"Sanatorium miłości” od lat udowadnia, że miłość nie zna wieku. Seniorzy, którzy biorą udział w turnusie, nie tylko wypoczywają, ale też szukają bliskości, relacji i często wplątują się w emocjonalne zawirowania. W najnowszym odcinku atmosfera zdecydowanie zgęstniała, a głównymi bohaterami dramatycznej sceny byli Ania i Edmund.
Od samego początku turnusu Edmund był wyraźnie oczarowany Anią. Czułe spojrzenia, romantyczne gesty, bukiety kwiatów i coraz śmielsze deklaracje. Uczestnik nie ukrywał, że ma nadzieję na coś więcej. Choć wydawało się, że Ania z początku nie była całkowicie przeciwna tej uwadze, z czasem coraz bardziej się dystansowała. Mimo to, Edmund nie odpuszczał.
Zobacz też: "Sanatorium miłości". Uczestniczka show zaręczona. Pod postem posypały się gratulacje
Sanatorium miłości 2025 - Ania i Edmund
Punktem kulminacyjnym była scena podczas wspólnego spotkania wszystkich uczestników oraz prowadzącej, Marty Manowskiej. Ania, wyraźnie sfrustrowana i podminowana całą sytuacją, postanowiła nie owijać w bawełnę. Wstała i przy wszystkich wykrzyczała:
Znosiłam twoje podrywy z godnością. Nie kocham cię. Nie jestem za tobą. Patrzeć na ciebie nie mogę. I nie mów, że ci daje sygnały, bo ich nie daję. Rób, co chcesz – tylko z daleka ode mnie!
Słowa zabolały Edmunda, który zraniony próbował zachować twarz:
Jestem dzikiem z klasą, mam swoją osobowość. Ale to koniec. Nie będę o nią walczył. Temat zamknięty. Wrota zamknięte na kłódkę – powiedział ze smutkiem.
Reakcje widzów w sieci były natychmiastowe i mocno podzielone. Część uznała, że Ania przesadziła, bo taką rozmowę powinno się przeprowadzić na osobności, a nie przy wszystkich i z podniesionym głosem. Inni bronili seniorki, twierdząc, że miała prawo postawić granicę. Szczególnie, jeśli wcześniej czuła się zignorowana czy przytłoczona nachalnością Ediego.