Aaron Taylor-Johnson to 32-letni brytyjski aktor, którego możecie kojarzyć z „Kick-Ass”, drugiej odsłony „Avengers” (zagrał Pietro, brata Wandy), „Teneta” Christophera Nolana, „Anny Kareniny”, młodzieżowego „Angusa…”, czy zeszłorocznego „Bullet Train”, gdzie zagrał u boku Brada Pitta. Teraz zaś jest o krok od otrzymania licencji na zabijanie.
Polecany artykuł:
Aaron Taylor-Johnson nowym Bondem?
Po tym, jak Daniel Craig ogłosił zejście ze sceny i rezygnację z tytułu Agenta 007, po sieci krążą rozmaite spekulacje dotyczące jego następcy. Przewijały się już takie nazwiska jak chociażby Henry Cavill, Tom Hardy, Richard Madden z „Gry o tron”, Tom Hiddleston, Idris Elba, Regé-Jean Page z „Bridgertonów”, a nawet Emilia Clarke (wielu wciąż by chciało żeby Bond został kobietą). Z najnowszych pretendentów wymienić możemy Luciena Laviscounta, którego widzowie poznali jako Alfiego w „Emily w Paryżu”, oraz właśnie Johnsona, i choć pierwszy z nich to bardziej fanowski kandydat, Aaron miał spotkać się już z decydentami i wywrzeć naprawdę dobre wrażenie.
Jako pierwszy rzeczone informacje opublikował brytyjski brukowiec The Sun, który ogłosił, że Aaron Taylor-Johnson stawił się na przesłuchaniu we wrześniu ubiegłego roku, a producentka filmów o Bondzie – Barbara Broccoli – miała być nim zachwycona.
Teraz zaś serwis Puck.News potwierdza, że spotkanie poszło dobrze, i dodaje, że Aaron Taylor-Johnson spełnia wszystkie warunki stawiane przez producentów – jest młodym Brytyjczykiem i ma za sobą sukcesy, ale nie jest nadmiernie popularny. Dziennikarz Puck.News słusznie jednak zauważa, że nadchodzące projekty Johnsona mogą – paradoksalnie – zadziałać na jego niekorzyść. W najbliższej przyszłości zobaczymy go między innymi w „The Fall Guy”, gdzie wystąpi u boku Ryana Goslinga, oraz w „Kraven the Hunter” na podstawie komiksów Marvela, gdzie będzie grał pierwsze skrzypce. Jeśli filmy „chwycą” (choć co do tego drugiego mam uzasadnione wątpliwości), Johnson może okazać się zbyt popularny, by zagrać Bonda. Czy tak też się stanie? Czas pokaże.