Najbardziej niedocenione filmy i seriale ostatnich lat
seriale
"Black Sails"
Jeden z najbardziej niedocenionych, a przy tym najlepszych (!) seriali, jakie widziała telewizja.
"Black Sails" od kanału Starz to swoisty prequel "Wyspy skarbów", który nakreśla nam losy piratów walczących o dominację nad Wyspą New Providence. Jest to serial wybitny, który w niczym (poza budżetem i popularnością) nie ustępuje osławionej "Grze o tron" i "Wikingom", a nawet więcej - jest od nich znacznie lepszy. Wszystko dopięte jest tu na ostatni guzik i ani jedna scena w 4-sezonowej historii serialu nie zawodzi. Z jakiegoś powodu serial umknął jednak uwadze masowej widowni, co nigdy nie przestanie mnie zadziwiać (i smucić).
"The Suicide Squad" Jamesa Gunna
Jeden z najlepszych filmów superbohaterskich w dziejach, a przy tym godny reprezentant uniwersum DC, który dobitnie pokazuje, że nie tylko Marvelem superhero stoi.
"The Suicide Squad" Jamesa Gunna to film zabawny, widowiskowy, jadący po bandzie i wciągający bez reszty, w którym skrajne festyniarstwo kroczy ramię w ramię z brutalnością, której na próżno szukać w większości tego typu produkcji. To też istna plejada odjechanych indywiduów, których nikt przy zdrowych zmysłach raczej nie umieściłby w swoim filmie. Gunn to jednak zrobił i zaserwował nam tym samym opowieść o grupie urzekających odszczepieńców, którzy zostają wmanewrowani w ratowanie świata, a przy okazji zyskują naszą bezbrzeżną sympatię.
Choć produkcja spotkała się z dość ciepłym przyjęciem ze strony krytyków i fanów, przeszła praktycznie bez echa, odnotowując niemal katastrofalną porażkę finansową. SMUTNE I NIEPOJĘTE.
"Eternals"
Jak już jesteśmy przy temacie superbohaterów - nigdy nie zrozumiem fali hejtu, jaka wylała się na "Eternals". Film Chloé Zhao może nie jest jedną z najlepszych produkcji Marvela, ale stanowi istny powiew świeżości w swoim gatunku, łącząc elementy superhero z nastrojowym klimatem, niewymuszoną elegancją i rozprawą na temat natury ludzkiej.
"Eternals" bije na głowę przynajmniej połowę filmów MCU i stanowi zupełnie nową jakość, która jednak nie przekonała większości odbiorców. Film został zmiażdżony przez widzów, odhaczając najgorszy wynik w dziejach uniwersum. W mojej ocenie - całkowicie niezasłużenie.
"Servant"
Niezbyt popularny serial grozy, który znajdziecie w annałach biblioteki Apple TV+, to istna perełka, która zasługuje na większy rozgłos.
"Servant" to trzymająca w bezustannym napięciu, piekielnie intrygująca i angażująca emocjonalnie opowieść o małżeństwie z Filadelfii, które doświadczyło niewyobrażalnej traumy. Chcąc wrócić do względnej normalności zatrudniają nianię, która z początku wydaje się miłą, acz nieśmiałą i bogobojną dziewczyną. Szybko okazuje się jednak, że nic nie jest takie, jakim się wydawało, a sam serial udzielając nam odpowiedzi na jedno pytanie, z miejsca stawia pięć kolejnych.
"Pustkowie"
Skrajnie niedoceniony czeski serial traktujący o zdesperowanej kobiecie, która usiłuje znaleźć swoją zaginioną córkę. "Pustkowie" to przede wszystkim brudny i przytłaczający klimat, przywodzący na myśl skandynawskie kryminały z najwyższej półki, który zachwyci wszystkich fanów gatunku. A przynajmniej tych, którzy o nim usłyszą, bowiem z popularnością mu trochę nie po drodze. Do obejrzenia na HBO Max.
"Jak nas widzą"
Miniserial Netfliksa, który obejrzeć powinien absolutnie każdy, a mało kto o nim słyszał. Produkcja podejmuje temat autentycznej historii "Piątki z Central Parku", która zmiażdży was emocjonalnie i sprawi, że nie zapomnicie o niej jeszcze na długo po seansie. I dobrze, bo nie powinniście.
Na początku lat 90. nastoletni Antron McCray, Kevin Richardson, Yusef Salaam, Raymond Santana i Korey Wise zostali skazani za gwałt, którego nie popełnili. W trakcie seansu śledzimy 25 lat z ich życia, od pierwszego przesłuchania, aż po ugodę, którą ostatecznie zawarli z miastem Nowy Jork w 2014 roku.
"Jak nas widzą" to przede wszystkim opowieść o obłudzie i wadach wymiaru sprawiedliwości, a także o dyskryminacji, wciąż zakorzenionej w naszym społeczeństwie.
"Mogę Cię zniszczyć"
Mocny zawodnik od HBO, który nokautuje swoją szczerością i realizmem, po czym zostaje w głowie jeszcze na długi czas. "Mogę Cię zniszczyć" (w oryginale "I May Destroy You") to jednosezonowa opowieść o młodej kobiecie, która pada ofiarą gwałtu i stara się ułożyć swoje życie na nowo. To jednak nie jest tak proste.
Największą siłą tego serialu jest jego bezwzględna szczerość i brak nadmiernego patosu. Arabella (bo tak ma na imię główna bohaterka) nie jest idealną ofiarą, do których przyzwyczaiło nas Hollywood. Jest kobietą z krwi i kości, która UWAGA popełnia błędy, zachowuje się nieodpowiedzialnie, a czasem nawet okrutnie. Czy to oznacza jednak, że mniej zasługuje na nasze współczucie? "Mogę Cię zniszczyć" to istny test na empatię, który wiele nas uczy i niejako obnaża prawdę o nas samych. Szkoda tylko, że jest produkcją tak niedocenioną i nieznaną szerszemu gronu odbiorców.