Recenzje

“Deadpool & Wolverine” nie zbawi Marvela. Oceniamy bez spoilerów

Czekaliśmy, czekaliśmy i wreszcie się doczekaliśmy. Po sześciu latach Deadpool powrócił na nasze ekrany, tym razem w towarzystwie Wolverine’a. Trzecia odsłona serii budziła w fanach Marvela zarówno ekscytację, jak i obawy, w końcu nasz odziany w czerwień antybohater należy teraz do Disneya, a “Logan” był doskonałym zwieńczeniem losów Rosomaka. To jak, wyszło z tego coś ciekawego, czy tylko odgrzewany kotlet? Oceniamy bezspoilerowo.

Po kilku latach stawiania na ilość, nie jakość, i raczenia nas nieukończonymi tworami filmopodobnymi (z kilkoma perełkami po drodze), Marvel postawił w tym roku na jedną kartę. “Deadpool & Wolverine” to pierwsza pełnoprawna kontynuacja filmów Foxa, za sprawą której mutanci na dobre zawitali w MCU, ale czy warto było ściągać Hugh Jackmana, by raz jeszcze wcielił się w kultowego Logana? Owszem, ale ósmego cudu świata się nie spodziewajcie.

“Deadpool & Wolverine” – recenzja. Oceniamy nowy film Marvela

Akcja filmu rozgrywa się jakiś czas po wydarzeniach z poprzednika, a życie Wade’a Wilsona zmieniło się w obraz nędzy i rozpaczy. Szukający nowego celu w życiu Deadpool wpada w łapska TVA (tak, seans obu sezonów “Lokiego” przed wycieczką do kina jest jak najbardziej wskazany) i postanawia zabawić się w bohatera. Takiego wiecie, pełną gębą. Sam jednak nie da rady, więc zgarnia po drodze Wolverine’a (nie bezczeszcząc przy tym “Logana”!), jeszcze bardziej przetyranego przez życie niż on sam, i wspólnie ruszają na wyprawę, po drodze kłócąc się i tłukąc przy każdej nadarzającej się okazji.

W tym miejscu spieszę was uspokoić – mimowolne wpadnięcie w objęcia Myszki Miki nie spiłowało Deadpoolowi pazurów i film jest dokładnie tak brutalny i wulgarny, jak powinien. Co więcej, twórcy wykazali się kreatywnością i choreografie walk, połączone z szalonymi pomysłami, stają na wysokości zadania i z pewnością zadowolą wszystkich fanów serii. Jest prostacko (w tym pozytywnym sensie), rubasznie i obscenicznie, a poprawność polityczna została tam, gdzie jej miejsce, czyli za drzwiami. Nie obyło się też bez przytyków w stronę samego Disneya, aczkolwiek te z nonszalancją nie mają wiele wspólnego – to oczywiście czysta kalkulacja, by pokazać, że “Deadpool” wciąż może być cool, a Myszka Miki, podobnie jak Amazon z “The Boys”, potrafi być zdystansowana i wyluzowana.

Kostiumy filmowe, które okazały się WIELKIM KOSZMAREM dla aktorów | To Się Kręci

Największym zaskoczeniem, jakie niesie ze sobą “Deadpool & Wolverine”, jest powściągliwość w kwestii występów gościnnych. Choć bohaterowie na prawo i lewo rzucają easter eggami i nawiązaniami zarówno do samego Marvela, jak i szeroko pojętej popkultury, liczba cameos mieści się w obrębie akceptowalnej normy, a rzekłabym nawet, że jest ich mniej, niż mogliśmy przypuszczać. Niemal wszystkie są w gruncie rzeczy udane, z jednym “drobnym” wyjątkiem, którego rzecz jasna nie zdradzę (ocenianie tego filmu bez spoilerów to doprawdy wyższa szkoła jazdy), ale napiszę wam tylko, że oto zaprezentowano nam absolutnie najgorszy casting w dziejach kina superhero. Jak obejrzycie film, z miejsca zrozumiecie, kogo mam na myśli.

“Deadpool & Wolverine” to czysty fanserwis i nic poza tym

Największą bolączką “Deadpoola & Wolverine’a” jest fakt, iż fabuła jest tu nie tyle pretekstowa, co wręcz nieistniejąca. “Spider-Man: Daleko od domu” też był jednym wielkim fanserwisem, ale tam przynajmniej zaserwowano nam konkretną opowieść, która popchnęła losy głównego bohatera w nowe rejony. W tym przypadku nie ma o tym mowy. Trzeci “Deadpool” powstał wyłącznie po to, by fani znów mogli popatrzeć, jak Wade Wilson morduje przeciwników na milion wymyślnych sposobów i bezceremonialnie wyśmiewa wszystko i wszystkich. No i żeby Hugh Jackman znów zagrał Wolverine’a. Każda kolejna scena jest ni mniej, ni więcej, jak po prostu kolejnym pretekstem do żartów i mrugnięcia okiem w kierunku fanów. Można więc rzec, że “Deadpool & Wolverine” to nie film, a list miłosny do Marvela, który stęsknionym da dużo radości, a zmęczonych wymęczy jeszcze bardziej.

Deadpool & Wolverine: recenzja. Oceniamy nowy film Marvela

i

Autor: 20th Century Studios/ Disney "Deadpool & Wolverine": recenzja. Oceniamy nowy film Marvela

Tym samym otrzymaliśmy już którąś z kolei produkcję MCU post-“Endgame”, która równie dobrze mogłaby nigdy nie powstać, i rzeczone uniwersum ani trochę by na tym nie ucierpiało. Czasy, gdy każdy film Marvela był wyraźnym elementem większej układanki, już dawno minęły.

“Deadpool & Wolverine” – czy warto obejrzeć film?

Reasumując, jeśli kochacie Deadpoola, trzecia część przypadnie wam do gustu. Jeśli zaś nie, to bardzo mi przykro, ale “Deadpool & Wolverine” już was nie przekona. Nie zbawi też Marvela, bo poza salwami śmiechu i miłym dla ucha soundtrackiem nie ma nam niczego do zaoferowania. Nadmienię jeszcze tylko, że Hugh Jackman jest absolutnie wspaniały, Dogpool brzydki jak noc, Cassandra Nova nijaka i do zapomnienia, a scena po napisach może i zabawna, ale niewarta kwitnięcia w sali kinowej. A i Matthew Macfadyen znów gra Toma z “Sukcesji”, co zaliczam w poczet zalet.

Ocena: 6/10

SPRAWDŹ TEŻ: Aktorzy zmarnowani przez Marvela. Ich potencjału nie wykorzystano w filmach MCU

Marvel QUIZ: Jak dobrze znasz Deadpool’a?

Pytanie 1 z 18
Jakie jest prawdziwe imię Deadpoola?

Najlepsze filmy o superbohaterach. TOP 5 produkcji superhero

Listen on Spreaker.