Informacje o tym, że CD Projekt Red i japońskie studio Trigger szykują dla nas serial z uniwersum Cyberpunka 2077 pojawiły się jeszcze w 2019 roku, a oczekiwania rosły z każdym rokiem. W końcu gra zyskała dużą popularność i uznanie w środowisku graczy, a jak wiadomo - z ich ekranizacjami bywało dotąd... różnie. Nastrojów nie poprawiła nawet premiera Arcane, czyli animacji ze świata League of Legends, która przecież szybko została okrzyknięta jednym z najlepszych seriali minionego roku. Netflix udowodnił jednak, że rzeczony sukces nie był dziełem przypadku i ponownie zaserwował nam ambitną, wciągającą produkcję, która z dumą reprezentuje swoje uniwersum.
Polecany artykuł:
Cyberpunk: Edgerunners - RECENZJA serialu Netfliksa
Witajcie w Night City - dystopijnym mieście przywodzącym na myśl społeczne piekło, gdzie rządzą hierarchiczność i kapitalizm, który posunął się o kilka(dziesiąt) kroków za daleko. W odmętach tego jakże pięknie brudnego i zasyfiałego miasta, gdzieś w zapomnianej przez Boga i ludzi biednej dzielnicy mieszka nasz główny bohater. David Martinez to dzieciak o twardym zarówno charakterze, jak i kręgosłupie moralnym, oraz braku jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Przyszło mu bowiem żyć w świecie, w którym ludzie albo przestali być ludźmi, żyjąc u szczytu drabiny społecznej i goniąc za coraz to lepszymi wszczepami, albo gniją na samym dnie tej piramidy tęskniąc za normalnością, która już dawno stała się przeżytkiem. Gdy jednak David, w wyniku splotu nieszczęśliwych wydarzeń, zostaje sam jak palec, a jednocześnie wchodzi w posiadanie nielegalnego wojskowego sprzętu, który znacznie podnosi jego możliwości fizyczne, jego życie wkracza na zupełnie nowe tory. A serial wraz z nim.
Nastolatek dołącza do grupy tak zwanych edgerunnerów, czyli najemników specjalizujących się w cyberkradzieżach, tym samym przypieczętowując swój los, który prowadzi już tylko dwiema drogami - za kraty lub do piachu. Największą siłą serialu są bezsprzecznie jego postacie. Obserwujemy tu istną plejadę fascynujących indywiduów, niejednokrotnie wychodzących poza schematy, ale przede wszystkim takich, które "kupują" nas już od pierwszych minut swej obecności na ekranie. Ta nieco ekscentryczna zbieranina to łotrzyki o różnym pojęciu moralności, którzy po odarciu z całej tej futurystycznej otoczki są do bólu autentyczni. Nie mamy tu do czynienia z herosami, którzy pragną naprawić ten przesiąknięty zgnilizną świat, to bowiem nie ten rodzaj opowieści. Obcujemy zaś z grupą osób pozbawionych nadziei i perspektyw, którzy walczą nie tyle z krwiożerczyni korporacjami, co z symbolami i usiłują wydrzeć temu światu ostatnie resztki tego, co w nim jeszcze dobre.
Cyberpunk: Edgerunners nie bawi się w długą ekspozycję i dość szybko wrzuca nas w świat przedstawiony, co jest zarówno zaletą, jak i wadą. Z jednej strony nie ma tu czasu na nudę (przynajmniej w pierwszych odcinkach, później zdarzają się dłużyzny), z drugiej jednak myślę, że osoby, dla których jest to pierwsza przygoda w Night City, mogą się chwilami nieco gubić. Serial zasługuje też na pochwałę za fenomenalną ścieżkę dźwiękową (przygotujcie się na kilka miłych niespodzianek), stylistykę i oprawę wizualną. Solą w oku jest jednak wątek miłosny, który okazał się niestety zmarnowanym potencjałem. Nie zmienia on jednak wydźwięku całości - Cyberpunk: Edgerunners to kawał porządnego serialu, który ze szczerego serca polecam zarówno miłośnikom anime i Cyberpunka, jak i osobom którym zupełnie obce są tego typu klimaty. W obu przypadkach będziecie się bawić wyśmienicie.