacząłem bardziej interesować się tym tematem. Nawet jak nie dla fabuły, to chociaż dla samej Julii Roberts warto poświęcić te dobre kilkadziesiąt minut. Nie najlepsza, ale jedna z lepszych kreacji - to na pewno. "Gaslit" jest dostępny do obejrzenia w CANAL+ online i w CANAL+ Premium.