"Azja Express" to polska wersja niderlandzko-belgijskiego formatu "Peking Express". W każdej serii osiem par, które tworzą znane osobistości ze świata show-biznesu wraz z towarzyszącymi im bliskimi osobami, wyrusza w podróż. Podczas liczącej setki kilometrów trasy, a wyznaczony odcinek muszą przebyć w jak najkrótszym czasie. W tym czasie muszą wykonać przygotowane dla nich zadania, które nie należą do najłatwiejszych. Ta z par, która do celu dotrze jako ostatnia, odpada z programu. W ostatniej, 6. edycji "Azja Express" oglądaliśmy zmagania między innymi: Marty "Mandaryny" Wiśniewskiej oraz jej córki Fabienne, Jacka Jelonka i Oliwera Kubiaka czy Gabi Drzewickiej i towarzyszącej jej Jagny Niedzielskiej. Program wygrali natomiast Jan Błachowicz i Józef Gąsienica-Gładczan, którzy do mety w Tajpej przybyli wcześniej od Gabi i Jagny. Jednak największe emocje od samego początku programu wzbudzała para, która zajęła trzecie miejsce, a mianowicie Piotr i Agnieszka Głowaccy.
Agnieszka Głowacka ma żal do produkcji "Azja Express"
Agnieszka Głowacka stała się jedną z najbardziej nielubianych przez widzów uczestniczek "Azja Express". Wszystko przez to, iż kobieta bardzo angażowała się w powierzone zadania. W programie emocje brały górę, a widzowie byli świadkami częstych kłótni małżonków. Choć para wygrała aż 4 z 12 odcinków, to widzom najbardziej w pamięci zapadły krzyki Agnieszki. Po zakończeniu show Głowacka w wywiadzie dla serwisu Plejada wyznała, że została pokazana w niezbyt korzystnym świetle. W rzeczywistości nie ma aż tak wybuchowego charakteru, a jej zachowanie było podyktowane ekstremalnymi warunkami i adrenaliną. Według niej program został zmontowany w taki właśnie sposób, aby dodać nieco pikanterii.
Jestem zła na część montażu. Widzowie mają tydzień przerwy w oglądaniu. Dla nich to są zupełnie osobne dni. [...] Zaczęliśmy zadanie i cały czas byliśmy w biegu. Trudno, żebym zmieniła swój nastrój i żeby atmosfera między nami zmieniła się w ciągu jednej doby. To było zaledwie 48 godzin. Widzowie nie odbierają tego w ten sposób - powiedziała Agnieszka Głowacka.
Aktorka wyznała także, że w programie nie pokazano wszystkich momentów, np. tych śmiesznych, a produkcja skupiła się jedynie na tych, które pokazywały ją w mało korzystnym świetle, głównie dlatego, iż w sieci zrobiło się wokół tego sporo szumu.
Nie wiem, co się właściwie stało, ale w sieci pojawiła się fala komentarzy. Produkcja zobaczyła, co się dzieje i pociągnęła to dalej. [...] Podkręcili to. Byłam świadoma tego, jaka jestem, ale nasze setki w większości były bardzo śmieszne. Podczas zwierzeń przed kamerą wszyscy pękali ze śmiechu. Przez to, że najlepiej sprzedawał się mój krzyk, to wesołe setki poszły do kosza. Tak wyszło - powiedziała Głowacka.