Oto najmocniejsze filmy w dziejach kina
"Wybór Zofii"
Film, który zaczyna się dość niepozornie tylko po to, by z czasem przeobrazić się w kreaturę, która prześladuje mnie po dziś dzień (a minęło naprawdę wiele lat).
Głównym bohaterem jest tutaj młody mężczyzna, który tuż po II Wojnie Światowej przeprowadza się do Nowego Jorku. Jego sąsiadami są Żyd, mający obsesję na punkcie zbrodni przeciwko jego narodowi, wraz z żoną - Polką, która w Auschwitz straciła rodzinę. Kulminacyjna scena, w której dowiadujemy się, czym właściwie był tytułowy wybór Zofii, wgniata w fotel i gwarantuje traumę do końca życia (dziś jest zresztą powszechnie stosowanym synonimem wyboru okrutnego i niemożliwego).
"Funny Games" (1997)
Podkreślam, iż mam na myśli austriacką wersję z 1997 roku.
"Funny Games" to opowieść o trzyosobowej rodzinie, która wyjeżdża do domku za miastem. Gdy do ich drzwi puka dwóch uprzejmych młodzieńców, którzy okazują się być sadystycznymi psychopatami, rozpoczyna się maraton tortur zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Co istotne, dzieło Michaela Haneke uchodzi za jeden z najbardziej brutalnych wytworów kinematografii, mimo iż na ekranie przemocy widzimy właściwie niewiele. Wszystko dzieje się głównie w naszej wyobraźni, a gdy jeden z oprawców nagle łamie czwartą ścianę i zwraca się bezpośrednio do nas, okazuje się, że mamy do czynienia z czymś znacznie głębszym i bardziej poruszającym, niż zwykła sieczka na ekranie. Prawdziwe arcydzieło, o którym - gwarantuję - nigdy nie zapomnicie.
"Ostatni dom po lewej" (1972)
Kusiło mnie, by zawrzeć w tym zestawieniu "Eden Lake" i "Pluję na twój grób", doszłam jednak do wniosku, że "Ostatni dom po lewej" powinien załatwić sprawę.
Dumny reprezentant gatunku rape and revenge, który nakreśla nam niezwykle brutalną historię dwóch nastolatek, które wbrew woli rodziców udają się na rockowy koncert. Po drodze trafiają jednak na grupę zwyrodnialców, którzy je gwałcą, a następnie bestialsko mordują. Po wszystkim postanawiają przenocować w... domu rodziców jednej z ofiar.
"Ostatni dom po lewej" to pierwsze dzieło mistrza grozy Wesa Cravena, a zarazem film, który miażdży i gwałci ludzką psychikę, sprawiając, że widz traci resztki wiary w nasz gatunek.
"Wołyń"
Jak już jesteśmy przy wybitnym okrucieństwie, do jakiego zdolny potrafi być człowiek, nie sposób nie wspomnieć o bodaj najgłośniejszym filmie Wojciecha Smarzowskiego. "Wołyń" to film skrajnie brutalny, naturalistyczny i serwujący tak dobitny obraz przemocy i ludobójstwa, że seans dosłownie wykańcza psychicznie. Jednak co najważniejsze - nie jest produkcją pokroju "Srpskiego filmu", czy innej "Drogi bez powrotu", które szokują dla samego szokowania. To wciąż ambitne i przejmujące dzieło, które zasługuje na wszelkie laury.
"Syn Szawła"
Pozostańmy jeszcze przez chwilę w klimatach wojennych. "Syn Szawła" to węgierski laureat Oscara, który zabiera nas w samo piekło ludzkiej egzystencji (i bestialstwa) w realiach obozu koncentracyjnego. Największą siłą obrazu László Nemesa jest praca kamery, która dba o to, byśmy nawet przez chwilę nie zapomnieli, iż takie potworności działy się naprawdę. Zdjęcia sprawiają bowiem, że czujemy się jak uczestnicy wydarzeń, a poczynania tytułowego Szawła śledzimy "z pierwszej ręki".
"Nieodwracalne"
Film, który obrósł już istną legendą, a wszystko przez jedną wstrząsającą scenę. Scenę nie byle jaką, bowiem niezwykle obrazowe i szokujące ukazanie gwałtu, które musimy obserwować przez aż 3 minuty i 24 sekundy. To w zupełności wystarcza, byśmy jako widzowie poczuli się brudni, skrzywdzeni i wypruci z wszelkich pozytywnych uczuć.
"Requiem dla snu"
Może to odważna i niepopularna opinia, ale osobiście jestem zdania, iż "Requiem dla snu" (tak samo jak "My dzieci z dworca ZOO") to produkcja, którą powinni pokazywać w szkołach. Obraz Darrena Aronofsky'ego jest bowiem traumatyzujący, ale w sposób, który niejedną osobę może uchronić przed sięgnięciem po narkotyki. Trudno bowiem o bardziej dosadne i naturalistyczne ukazanie tego, co nałóg robi z człowiekiem. Widziałam ten film raz i nauki wystarczy mi do końca życia.
"Joker"
Film, który przez wielu porównywany był do dwugodzinnej serii ciosów w brzuch. Niech was bowiem nie zwiedzie superbohaterska otoczka. "Joker" to poruszające i wycieńczające emocjonalnie kino psychologiczne, które sprawi, że na wiele spraw (i osób!) spojrzycie z innej perspektywy.
"Pianistka"
Kolejny film Michaela Haneke w niniejszym zestawieniu (każdy, kto zna twórczość tego filmowca z pewnością zrozumie, gdy napiszę, iż w zasadzie mogłabym zapełnić tę listę niemal wszystkimi jego dokonaniami). "Pianistka" to film na wskroś inny niż "Funny Games". Nie uświadczycie tu bowiem brutalności i ataków na waszą psychikę w tak dosłownym znaczeniu. Tym razem mamy bowiem do czynienia z produkcją, którą najlepiej chyba określi słowo niewygodna. Opowieść o destrukcyjnej miłości, a właściwie to raczej jej braku i usilnych poszukiwaniach, narusza naszą strefę komfortu do tego stopnia, że chwilami naprawdę trudno wytrzymać przed ekranem. Ale jak najbardziej warto.
"Dom zły"
Wracamy do rodzimego kina, gdzie Wojciech Smarzowski snuje opowieść o małżeństwie Dziabasów i ich gościu, który po latach wraca do ich gospodarstwa w ramach... wizji lokalnej. Więcej zdradzać nie będę, by nie otrzeć się o spoilery i nie zepsuć wam przyjemności z seansu. Choć przyjemność nie jest tu chyba wybitnie trafnym określeniem. "Dom zły" to bowiem kryminał tak pełnokrwisty, że aż zalatujący zgnilizną i przyprawiający o mdłości.