Spis treści
- "Potwory: Historia Lyle'a i Erika Menendezów" – co wydarzyło się naprawdę?
- "Potwory" Netflixa pod ostrzałem krytyki. Historia Lyle'a i Erika Menendezów została przekłamana?
- "Potwory": Erik Menendez krytykuje serial Netflixa
- "Potwory: Historia Lyle'a i Erika Menendezów" – czy warto obejrzeć serial?
Tą zbrodnią żyła swojego czasu cała Ameryka. Lyle i Erik Menendez, którzy w 1993 roku stanęli przed sądem za zastrzelenie własnych rodziców, twierdzili, że nie było to morderstwo, a obrona własna. Młodzi mężczyźni (obaj byli w wieku studenckim) utrzymywali, że ojciec latami znęcał się nad nimi zarówno psychicznie, jak i fizycznie, a także dopuszczał się molestowania seksualnego i gwałtów, nawet gdy byli jeszcze dziećmi. Matka miała zaś trzymać stronę ojca, pozwalać na jego "wybryki", a także ostentacyjnie nienawidzić swych synów za to, że odebrali jej atencję męża i kawał życia.
Prokuratura wolała jednak narrację wskazującą na chęć przejęcia wielomilionowego majątku – José Menendez, lokalny przedsiębiorca, był człowiekiem niezwykle majętnym, który niedługo przed śmiercią oświadczył synom, że wykreśla ich z testamentu. Zatem, która relacja jest prawdziwa – ta o bezdusznych socjopatach i rozpuszczonych do granic możliwości arogantach, czy tragicznych ofiarach własnych rodziców, a następnie systemu? Na to pytanie miał spróbować odpowiedzieć Ryan Murphy w swym nowym serialu zatytułowanym "Potwory: Historia Lyle'a i Erika Menendezów".
"Potwory: Historia Lyle'a i Erika Menendezów" – co wydarzyło się naprawdę?
Zanim przejdziemy do meritum, garść suchych faktów, byśmy wszyscy wiedzieli, na czym stoimy. José i Mary Louise "Kitty" Menendez zginęli 20 sierpnia 1989 w swoim domu w Beverly Hills. Gdy zalegali na kanapie, oglądając telewizję, ich dwaj synowie, Erik i Lyle (kolejno 18 i 21 lat), zakradli się do salonu i oddali w ich kierunku serię strzałów, zabijając rodziców na miejscu. Całość zainscenizowali tak, by policja podjęła trop mafijnych porachunków, a następnie zajęli się trwonieniem rodzinnego majątku (w krótkim czasie po dokonaniu zbrodni wydali ok. 1 mln dolarów na wakacje, imprezy, drogie ubrania i Rolexy). To oczywiście nie umknęło uwadze policji, która zaczęła się młodzieńcom coraz uważniej przyglądać.
I bracia Menendez może nigdy by nie wpadli, gdyby nie fakt, że targany wyrzutami sumienia Erik zwierzył się swemu terapeucie. Ten, z uwagi na obowiązującą go tajemnicę zawodową, nie mógł powiadomić policji, ale zrobiła to jego odtrącona kochanka. Taśmy z sesji terapeutycznej trafiły w ręce organów ścigania, a Erik i Lyle do aresztu. Proces ruszył w 1993 roku i był głośnym medialnym wydarzeniem. W sprawę zaangażowała się adwokat Leslie Abramson, która została obrończynią Erika. Linią obrony była przemoc, którą wobec synów stosować mieli rodzice, a także lata molestowania seksualnego i gwałtów ze strony ojca oraz chęć ratowania życia (Erik i Lyle mieli obawiać się, że rodzice chcą ich zamordować, by prawda o rodzinnej patologii nigdy nie wyszła na jaw). Prokuratura twierdziła jednak, że bracia Menendez to socjopaci, którzy zamordowali własnych rodziców, by odziedziczyć ich majątek, na co wskazywać miała ich rozrzutność po dokonaniu zbrodni. Przysięgli obradowali przed kilka dni i nie doszli do konsensusu – czy było to morderstwo, czy obrona konieczna – zatem sędzia musiał anulować postępowanie.
Drugi proces ruszył jakiś czas później, a sędzia, powołując się na precedensową decyzję Sądu Najwyższego, uniemożliwił oskarżonym powołanie się na molestowanie seksualne, zatem wyrok był do przewidzenia. Erik i Lyle zostali skazani na bezwzględne dożywocie bez możliwości przedterminowego zwolnienia warunkowego. Umieszczono ich również w innych zakładach karnych, co zmienione zostało dopiero w 2018 roku. Bracia Menendez wielokrotnie odwoływali się od wyroku, ale na próżno. Ich zwolennicy, a jest ich wielu, liczyli, że serial Netflixa przysłuży się ich sprawie i doprowadzi do uwolnienia braci. Cóż… raczej nic z tego.
"Potwory" Netflixa pod ostrzałem krytyki. Historia Lyle'a i Erika Menendezów została przekłamana?
Serial "Potwory: Historia Lyle'a i Erika Menendezów", będący drugą po "Dahmerze" odsłoną antologii Ryana Murphy'ego (tego od "American Horror Story" i "American Crime Story") zadebiutował w Netflixie 19 września 2024 roku i szybko zyskał popularność. Obecnie okupuje pierwsze miejsce najpopularniejszych seriali w Polsce, a w mediach społecznościowych roi się od zażartych dyskusji widzów. Jedni są zachwyceni, drudzy zaś (głównie ci, którzy dobrze znają sprawę) otwarcie krytykują Ryana Murphy'ego i domagają się, by "ta przekłamana produkcja" zniknęła z serwisu. Powód? Ich zdaniem rażąca stronniczość narracji. Obrońcy Erika i Lyle'a Menendezów podnoszą, że serial przedstawia nieprawdziwą i skrajnie nieprzychylną braciom wersję wydarzeń, przeinaczając i przemilczając wiele istotnych kwestii.
"Potwory": Erik Menendez krytykuje serial Netflixa
Co ciekawe, swoje trzy grosze dorzucił jeden z głównych zainteresowanych, Erik Menendez. Nie wiemy, czy odsiadujący wyrok dożywocia morderca w istocie serial obejrzał, ale wie, jak się sprawy mają. Za pośrednictwem swej żony wydał oświadczenie, w którym skrytykował serial Netflixa, a działanie Ryana Murphy'ego uznał za celowe i wyrachowane. Najbardziej ubodło go to, jak przedstawiono jego brata.
Sądziłem, że zostawiliśmy już za sobą kłamstwa i niszczycielskie portretowanie Lyle’a. Stworzono karykaturę Lyle’a opartą na okropnych i jawnych kłamstwach szerzących się w tym serialu. Mogę jedynie przypuszczać, że zostało to zrobione celowo. Z ciężkim sercem muszę powiedzieć, że moim zdaniem, Ryan Murphy nie może być aż tak naiwny i nieświadomy faktów z naszego życia, by zrobić to bez złych intencji. – czytamy w liście Erika.
Obrońcy braci podchwycili temat i zamieszczają treść przytoczonego listu w social mediach, domagając się sprawiedliwości i pomstując na twórcę serialu. Widocznie umknął im fakt, iż sprawa braci Menendezów nie jest tak zero-jedynkowa, jak zdają się zakładać. Wersja o molestowaniu seksualnym, forsowana przez braci i ich obronę, nigdy nie została dostatecznie udowodniona, by uznać ją za w pełni prawdziwą. Co więcej, członkowie rodziny i osoby z bliskiego otoczenia Menendezów, składali sprzeczne zeznania – jedni, jak zmarły w 2003 roku kuzyn braci – potwierdzali ich wersję wydarzeń, inni zaś stanowczo jej zaprzeczali – w tym gosposia, która utrzymywała, że w domu nie dochodziło do aktów przemocy, a Erik i Lyle byli niezwykle aroganccy wobec rodziców.
Obciążające były również taśmy Lyle'a, które sugerowały inscenizację i wymuszony płacz podczas zeznań, a także zachowanie obu braci, które interpretować można dwojako. Warto też pamiętać, że niezależnie od tego, czy bracia mówili prawdę, czy też nie, bezsprzecznym pozostaje fakt, iż dopuścili się oni podwójnego morderstwa, które zostało przez nich uprzednio zaplanowane, nie ma więc mowy o zbrodni w afekcie, a nic nie daje przyzwolenia na odebranie życia drugiemu człowiekowi. Motywacje i okoliczności, nawet nadzwyczajne, nie umniejszają ich winie, a stanowić mogą jedynie przesłankę do złagodzenia kary.
Sprawa Menendezów do dziś pozostaje niejasna, gdyż pełna jest niedomówień i wątpliwości. Ale czy to oznacza, że serial Ryana Murphy'ego jest bez zarzutu? Otóż nie. Filmowiec ewidentnie wyciągnął wnioski z krytyki, jaka spadła nań po "Dahmerze" (zarzucano mu gloryfikowanie zbrodniarza) i tym razem starał się wyważyć narrację tak, by to widz samodzielnie zdecydował, w którą wersję uwierzy. Sęk w tym, że w istocie pominął kilka istotnych faktów, w tym przede wszystkim ten, iż w 2023 roku dziennikarz Robert Rand dotarł do dowodu w sprawie, który mógłby wskazywać, że Erik i Lyle mówili prawdę. Skontaktował się on bowiem z siostrą José Menendeza, matką wspomnianego kuzyna, który zeznawał w sprawie. W jego pokoju natrafił na list od Erika datowany na rok przed dokonaniem zabójstwa. Erik pisze w nim, że boi się ojca, a każdej nocy drży ze strachu, że ten przyjdzie do jego pokoju.
Staram się unikać taty. To się ciągle dzieje Andy, ale jest teraz dla mnie gorsze. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Jest tak otyły, że nie mogę znieść jego widoku. Nigdy nie wiem, kiedy do tego dojdzie i to doprowadza mnie do szału. Co noc nie śpię, bo myślę, że on może wejść. Muszę wyrzucić to z głowy. – czytamy w treści listu.
W serialu na próżno szukać też wzmianki o członku zespołu Menudo, Royu Rossello, który w 2023 roku zeznał, że kiedy miał 13 lub 14 lat, José Menendez, który piastował wówczas wysokie stanowisko w wytwórni RCA, odurzył go, a następnie zgwałcił.
Zarówno list Erika, jak i wyznanie Roya Rossello mogą, choć nie muszą, stanowić dowody prawdomówności braci Menendez. Jednak Ryan Murphy widocznie uznał, że nie pasują one do obranej przezeń narracji i sprawę przemilczał, co sugeruje, że zarzuty Erika, przynajmniej w tej mierze, nie są bezpodstawne. Nie sposób bowiem uwierzyć, że filmowiec do rzeczonych informacji nie dotarł.
"Potwory: Historia Lyle'a i Erika Menendezów" – czy warto obejrzeć serial?
Poza brakiem należytej rzetelności, drugi sezon "Potworów" jest też zwyczajnie słabym serialem. Fabuła jest rozwleczona, narracja chaotyczna, a scenariusz chwilami rażąco kiepski. Ponadto całość jest nadmiernie przeseksualizowana (ktoś mi wyjaśni skąd te kazirodcze insynuacje?), co stanowi już swego rodzaju znak rozpoznawczy Ryana Murphy'ego i nasuwa wniosek, iż nie jest on odpowiednim człowiekiem do zabierania się za tego typu produkcje. Aż strach pomyśleć, co wymyśli w trzecim sezonie, który opowie o jednym z najsłynniejszych seryjnych morderców w dziejach, Edzie Geinie.
SPRAWDŹ TEŻ: Przerażają, ale wciągają jak diabli. Te seriale true crime szczególnie warto obejrzeć