Cate Blanchett, “Władca Pierścieni” i wcale nie tak wysokie gaże
“Władca Pierścieni” uchodzi za arcydzieło kino fantasy, adaptację doskonałą i ogólnie to wspaniała i cudowna trylogia, na której aktorzy zbili z pewnością kokosy. Prawda? Otóż nie.
SPRAWDŹ TEŻ: “Pierścienie Władzy” powracają. Tak prezentuje się 2. sezon serialowego “Władcy Pierścieni”
Mimo 93-milionowego budżetu i 890-milionowych zarobków, “Władca Pierścieni” nie był dla aktorów przedsięwzięciem wyjątkowo opłacalnym. Podczas występu w programie “Watch What Happens Live” Cate Blanchett, promująca obecnie “Borderlands”, została zapytana o film, na którym zarobiła dotąd najwięcej. Odtwórczyni roli Galadrieli pozwoliła prowadzącemu zgadnąć i gdy usłyszała: To zapewne “Władca Pierścieni”, parsknęła śmiechem.
Żartujesz sobie? Nikomu nie zapłacono za udział w tych filmach. […] Generalnie pracowałam za darmowe kanapki i pozwolono mi zatrzymać moje elfie uszy. – obwieściła.
Aktorka wyznała, że największą “zapłatą” za udział we “Władcy Pierścieni” była możliwość pracy z Peterem Jacksonem, który był wówczas na fali po sukcesie “Martwicy mózgu”. Podkreśliła również, że zarobki kobiet w branży filmowej są zwyczajnie niskie. Kobietom nie płaci się tak dużo, jak mógłbyś myśleć. – dodała.
To, że nikomu nie zapłacono za udział w tych filmach było zapewne hiperbolą. W końcu Orlando Bloom obwieścił swojego czasu, że za rolę Legolasa dostał małe drobne 175 tys. dolarów (za wszystkie filmy).