Inspiracją do przedstawienia Robbiego Williamsa w roli małpy była jego własna wypowiedź. Wokalista w rozmowie z reżyserem wielokrotnie wspominał, że czuje się jak małpa, którą wyciąga się na scenę i oczekuje od niej rozrywki. Wielu traktuje go jako zwierzę, wszyscy na niego patrzą, a i on sam lubił się popisywać przed publicznością. Twórca filmu momentalnie podłapał ten temat i postanowił wykorzystać to jako centralny motyw narracyjny.

Robbie Williams był aktywnie zaangażowany w produkcję, ale to nie on odegrał siebie w roli małpy. O ile wykorzystano jego głos do narracji, czy chociażby śpiewu, to w głównego bohatera wcielał się na planie Jonno Davies. Jego występy zostały przeniesione na postać wygenerowaną później komputerowo. Wykorzystano w tym celu technikę motion capture, która idealnie przeniosła ruchy, mimikę i grę aktorską na ekranowego zwierzaka.

Jonno Davies wyznał, że nie miał problemu z tym, że nie będzie widać jego twarzy i z przyjemnością wcielił się w Williamsa. Natomiast to nie oznacza, że jego twarz nie pojawia się w ogóle! Aktor pojawia się na chwilę pod koniec przy piosence "My Way", zasiadając na publiczności i wiwatując na rzecz występującego Robbiego. Taka ciekawostka.

Jeżeli śledzicie karierę brytyjskiego artysty, to z pewnością słyszeliście już o polskiej tancerce, która występowała u jego boku. Okazuje się, że pojawiła się także w ekranowej biografii muzyka. Kamila Zalewska zagrała w filmie "Better Man", na co wskazują zdjęcia, które udostępniła sama na swoim Instagramie. Na jednej z fotografii możemy dostrzec nawet kulisy nagrywania jednego z najsłynniejszych koncertów Robbiego, który odbył się w 2003 roku na scenie Knebworth Park. Na kolejnym slajdzie udostępniamy post tancerki.

Zrobienie takiej małpy nie było prostym zadaniem i kombinowano na różne sposoby, jak ugrać tego bohatera w postprodukcji. Ostatecznie osoba z firmy Weta FX, która odpowiadała za efekty specjalne, zaproponowała, aby spróbować sobie wyobrazić zarośniętą małpę, którą później po prostu się odpowiednio ogoli i wyczesze na głowie na wzór Robbiego Williamsa. Wykorzystano tutaj nowoczesne technologie CGI, a do nakręcenia korzystano z kamer marki Arri. Co może być równie interesujące, kostiumy, które nosi ekranowy Williams na sobie to w wielu przypadkach cyfrowe repliki prawdziwych strojów artysty. Zeskanowano je i stworzono w komputerze od zera. Łącznie było aż blisko 400 różnych ubrań. Oczywiście nie wszystkie pojawiły się w finalnym obrazku.

Scena z "Rock DJ" powstała lata temu. Reżyser pierwotnie stworzył na potrzeby aktorskiej wersji "Chitty Chitty Bang Bang". Niestety ten film nie powstał, więc później chciał ten sam pomysł przełożyć do "Króla rozrywki", ale ze względów budżetowych również się nie udało. Jak to się mówi, do trzech razy sztuka, bo udało mu się to dopiero teraz.

Podczas nagrywania sceny z "Rock DJ" wszyscy tancerze mieli na sobie obuwie z małymi kółeczkami na podeszwie (buty wrotki), co pozwalało zrobić symulację poruszania się po tych kulkach, które zostały później dodane komputerowo.

Najbardziej skomplikowaną częścią w całej tej sekwencji były jednak drążki pogo, tzw. pogo sticks, na których aktorzy musieli skakać. To zostało zrealizowane na żywo, na planie, gdzie musieli wszyscy skakać w odpowiednim rytmie. Na początku wyglądało to tak tragicznie, że reżyser chciał już prawie wyrzucić pomysł do kosza, ale po kilku intensywnych próbach aktorom udało się tak to odegrać, że później zmienił zdanie.

Problematyczne okazały się też skutery inwalidzkie, które psuły się niezwykle często już w czasie prób. Podczas właściwych zdjęć na planie obecnych było dwóch inżynierów, którzy przygotowani i w gotowości czekali, aż któryś padnie i będą mogli go szybko naprawić.

W całej tej tanecznej scenie wzięło udział aż 500 tancerzy, a poza małpą nie ma tu żadnej postaci wklejonej komputerowo!

Głównie zdjęcia odbywały się w specjalnie wybudowanym studiu w Docklands Studios Melbourne, ale także na ulicach Londynu (np. Regent Street). Sceny koncertowe z "Live At The Albert" faktycznie nagrywano w Royal Albert Hall. Na planie nawet można było się pojawić, bo materiał wykorzystany w filmie pochodzi z dwóch koncertów, które miały miejsce w listopadzie 2022 roku. Publiczność mogła kupić bilety na te wydarzenia, a na stronie obiektu możemy przeczytać, że obowiązywał wtedy odpowiedni ubiór w postaci stroju wieczorowego lub smokingu.

Gdy przyszło do kilkudniowych prac na planie przy scenach do "Rock DJ", to w tym samym czasie zmarła królowa Elżbieta II, produkcja została przerwana, a pieniądze wydane już na opłacenie ekipy, sklepów, miejsc, właściwie wszystkiego, po prostu przepadły. Mowa tutaj o milionach dolarów! Prace nad filmem przerwano aż na 5 miesięcy, w czasie których twórcy zostali zmuszeni ponownie zebrać fundusze na realizację. 

Twórcy na całą produkcję wydali łącznie ponad 110 milionów dolarów, co trzeba przyznać, że w przypadku tego filmu jest dość sporą kwotą. Robbie Williams, Robbim Williamsem, ale trudno tutaj doszukiwać się sukcesu kasowego. Wystarczy spojrzeć na popularność gwiazdora chociażby w takich Stanach, czy na sposób promowania tego filmu. Wybitnego startu nie zaliczył, a są i tacy, którzy zerkają na plakat i nie wiedzą co to do końca jest. Ale jak już ktoś wpadnie na seans, to raczej nie powinien wyjść z niego niezadowolonym.