365 dni - recenzja filmu po przedpremierowym pokazie dostępna jest już teraz na EskaCINEMA.pl! Bez wątpienia, produkcja oparta na hitowej powieści Blanki Lipińskiej to jedna z najgłośniejszych premier filmowych tego roku. Opublikowany w sieci zwiastun filmu obejrzało już ponad 2 miliony osób, a teledysk do promującej go piosenki ponad 3 miliony! Wszystko wskazuje na to, że i frekwencja będzie również imponująco wysoka.
365 dni to film, o którym pojawiło się wiele skrajnych opinii jeszcze na długo przed jego oficjalną premierą. Czy produkcja wyreżyserowana przez Barbarę Białowąs to rzeczywiście polska odpowiedź na Greya? Co łączy, a co różni te dwa tytuły? Kto w nim bryluje, a które ze scen pozostawiają niedosyt? Poniżej przedstawiamy wam, dlaczego warto (a może nie warto?) obejrzeć 365 dni.
1. Aktorzy
To, co z pewnością stanowi o wartości produkcji, to fakt, że zaangażowano do niego aktorów, których nie widzimy na każdym kinowym plakacie. W głównych rolach zobaczymy debiutującą na wielkim ekranie Annę-Marię Sieklucką oraz włoskiego aktora Michele Morrone, a także długo niewidzianych w kinowych produkcjach Nataszę Urbańską czy Tomasza Stockingera.
2. Muzyka
Bez względu na to, czy spodoba wam się fabuła czy też nie, z pewnością docenicie użytą w filmie muzykę, świetnie komponującą się z poszczególnymi scenami. W produkcji wykorzystano kawałki, które powstały z myślą o 365 dni, jak chociażby oba single śpiewane przez aktora wcielającego się w główną rolę - Feel It oraz Watch Me Burn, jak również wielkie hity, doskonale znane wam z anteny Radia ESKA, m.in. Mabel i jej Don't Call Me Up.
3. Krajobrazy
365 dni z pewnością nie było tanim filmem, co widać. Od początku, zarówno autorka książki, jak i grający w nim autorzy zapewniali, że oglądając go, widzowie odniosą wrażenie, że nie jest to polska produkcja. I to prawda! Ujęcia ze słonecznej Italii sprawią, że zapragniecie spędzić tam tegoroczne wakacje.
4. Sceny seksu
No i najważniejsza kwestia dla wielu planujących wybrać się na film, czyli sceny seksu. 365 dni to film erotyczny, w którym miłość i fizyczność między głównymi bohaterami jest na pierwszym planie. W przeciwieństwie do 50 twarzy Greya, do którego porównywana jest polska produkcja, wyszły one bardzo naturalnie. Jeśli obawialiście się jednak, że zgodnie z zapowiedziami, będziecie oglądać poszczególne sceny z wypiekami na twarzy i spłyconym oddechem, wynikającym ze skrępowania wywołanego przez towarzystwo innych osób na sali kinowej, to spokojnie, granica dobrego smaku nie została przekroczona.
5. Zgodność z książką
Najczęściej spotykanym problemem przy okazji tworzenia filmu opartego na książce jest próba umieszczenia jak największej liczby wątków z niej pochodzących. Oglądając 365 dni, można czasami odnieść wrażenie, że dziejąca się w nim akcja rozgrywa się zdecydowanie za szybko. Widzowie właściwie pozbawieni są możliwości zagłębienia się w umysł Laury - poznania jej obaw, lęków czy zamiarów względem Massimo, przez co niektóre sceny mogą wydawać się dość karykaturalne i niedorzeczne.
Jeśli sami jesteście ciekawi, jak ekipa produkcyjna udźwignęła zadanie zekranizowania pierwszej z trzech bestsellerowych powieści Blanki Lipińskiej, to 365 dni możecie oglądać od 7 lutego we wszystkich kinach w Polsce. Muzyka z filmem trafi do sprzedaży tydzień później, w Walentynki - już 14 lutego.