Które produkcje nie spełniły oczekiwań widzów?
"Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy"
Najdroższy serial w dziejach i jeden z największych niewypałów ostatnich lat. Nie chodzi tu już nawet o narzekanie Tolkienistów na liczne odstępstwa od literackiego pierwowzoru (do którego twórcy nie mieli nawet praw autorskich), a zwyczajnie o absolutnie koszmarne wykonanie serialu. "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" to bolesny przykład ekranowej wydmuszki - produkcja doprawdy zachwyca rozmachem, a kadry, kostiumy i scenografie są przepiękne i zapierające dech w piersiach, jednak pod nimi nie kryje się żadna wartość. Serial Amazona, który miał być jednych z głównym graczy 2022 roku, poległ z kretesem przez koszmarny scenariusz, papierowe postacie, nadęte i sztuczne dialogi, pretekstową fabułę, oraz wyjątkowo słabą grę aktorską (zwłaszcza w przypadku Morfydd Clark w roli Galadrieli). A mogło być tak pięknie...
"Mecenas She-Hulk"
Choć początek był dość obiecujący, po zaledwie trzech odcinkach "Mecenas She-Hulk" z dość luźnego, acz całkiem zabawnego sitcomu, przeobraziła się na naszych oczach w potwora, nad którym nie panowali już nawet sami twórcy. Trudno ostatecznie określić, o czym miał być ten serial - o początkach She-Hulk jako superbohaterki? Zdecydowanie nie. O sądowych potyczkach Jennifer Walters? To też nie to. O trudach randkowania na Tinderze? To chyba najbardziej słuszny trop, co wybitnie źle świadczy o najnowszym z seriali Marvela.
Miało być zabawnie i z dystansem, a skończyło się na wyrywkowych, sklejonych na ślinę i zwyczajnie nieśmiesznych skeczach, które nie tylko były czerstwe, a zwyczajnie obrażały inteligencję widza. Hejtom w sieci nie było końca i mówiąc szczerze - ani trochę mnie to nie dziwi.
"Obi-Wan Kenobi"
Wyczekiwany przez wielu serial z uniwersum Star Wars okazał się srogim rozczarowaniem. Choć osobiście należę do wąskiego grona osób, którym "Obiego" oglądało się całkiem przyjemnie, nie umiem nie zgodzić się z internautami, którzy wylali na niego wiadro pomyj. Scenariusz woła chwilami o pomstę do nieba, na zmianę rażąc swoją głupotą i brakiem szacunku do inteligencji widza. Serial jest też zwyczajnie nierówny i nielogiczny, czego emocjonujące sceny z udziałem duetu Obi-Vader nie są w stanie zrekompensować. A szkoda, bo potencjał był ogromny.
"Wiedźmin"
Choć w całym tym zestawieniu "Wiedźmin" został chyba najlepiej przyjęty, wciąż nie oznacza to, że widzowie powitali go z uśmiechem na twarzach. Głośna produkcja Netfliksa miała zapełnić dziurę, jaką pozostawiła po sobie "Gra o tron" na polu seriali fantasy. Niestety, nie udało się. Książkowcy narzekają na nielogiczne i ocierające się o herezję zmiany względem pierwowzoru, pozostali zaś na brak polotu, charyzmy i zwyczajną sztuczność świata przedstawionego.
"Gra o tron" - 8. sezon
Na koniec ona - serialowa królowa minionej dekady, której nie udało się zejść ze sceny w blasku chwały. Zamiast tego dostaliśmy festiwal koszmarnych rozwiązań fabularnych, niszczenia rozwoju postaci, niezrozumiałych posunięć technicznych (3. odcinek celowo był tak ciemny), fatalnego scenariusza i zwykłego zarżnięcia jednej z najbardziej polaryzujących ekranowych historii, jakie widziała telewizja. Minęły z górą trzy lata, a spartaczony finał "Gry o tron" wciąż boli.