Barry Keoghan ma dopiero 31 lat, a już zdążył nieźle namieszać w branży filmowej. Irlandczyk nie miał jednak z górki i wielokrotnie mierzył się z trudnymi momentami w swoim życiu. Najpierw z powodu przedawkowania narkotyków zmarła jego matka, a później przerzucano go wspólnie z bratem z jednej rodziny zastępczej do drugiej. Ponoć w ciągu pięciu lat mieszkał aż z trzynastoma różnymi rodzinami. I kiedy mężczyzna myślał, że wszystko najgorsze już za nim, to wtedy pojawiły się u niego poważne problemy zdrowotne.
Barry Keoghan był krok od śmierci. "Bałem się, że tego nie przeżyje"
Aktor w rozmowie z magazynem GQ zdradził, że na jeszcze przed rozpoczęciem prac na planie przy "Duchach Inisherin" zaraził się bakterią, która w efekcie prowadzi do martwiczego zapalenia powięzi. Według badań, to rzadkie i ostre zakażenie, którego w 20-30 proc. przypadków nie udaje się powstrzymać, co w konsekwencji prowadzi do amputacji zarażonej kończyny, a nawet śmierci pacjenta. Keoghan wspomina, że kiedy pytał się lekarzy o to, czy przeżyje, to w odpowiedzi dostawał "Cóż, tego nie wiemy". Jego stanem zdrowia zainteresował się także reżyser "Duchów Inisherin". Martin McDonagh nawet odwiedził mężczyznę na kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć i był niezwykle przerażony. I chociaz aktor miał uspokajać reżysera, to ten miał w głowie najgorszy scenariusz.
Nie wiem, czy był wtedy na lekach, czy co, ale wyglądało to tak, jakby bagatelizował całą sytuację. Mieliśmy zacząć za cztery dni, a on ciągle miał bardzo opuchnięte ramię. Powiedział mi, że wszystko będzie dobrze i do wtorku wróci do formy. Bałem się, że tego nie przeżyje. Nie mówiąc już nawet o tym, że może nie zagrać w filmie." - powiedział reżyser Martin McDonagh
Wygląda na to, że Barry Keoghan na całe szczęście dzisiaj ma się całkiem nieźle, a po bakterii pozostała tylko blizna w kształcie wężyka na ramieniu.